Głupek - Rozdział VI

Rozdział VI



    Yuko zasnęła z wycieńczenia zaraz po tym jak zjadła cztery miski ramenu. Jej zdolności i wytrzymałość były na bardzo wysokim poziomie, miała również potrzebne doświadczenie i prawdopodobnie przeprowadziła szczegółowy zwiad oraz zdobyła informacje o drodze, ale dalej była tylko dzieckiem. Dzieckiem zdecydowanie zbyt młodym by mogło nadążyć za grupą dorosłych nawet jeśli starało by się z całych sił.

    Blondyn nie był pewien, czy sam by nadążył, a mała pokonała tą odległość w zaledwie kilka godzin dłużej. Kuzyn jego ojca spał jak zabity po całej podróży i zapewne dziewczynka będzie spała o wiele dłużej od niego.

    - Przepraszam za wtargnięcie i wcześniejsze opuszczenie pokoju bez słowa, pojawiły się komplikacje. - Naruto pojawił się w gabinecie Hokage strasząc tym samym wszystkich prócz Lisa. Nikt nie pytał co się stało, choć wiedział jak Hokage ściska się w środku. Nie był jego Anbu więc nie musiał się mu tłumaczyć. Liczył, że któryś z kage wiru zapyta, ale ci jedynie skinęli głową witając przybysza z powrotem.

    Tylko lis uśmiechną się zawadiacko co zobaczył tylko niebieskooki bo maski zasłaniające im twarze, w jego umyśle nie istniały. Kurama, który oczywiście wiedział o wszystkim z pierwszej ręki, nie mógł się powstrzymać przed skomentowaniem:

     Yuko jest trochę podobna do ciebie gdy zaczynaliśmy nasz trening.  Naruto wzdrygnął się na to wspomnienie. Mimo, że teraz jego treningi były dużo cięższe niż te na początku dalej pamiętał czas gdy codziennie zasypiał już w trackie podchodzenia do łóżka.  Cóż, może trochę bardziej zdeterminowana.

    Odruchowo wykonał gest, jakby ktoś wbijał mu nóż w serce. Cóż, miał do tego pełne prawo, jego słowa były niczym ostrze przecinające go. Nie był zdeterminowany, ha! Przecież to nie on męczył się cały trening gdy pewien głupi lis spał w najlepsze!

    — Nie jestem głupi, smarkaczu. - Warkną wściekle Kurama uderzając go lekko w tył głowy. Zdezorientowany wuj Naruto lekko odwrócił do nich głowę rzucając karcące spojrzenie, choć wszyscy wiedzieli, że po prostu też chciał wiedzieć o czym rozmawiają.

    Było to zapewne sto razy ciekawsze niż konwersacja starszego blondyna z starcem.

    - Ile klanów jest w wiosce? - Namikaze wyprostował się. Z przebywających w pokoju reprezentantów wiru był jedynym całkowicie zaangażowanym w rozmowę, ale mimo wszystko nie wiedział co klany miały tu do rzeczy. Lekko pstrykną palcami, a Naruto słuchający ich jednym uchem znikną i pojawił się ponownie, tym razem ze zwojem, ów zwój, zawierał informacje o wiosce włącznie z jej klanami. - Cóż, to powinno wystarczyć.

    Mrukną Hokage po otworzeniu zwoju. Przeanalizował tekst kilka razy, robił to zbyt wolno, Namikaze zdążył zmrozić każdego spojrzeniem, a jego niebieskie oczy same w sobie były nienaturalnie zimne. Kuzyn Minato był straszny, bynajmniej stwarzał takie pozory bo tam naprawdę, był ciepły i rodzinny jak mało kto. Naruto zazdrościł mu tej maski lodowatego spokoju. Nie potrafił jej przybrać, ale za to idealnie zgrywał głupiego i głośnego idiotę. Jego klon jednak średnio radził sobie z tym zadaniem, więc gdy Kakashi poprosił go, by został jeszcze chwilę, głośno przełkną ślinę.

