Rozdział V
Cisza panującą w pokoju była zabójcza, wszyscy z niecierpliwością wyczekiwali decyzji Hokage. Zbyt długo milczał, zbyt długo, by słowa które miał wypowiedzieć, przyniosły zaplanowane skutki.
-Muszę pomówić z radą. - Naruto zgrzytnął zębami, był jedynym któremu zależało na tym sojuszu. Rada, stowarzyszenie starych głupców i egoistów mających na celu "Dobro Wioski" . Dbali o wioskę na równi z dbaniem o Naruto, innymi słowy, robili tak, żeby tylko im żyło się dobrze, więc wątpił w jasność ich myślenia, ale niekonieczne za zły uważał jej brak.
On nie będzie płakał nad odmową, ale lepiej dla nich by wyrazili zgodę.
~Wcześniej~
-A teraz powinniśmy poważnie porozmawiać, Naru. - Zdrobnił jego imię wprawiając nastolatka w stan szoku. Nie trwał on długo, ale był wystarczający, by miedzianowłosy mógł przytulić chłopaka do siebie. - Nie jesteś potworem Naruto, to nie jest i nigdy nie będzie twoją winą, jesteś ofiarą i bierzesz na siebie całą moją odpowiedzialność. Nie powinieneś tego robić, głupku.
-A-Ale... - Nastolatek nabrał powietrza. - Jestem potworem.
Kurama nie wiedział kiedy dokładnie Naruto zaczął postrzegać siebie jako demona, ale wiedział, że na samym początku ich znajomości, chłopiec mimowolnie trzymał się tego, że jest człowiekiem. Kiedy zmienił swoje poglądy i dlaczego lis tego nie zauważył?! Miedzianowłosy miał zły nawyk brania wszystkiego do siebie, obwiniając i obarczając swoje barki odpowiedzialnością. Naruto tego nie znosił, nienawidził sprawiać lisowi przykrości. Blond włosy doskonale pamiętał dzień, gdy po raz pierwszy pomyślał o sobie jak o potworze, pamiętał go dokładnie, był bowiem jednym z sennych koszmarów które wracały co noc.
- Co sprawiło, że zacząłeś postrzegać się jako demona? - Chłopiec odwrócił się do niego tyłem, nabrał powietrza i zamkną oczy pozwalając swojej wyobraźni działać i wyniszczać go od środka.
- Pamiętasz pierwszego człowieka którego zabiłem, prawda? - Lis przytakną, mimowolnie zaczął obawiać się przebiegu tej rozmowy. - Był cywilem, a moja czakra nie była w pełni pod moją kontrolą, zdenerwowałem się i zaatakowałem ostrzem z swojej energi, zrobiłem to wtedy nieświadomie, nie wiedziałem, że tak potrafię, ale, zabiłem go, zabiłem niewinnego cywila tylko dlatego, że nie wytrzymałem. To była moja wina, każda z moich ofiar potwierdza słowa mieszkańców wioski liścia. Kurama ja...
-W takim razie i ja jestem potworem, bestią, zabiłem więcej ludzi od ciebie, rozniosłem wioskę w pył. - Naruto przerwał jego wywód natychmiastowo.
-Ale żałujesz, nie zabijałeś bo tego chciałeś, zabijałeś by przetrwać. - W jego oczach zebrały się łzy. - A-a ja, zabijam bo tak! Bez większego powodu!
Znów poczuł pieczenie, tym razem dużo lżejsze niż za pierwszym razem, ale dalej na tyle mocne, by boleć.
- NIGDY NIE ZABIŁEŚ NIKOGO, KTO BY NA TO NIE ZASŁUŻYŁ! Zabijałem by przeżyć?! A co niby robisz ty? Zabijasz by chronić siebie, mnie i swoją rodzinę ty…! - Furia w jego oczach nie pozwoliła nastolatkowi przemówić. - Myślałeś, że uczyłem cię po to byś został Hokage? Uczę cię dlatego, byś mógł obronić sobie i swoich bliskich, byś mógł zabić tych którzy im zagrażają!
