Głupek - Rozdział I

Rozdział I


    Nigdy tak naprawdę nie przypuszczał, że stanie się mordercą. Oczywiście - pragną być ninja i wiedział, że wiąże się to z odbieraniem życia, ale on zaczął podchodzić do sprawy tak lekko, że czasem bał się sam siebie. Był anbu i jak większość anbu powoli stawał się bezwzględny mimo, że nie chciał. Naprawdę nie chciał zabijać. 

    A przynajmniej tak na początku myślał, szara prawda szybko wyrwała go z kolorowego świata zwanego dzieciństwem. Naruto porzucił wierzenia i stał się bezwzględny by chronić swoja rodzinę, rodzinę której tak długo pragną. To było dwa, trzy lata temu, gdy natkną się na kogoś o znajome brzmiącym nazwisku "Uzumaki" to była niespodzianka nie tylko dla niego. Sześciolatek, prawie siedmio, podróżujący po innych krajach samotnie i trzydziestokilkuletni aktualny przywódca części klanu Uzumaki, który "nie istniał". Na początku trudno było czerwonowłosemu uwierzyć w słowa malutkiego blondyna który nijak nie przypominał reszty szkarłatnowłosych Uzumakich. Dopiero imię jego matki sprawiło, że rozmowa nabrała niespodziewanego zwrotu akcji. Oczywiście - nie takiego którego Naruto by sobie życzył. 

    - Kim jesteś by wymawiać imię mojej siostry?! - Krzykną wtedy mężczyzna. Wyjmując niezgrabnie katanę. Zbyt niezgrabnie by było to można uznać, za niechlujność. Mężczyzna nieczęsto używał broni, samo śniące ostrze dawało dużo do namysłu. Luki w postawie... Sam blondyn dopiero wtedy zaczynał, ale było to zdecydowanie lepsze niż to, co prezentował mężczyzna. Gdy spojrzał na to z perspektywy czasu wiedział, że katana była bezpieczniejszym rozwiązaniem niż emanowanie tak wielkimi pokładami czakry jakimi niegdyś Uzumaki się szczycili. - Odpowiadaj!

    - Jestem Naruto. - Powtórzył chłopiec po raz setny podczas tej rozmowy. - Naruto Uzumaki-Namikaze, syn Kushiny Uzumaki, krwawej habanero, i Minato Namikaze, czwartego Hokage, "błysku Konohy". - Mimo wszystko kolejne przedstawienie również nie przyniosło rezultatów. To powoli stawało się irytujące, aż w końcu postanowił się poddać i wykrzykną wściekły. - Nie ważne! Po prostu mnie zostaw dattebayo! 

    Słysząc ostatnie słowo trzydziestolatek zamarł, a potem jak w amoku chwycił jego ramię wypowiadając cicho, ociekające żalem:

    - Czekaj. - Blondyn nie miał zamiaru, dalej krocząc przez siebie dopóki nie napotkał oporu. - Zaczekaj proszę. - I czerwonooki odwrócił się w kierunku swojego wuja. Czerwonooki. Trzydziestolatek puścił jego rękę jak oparzony. - Jesteś...?

    Niedokończone pytanie wystarczyło, by wściekłość w nim ostygła, jak płomień zapałki zlany lodowatym kubłem wody. Nagle blondyn zaczął się wycofywać, przypominając spłoszone zwierzę, powoli, do tyłu, cały czas obserwując ruchy potencjalnego oprawcy. 

    - Nie, czekaj, w porządku. - Mimo wszystko postawa blondyna się nie zmieniła. To, że mówił "w porządku" nie znaczyło, że było w porządku. - Naprawdę, nie obchodzi mnie kogo masz w sobie, okay? - Nie okay, to nie było normalne. Powinien był przerazić się, zacząć uciekać bądź zaatakować, to było okay. To było normalne. - Dobrze, możesz mi nie wierzyć, ale ja ci wierzę. Wierzę ci, więc w porządku jest zaprosić cię na ramen w ramach przeprosin za wcześniej. 

    Zauważył, że nie było to pytanie i nie spodobało mu się to. Basowy głos mówił "nie" i miał rację. Miał racje, ale mimo wszystko... Ramen. Ramen był sensem życia. 

    - O-okay. - Odpowiedział chłopiec cichutko. - Chodźmy na ramen.