    - Kim ON dla ciebie jest? - Od razu zrozumiał o kogo chodzi, było to wręcz zbyt oczywiste. Hatake wydawał się podenerwowany, ale dalej utrzymywał stoicki spokój na twarzy. Tylko jego oko, drgało podziwiając wszystko wokół, ale nie racząc spojrzeniem Naruto.

    - Kyuubi jest moim przyjacielem, rodziną, jest pierwszym który wyciągną do mnie pomocną dłoń. - Łapę. Uśmiechną się lekko po tej wypowiedzi. Kurama w rzeczywistości znaczył dla niego dużo więcej niż przyjaciel, ale nie mógł porównać go do nikogo innego, gubił się w swoich uczuciach więc to określenie wydawało się najbardziej trafne.

    - Jak długo wiesz? - Blondyn milczał – Jak znalazłeś rodzinę? Jestem pewien, że blondyn z dziewczynką to twój klon, jestem również pewny, że stoisz za całym zamieszaniem z sojuszem. Więc, Naruto? - Klon wyczuł zagrożenie, nieważne jak bardzo szarowłosy się o niego troszczył, niektóre informacje wolał zachować dla siebie. Zwłaszcza te, dotycząc wioski, Hokage ma niezbędne informacje o niej, więcej wiedzieć nie muszą.

    - Wiem odkąd skończyłem piąty rok życia, a sprawy wioski pozostawię dla siebie, jak wiesz, sensei, moi bliscy przybyli podpisać traktat pokojowy z Konochą, więcej informacji może mistrz uzyskać u Hokage. - Starał się utrzymać spokój w oczach, jednak wiedział, że jego emocje znajdują w nich swoje odbicie, jego głos był zimniejszy, ale równie cichy, co zazwyczaj. Już nie przypominał wiecznie radosnego idioty, a skłaniał się bardziej ku poważnemu Minato. Nie umknęło to byłemu anbu ponieważ kontrast raził aż raził w oczy, chłopak z dziecka stał się zmęczonym życiem starcem.

    - Rozumiem… - O nic więcej nie spytał, ale Naruto ostrzegł, go że powiedzenie prawdy komukolwiek, może równać się z zagładą wioski liścia, już Kurama o to zadba. Choć w tej chwili w żaden sposób nie można go było uznać za niebezpiecznego. Ciało astralne Naruto bawiło się jego włosami plotąc je w warkocz potem rozplatając i po raz klejony powtarzając czynność, obydwóm nudziło się niezmiernie w czasie gdy rada dyskutowała. Nie tylko im, wuj Naruto z całej siły próbował przekonać blondwłosego kage, do swojego pomysłu. Przecież każdy kage jakoś się nazywa, a Ramenkage brzmi tak pysznie! Namikaze jednak skutecznie ignorował obecność oraz słowa rudowłosego.

     Naru...  Kurama zamruczał niczym kot, co było dość dziwne — w końcu był lisem, gdy chłopiec przez przypadek dotkną jego uszu. Naruto, zdziwiony reakcją przyjaciela, po raz kolejny złapał go za ucho tym razem masując je troszkę. Kurama pisną i lekko się zaczerwienił, czego nie dostrzegł by gdyby lis nie był w ludzkiej formie, ale gdy już odzyskał głos spojrzał na blondyna gniewnie.  Co robisz smarkaczu?

    — P-przepraszam Sensei!  Wykrzyczał spanikowany jasno dając do zrozumienie, że żałuję swojego postępowania. Naruto nigdy nie krzyczał, no chyba, że odgrywał role bądź gdy był czymś zawstydzony.  T-to się więcej nie powtórzy dattebayo...


    —  Coś czuję, za nauczymy się dzisiaj kontrolować naturę ognia.  Chłopiec znieruchomiał. Opanował naturę wody, błyskawicy i wiatru, nauka każdej w jakiś sposób dawała mu popalić, a ogień wcale nie brzmiał bezpiecznie.  Tak, to dobry plan przygotuje maść na oparzenia.

    Uśmiech lisa był zabójczy, ale Naruto nie zdążył zahamować jego sadystycznych popędów zanim w pokoju zapanowało poruszenie. Kurama skupił się tracąc iskierki radości i przybierając neutralny wyraz twarzy. Naruto również natychmiastowo odzyskał świadomość.