Nie powiedział nic więcej zostawiając Naruto samego ze swoimi myślami. Kurama wiedział, że blondyn zacznie zmieniać swój tok myślenia, ale wiedział również ile to może zająć, jemu samemu zajęło to rok. Do tego, młodszy miał stosunkowo trudniej, spojrzenia ludzi, ich głosy... Cała ta wioska wręcz krzyczała, że jest potworem, bestią, demonem. Na ulicach było słychać więcej diabelnych określeń, niż w piekle.
~Teraźniejszość - klon Naruto~
Mimowolnie jękną, oryginalny On kazał mu zgrywać idiotę, ale nie sądził, że będzie to takie trudne. Otaczali go idioci którzy myśleli, że jest idiotą. Prócz Kakashi'ego, który uważnie przyglądał, się jego poczynaniom. Nie uwierzył w opowiedziana mu historie? Domyślił się, że coś jest nie tak?
Oczywiście, nie było to zbyt trudne, niektóre aspekty nie były tak dopracowane jak blondyn chciałby by były, ale i tak historia była w miarę wiarygodna. Jednak, Hatake był inteligentniejszy, niż Naruto by chciał. Przede wszystkim był uczniem jego ojca i ulubieńcem jego matki, zaraz po Rin, oczywiście. Zapewne już wiedział, ale dopóki nie poruszy tematu, mogą dalej ciągnąć grę. Nie chciał go zabijać czy poddawać iluzji, nie był pewien, czy zdoła, ale przede wszystkim nie chciał, nie jego.
Naruto od zawsze był trochę bardziej uczuciowy niż by chciał, trochę mniej odporny, ale mimo całej tej otoczki nieszkodliwego, uczuciowego chłopca był gotowy na wszystko by chronić swoich bliskich.
Zastanawiał się co robi teraz Yuko, młoda pół Namikaze zżyła się z nim i często spędzali razem czas, myślała o nim jak o starszym bracie, a o Kuramie jako o wuju. Nie miała rodziców, zginęli kilka tygodni po jej narodzinach, a mała łączyła w sobie klan Namikaze i Iburi, członkowie drugiego klanu potrafili zamieniać się w dym, co sprawiło, że kilka tajnych organizacji chciało ja „zaadoptować” i zrobić z niej „pożytek”.
Gdy dziewczyna walczyła o swoją wolność przez przypadek natknęła się na blondwłosego klona szukającego ludzi jej krwi. Było to co najmniej podejrzane, ale z braku większych możliwości wybrała blondyna i została jego małą siostrzyczką.
Naruto odbudowywał w tym samym czasie wioskę wiru wraz z wujem, kuzynem jego ojca i kilkoma osobami z ich klanów, wioska liczyła w tedy niespełna trzydzieści osób, wszyscy mieszkali wspólnie w ruinach domu głównego, a on słał w świat klony tworząc tym samym siatkę szpiegowską, nie, oni byli lepsi od szpiegów, przekazywali informacje natychmiastowo, nie zdradzali nikogo i nie dało się ich rozpoznać. Lekko się uśmiechną i skoczył na kota przychwytując go. Cel osiągnięty, misja skończona.
-W końcu! - Wykrzyknęła uradowana Sakura. Różowowłosa wydawała się zmuszać do przychylnego patrzenia na Naruto, a nawet nawiązywać z nim rozmowy. W końcu byli drużyną, a chyba jako jedyna, dokładnie wiedziała co to znaczy. Musieli na sobie polegać i stać się do siebie druga rodziną, mieli spędzić ze sobą tyle czasu, że gdyby tego nie zrobili, byłoby to utrapieniem.
-Dobra robota drużyno. Wracajmy. - "Wykrzykną" Hatake. Nie wiedzieli, czy cieszy się z zakończenia misji, maska sprawiała, że nie dało się odczytać żadnych uczuć. Oko, które ani na moment nie przestawało śledzić tekstu książki, też niewiele zdradzało, bijący od niego chłód nakazywał wręcz odwrócić wzrok.
Ruszyli za mistrzem, po drodze oddając kota jakiejś staruszce i kłócąc się ze sobą o rzeczy tak mało ważne, że Naruto pragną prychnąć pogardliwie. To zabawne, że gdy on w każdej chwili może stracić wszystko, oni drą koty o to co zjedzą na obiad. Pozwolił sobie na chwile relaksu i rzeczywiście to zrobił, cicho, tak cicho by nikt go nie usłyszał, ale dalej zrobił! I gdy już miał zamiar krzyczeć, że zjedzą dzisiaj ramen do jego uszu dobiegł podniesiony, boląco znajomy głos.