    Starszy mężczyzna z lekkim uśmiechem ruszył w stronę stoiska. Właściciel uśmiechną się widząc ich ponownie, to nie tak, że niedawno opuścili to miejsce kłócąc się o tożsamość blondyna, wcale nie tak...

    Kilka lat później wraz z Amano Namikaze stworzyli małą wioskę. Będąc dokładniejszym, Hioshi, bo tak nazywał się brat matki Naruto, zaproponował odbudowanie starej wioski wiru, a klan Namikaze przystał na ten pomysł nie chcąc porzucać Naruto, który należał do głównej gałęzi ich klanu i któremu to Amano w przyszłości pragną powierzyć władze. Tak więc wioska wiru powstała z popiołu, była jeszcze mała, zaledwie kilka dużych domów i wszyscy kotłowali się w nich nocą by rano dalej rozbudowywać wioskę, iść do pracy w niedaleko położonych miejscowościach czy szukać innych członków klanu. O dziwo, Uzumakich i Namikaze łączyło nie tylko DNA Naruto. Dwa małe klany złączyła podobna historia. Zniszczeni, zdradzeni i sponiewierani. Tacy właśnie byli członkowie tych dwóch klanów nad którymi dalej wisiało piętno dawnej masakry.

    - Kurama. -  To był pierwszy raz, gdy blondyn wypowiedział te imię na głos, brzmiało ono w jego ustach tak lekko, jakby nie mówił o dziewięcioogoniastej bestii, demonie, a o bóstwie łaskawym oraz nadzwyczaj dobrym.  Niebieskooki uśmiechną się przez łzy bólu które towarzyszyły całej ceremonii. Brak klucza sprawił, że była ona niezwykle bolesna, ale Naruto nie zamierzał czekać na jego odnalezienie. Pragną w końcu uwolnić swojego przyjaciela. - Z-zaczekaj jeszcze trochę, proszę.

    Chwila, jeszcze chwila a to, co nazywane było potworem odzyska wolność, kilkuletnie osłabienia chłopca wynikało z wyczerpujących przygotowań do bolesnego rytuału uwolnienia, który miał jednocześnie zapewnić im obu, że lis nie wpadnie w furię. Jeszcze tylko chwila a ich wspólne cierpienie się skończy. Nastolatek czuł niepokój, był z lisem wystarczająco blisko by znali się lepiej od samych siebie, jednak teraz, gdy zakończy się ten przeklęty rytuał, czy dalej będą blisko, czy dalej będą TAK blisko? Wiedział, że po rytuale lis dalej będzie mógł leczyć jego rany, zanadto, będzie mógł walczyć u jego boku i Naruto naprawdę tego pragną, ale obawy nie chciały zniknąć. Za chwilę, którą oboje mogli porównać do wieczności, będą mogli spotkać się materialnie, prawdziwie, namacalnie. Od spotkania dzieliła ich tylko godzina, godzina nieustającego bólu który w normalnych okolicznościach byłby śmiertelny.

    Nagle umysł w umyśle Naruto zrobiło się głośno, tak głośno, że nie umiał się odnaleźć. I w ten coś jakby pękło, głuchy huk niosący za sobą uderzenie metalu dobiegł do uszu wszystkich mnichów w świątyni. Brama, otworzywszy się, uwolniła lisa, a w blondyna uderzyła potężna, trochę złowroga, czerwona czakra, uderzyła w niego nieco zbyt gwałtownie, zbyt mocno, lekko boleśnie. Jednak ból nie trwał długo: Chłopiec drgną gdy błogie uczucie spokoju i ciepła opanowało go. Moc Kuramy wnikała w niego, a jej obecność uzupełniała pustkę pozostawioną po lisie. Naruto już wcześniej posiadał wielkie zasoby czakry, ale przy pomocy lisa, niebieskooki wątpił by kiedykolwiek mu jej zabrakło.

    - Dzieciaku.- Odwrócił głowę w stronę tak dobrze zaznanego mu głosu. Demon był ogromny, leżał on na zimnej, marmurowej posadzce która idealnie poskreślała rude futro. Kyuubi leżał, ale pomimo tego jego uszy haczyły o świątynny sufit, był wielki, większy, niż Naruto przypuszczał.- Cieszę się, że mogę cię ujrzeć.