    - Postanowiliśmy zawrzeć rozejm, ale nie znaczy to, że oddamy wam chłopca. - Hokage hardo spoglądał w zimno niebieskie oczy kuzyna Minato, znali się, chłopiec dowiedział się o tym stosunkowo niedawno i nie był do końca pewien jakie emocje powinien czuć jeśli chodziło o tę sprawę.

    Kiedyś, jeszcze za nim przyszedł na świat Amano usłyszał o żółtym błysku konchy, synu ich byłego wodza, jego wuja i tego, kto pracowicie miał rządzić klanem który teraz spoczywał na jego barkach. Wtedy była to zaledwie garstka ocalałych po masakrze którą udało mu się zebrać, nie chciał władzy, nie oczekiwał niczego, prócz rodziny. Gdy jednak przybył pomówić z ojcem Naruto ten wydawał się rozbawiony, nie zamierzał opuścić wioski, miał gdzieś ich klan, ponieważ to w wiosce miał swoich najbliższych. Dla zimnookiego wydawało się to absurdem, ale po tym, jak czwarty Hokage wyśmiał go i wyrzucił, zrozumiał, że jego kuzyn nie uważa go za część swojej rodziny, za część swojego życia. Odszedł więc posłusznie i przysiągł, że nie pojawi się nigdy więcej. To była naturalne reakcja: czuł urazę, ale nie do Minato, a do wioski która go trzymała, ale gdy usłyszał co się stało, wrócił niemalże natychmiast prosząc, by trzeci Hokage oddał mu dziecko, by oddał mu Naruto.

    Starzec nic chciał o tym słyszeć i nie miał najmniejszego zamiaru tego robić, powiedział mu wtedy jaka będzie przyszłość blondyna: Życie jako Uzumaki z lisem w środku, bycie bronią tej cholernej wiochy i obiektem nienawiści. Gdyby nie było tam wtedy anbu, kage już by nie żył i Amano zdecydowanie by za nim nie płakał.

    - Czy on chociaż wie, kim tak naprawdę jest?! - Nerwy mężczyzny nie wytrzymały, tym razem nie dał się złapać, nikt nawet nie zdążył drgnąć. Wtedy był tylko dwudziestolatkiem, przeżywał swoją pierwszą miłość, chronił swój klan i chodził na mniejsze misje by mieli z czego wyżyć. Teraz był trzydziestokilkuletnim mężczyzną, miał żonę, córkę i rządził wioską. Wtedy był małym zagrożeniem, dzisiaj był zdecydowanie niebezpieczny, Naruto wątpił by anbu dało mu teraz radę, zwłaszcza, że brat Kushiny emitował morderczą aurą co zapewne nie zachęcało nikogo do podejścia bliżej.

    - To Uzumaki Naruto, pojemnik demona, o to, kim jest. Jest tylko małym demonem.    - Kurama niemalże natychmiast znalazł się za Hokage, teraz starzec miał twa kunai'e przy szyi, a ciała wszystkich którzy mogli by przeszkodzić w egzekucji oplatały łańcuchu klanu Uzumaki.

    - Gdyby nie obietnica, którą każdy z naszej trójki złożył, byłbyś martwy starcze. - Basowy głos Kuramy sprawił, że każdy w pomieszczeniu wzdrygnął się. Lis o mało co nie wypuścił swojej czakry, o mało co ich nie zabił, ale blondyn nie wyciągną ręki by go potrzymać. - Naruto jest kimś więcej niż ci się wydaje.

    I rudowłosy miał racje, ale Naruto nie był wstanie jakkolwiek zareagować. Stał patrząc na swojego "dziadka" z niedowierzaniem. W jego oczach odbiła się rozpacz, ale na twarzy znajdował się uśmiech, po policzkach spłynęły łzy, cieszył się, że miał na twarzy maskę. Teraz lis był jedynym który mógł zauważyć jego słabość. Tylko Kurama wiedział, że blondyn płacz ponieważ Naruto płakał bezgłośnie.


Komentarze