- Zostawcie mnie! - Jego ciało rwało się do pomocy, ale nie wiedział, czy może zareagować, przekazał myśl oryginałowi a on wytłumaczył, że już zajmuje się tą sprawą. Hatake jednak poruszył się w stronę głosu instynktownie. Później mu za to podziękuje. Przy bramie stała dziewczynka, usilnie starając się nie dać dotknąć nikomu. Obok niej jak na zawołanie pojawiła się postać w białej masce z lisią podobizną, oryginał obiją ją delikatnie od tyłu, podniósł i usadowił na swoich barkach. Dziewczyna rozpoznając maskę, przestała się szamotać i z uśmiechem wykrzyczała:
- Braciszku! - Hatake stał przyglądając się tej scenie, On też rozpoznał ta maskę. Przekroczył bramę ówcześnie każąc drużynie odejść. Prawdziwy Naruto przyglądał się jak jego drużyna wykonuje rozkaz.
- Witaj. - Jego głos był cichy, dojrzalszy od tego, którym mówił na co dzień. - Proszę wybaczyć za mojej siostrze, nie miałem pojęcia, że zdoła nas dogonić.
-Jestem w połowie Namikaze! To oczywiste, że za wami nadążę! - Co prawda, nie nadążyła, ale w rezultacie i tak dotarła do celu. - Braciszku, gdzie Wujaszek? Nie ma go z tobą?
-Kurama pilnuje Amano-kage i Hiroshi-kage. - Cóż, jeśli miał nazwać ich jak przywódców, to jedyne przyszło mu do głowy. - A ty miałaś zostać w wiosce z ich żonami. Powiedz mi więc, co tutaj robisz lisiczko?
Ignorowanie swojego otoczenia mieli opanowane do perfekcji. Kakashi nawet nie śmiał im przerywać czując lekkie deja vu. Strażnicy którzy nie chcieli wpuścić dziewczyny również nie reagowali. Prawdopodobnie czuli się podobnie jak on: jakby oglądali jakieś przedstawienie, a aktorzy nie zaważyli by ich nawet jeśli komentowaliby spektakl.
- Chciałam zobaczyć wioskę liścia! Tyle o niej słyszałam! Po za tym, mają tu syna pani Kushiny! - Kakashi spiął mięśnie, a Naruto w duchu pogratulował dziewczynie wyczucia, cieszył się, że nie wyjawiła prawdy o nim mimo, że nikt nigdy nie rozmawiał z nią na temat jego tożsamości. Nikt nigdy nie powiedział jej, że była tajna. Była dobrze doinformowana, albo czytała w myślach. Naruto założył, że stare przyzwyczajenia zostały z dziewczynką i mimowolnie zawsze sprawdzała swoje otocznie. Okazała się być naprawdę skrupulatna. - Podpisaliście już sojusz? Podpisaliście prawda?
- Niestety Hokage-san rozmawia jeszcze z radą. - Mała zacisnęła ręce w piąstki co oznaczało, że o radzie też musiała słyszeć i zapewne nie były to dobre rzeczy. - Nie jesteś zmęczona? Goniłaś nas tak długo, założę się, że nie pomyślałaś o godzince snu czy porządnym posiłku. - Policzki dziewczyny poczerwieniały, a on uśmiechną się delikatnie. Nawet oni odpoczywali.- Choć zaprawdę cię gdzieś, gdzie będziesz mogła odpocząć.
Strażnicy zagrodzili im drogę, ale blondwłosy jakby nic sobie z tego nie robiąc przeskoczył ich idąc dalej, szarowłosy machną na nich ręką jasno dając do zrozumienia, że mają zostawić przybyszy, samemu udając się do dzieci oczekujących na jego powrót. Klon Naruto, starając się nie wyjść z roli, obsypał go głośnymi pytaniami, a on odpowiadał na wszystkie wymijająco. Co miał powiedzieć? Wszystko brzmiało by jak kłamstwo, a on nie chciał go okłamywać.
Komentarze
Prześlij komentarz