    Ach, Naruto znowu płakał. Łzy szczęścia spływały po jego policzkach gdy z wargami wykrzywionymi w uśmiechu patrzył na dziewięcioogoniastą bestie. On również się cieszył, zaczął nawet planowa ich wspólną przyszłość, w której Kurama razem z nim będzie doglądać dzieciaków, budować domy, odstraszać potencjalne zagrożenie...  Był tak szczęśliwy, że zgubił myśl o tym, co planował zrobić, gdy ujrzy lisia naprawdę. I choć Naruto się zgubił jego ciało pamiętało: Dziecięca osobowość zwyciężyła, a chłopiec upadł na lisa lekko łkając, to nie było ciało astralne, lis tu był, realnie.

    - Tak się cieszę, tak bardzo się cieszę...- Bełkotał mocząc mięciutkie futro słoną cieczką. Po chwili pozwolił by Kurama go odepchną przyjmując fakt, że może przytulał go trochę zbyt długo i zacisną powieki czekając na słowa upomnienia, ale gdy poczuł, że znów jest przytulany, tym razem przez ludzkie ręce, zrozumiał, że lisiemu demonowi wcale nie przeszkadzała czułość.  Kurama w ludzkiej formie był przystojny, wręcz nieprzyzwoicie perfekcyjny, blondyn naprawdę nie potrafił przywyknąć do myśli, że rudowłosy, zdecydowanie najpiękniejszy mężczyzna na świecie jest jego lisem. Wcześniej wymieniowy ubrany był w yukate białego koloru z złotymi zdobieniami, miało ono specjalne wycięcie na dziewięć ogonów i wyglądało dość nierealnie. Włosy lisiego demona były ozdobione złotymi spinkami które dobrze komponowały się z szatą. Naruto nie mógł się oprzeć i chwycił jedno pasmo długich do ziemi włosów Kyuubi'ego i musiał przyznać, że były jedwabiste niczym jego futro. Niebieskooki odwrócił wzrok by spojrzeć na świt w który lis wbijał czerwone ślepia tak silnie, że młodszy zaczął martwić się o jego wzrok. - Kurama, to już nie długo, prawda?

    Mężczyzna przytakną a kąciki jego warg drgnęły ku górze, już nie długo do wybrania drużyn, co raz bliżej rozpoczęcia kolejnego z aktów blondwłosego aktora, który chyba jako jedyny, naprawdę starał się być zwyczajnym, tym najgorszym i z czasem rola stała się jego wizytówka, był głupim dzieciakiem w pomarańczowym kostiumie, nieukiem, włóczęgą, sierotą. Naruto Uzumaki był w rzeczywistości dobrym aktorem. Czego lisi demon, niestety, nie potrafił zaakceptować.



###



    Czekał, z niecierpliwością wyczekiwał, aż wskażą mu jego drużynę, w duchu modlił się by być z kimś w miarę zwykłym, nie wyróżniającym się i... I przeciętnym, tak bardzo pragną przeciętności... Przez te kilka miesięcy naprawdę ciężko pracował pomagając w wiosce. Nie pamiętał już nawet ile klonów stworzył i na ilu budowach się udzielał, ale teraz nastolatek chciał jedynie odpocząć, chciał uwolnić się od tej energicznej maski choć na chwilę, jeden moment, bądź wieczność.

    - Drużyna siódma pod nadzorem Jōnin'a Kakashi'ego Hatake: Sasuke Uchiha, Sakura Haruno i... - Serce chłopaka przestało bić, a jego oczy przygasły. Wydawało mu się, że spada w czarną otchłań z której nie będzie mógł powrócić, wiedział, że zaraz ich sensei wypowie jego imię, a marzenia o przeciętnej drużynie, lęgną w gruzach. - Naruto Uzumaki

    Odwrócił głowę w stronę piszczącej dziewczyny i zimnego chłopaka, Sakura zaraz po tym jak przestała piszczeć obrzucić go pełnym nienawiści spojrzeniem. Jej też nie podobało się, że będą razem w drużynie. Blondyn naprawdę liczył na chwilę odpoczynku, ba, liczył na nią z całego serca. Używanie klonów dwadzieścia cztery godziny na dobę wykańczało nawet jego. Musiał być w dwóch miejscach na raz, musiał grać rolę głupka i oduczyć się jej przybierania, nie wspominając nawet o bawieniu się w szukanie potencjalnych sojuszników oraz osób, które mogły należeć do któregoś z klanów mówiąc w pięciu językach na raz i przyswajając wszystkie te informacje krzycząc i śmiejąc się jak idiota.

    - Wszystko będzie dobrze - zapewnił lis głosem sennym i pełnym zmęczenia. Naruto wiedział, że jego przyjaciel nie próżnował, nauczał dzieci w wiosce a nawet wyznaczył im już drużyny, mimo, że z lis był typem osoby która mogłaby przespać życie. O dziwo nikt z Wiru nie miał nic przeciwko nauką Kyuubi'ego, wręcz przeciwnie, z chęcią przyprowadzali dzieci by rudowłosy demon przekazał im choć cząstkę wiedzy. Kurama musiał przyznać, że każda osoba posiadająca choć krople krwi któregoś z klanów była wybitnie uzdolniona, jednak żadne z dzieci jeszcze nie dorównało Naruto który z resztą był, aż ZA bardzo uzdolniony. Wioska klanu Uzumaki-Namikaze po woli zaczynała istnieć a za sprawą dziewiecioogoniastego, wszystko szło w niej sprawniej. Pomoc udzielana przez lisa była ogromna mimo, że i tak ograniczona przez fakt, że nie mógł korzystać swobodnie ze swojej czakry a mała nacja początkowo składająca się tylko z dwudziestu osób wzrosła do dwustu.

    - Powinieneś odpocząć - wiedział, że nie musiał mówić o tym Lisowi, wiedział to bardzo dobrze, ale z jakiegoś powodu chciał mu odpowiedzieć, tak po prostu, miał zachciankę, a nie należał do osób powstrzymujących się, jeśli sytuacja tego nie wymagała.

    - Nie wierze, że będę musiała się użerać z takim głupolem jak ty. - Wymamrotała różowo włosa gdy tylko zostali sami, jej spojrzenie sprawiało, że chłopak najchętniej usuną by się w cień, zniknął. To spojrzenie, pełne irytacji jak i nienawiści, pomimo, że widział je często, za każdym razem, bolało.

    - Banda idiotów. - Zdanie wypowiedziane przez chłopaka nie tyczyło się jedynie Naruto, ale różowowłosa zdawała się tego nie zauważyć, zignorowała w pełni blondyna i bez przeszkód paplała patrząc na młodego Uchihe z miłością w oczach. Syn czwartego Hokage westchną przeciągłe i pogrążył w myślach. Znał Kakashi'ego choćby z widzenia, nigdy co prawda nie zamienili słowa, ale szarowłosy ninja poświęcał mu cały swój wolny czas, opiekując się nim  z daleka i broniąc go. Wiedział, jakiego typu osobą był ich sensei i był więcej niż zadowolony, że to akurat Hatake przyszło ich nadzorować. W końcu był to uczeń jego ojca, a blondyn czuł potrzeba dowiedzeni się o swoich rodzicach czegoś więcej z innego źródła niż Kyuubipedia. Ponieważ Kurama wychwalający jego matkę na wszystkie sposoby nie posiadał zbyt dobrej opinii o Minato; nienawidził go odkąd dowiedział się, że Kushina się w nim zakochała. Bał się, iż blondwłosy idiota, jakim był jego ojciec, zrani czerwonowłosą i złamie jej szczere, kruche serduszko. Był nadopiekuńczy, ale miał ku temu swoje powody.

    Naruto wstał, przez chwilę podtrzymał się ławki by odzyskać wzrok i ustabilizować rozchwiane ciało, założył sztuczny uśmiech na twarz i podszedł do tablicy. Zabrał z niej gąbkę i umieścił ja nad drzwiami do sali, jego pułapka była gotowa. Niebieskooki naprawdę starał się być kreatywny, ale nic nie przychodziło mu do głowy, jedyne o czym myślał, to sen.

    - Posłuchaj mnie, bałwanie, to nie możliwe by doświadczony Jōnin wpadł w tak prosta pułapkę, po za tym, zniszczysz o nas opinie idioto, ściągnij to z tamtą na-tych-miast!!! - Jej pisk był na tyle głośny, by wyczerpany lisi demon zbudził się i z mordem w oczach spojrzał na Sakure. Lis był zły, Kuramie nie powinno się przeszkadzać podczas snu, ale o dziwo uśmiechną się tylko i bez krzty negatywnych emocji w głosie mrukną do blondyna sennie:

    - Jako, że od teraz jesteście drużyną, przejmiesz jej karę i grzecznie pod koniec dnia zrobisz swój dzienny trening dwa razy. - Nie wiedział, dlaczego Kurama nagle staną w obronie pojęcie drużyny, ale nie kwestionował jego słów. Mimo wszystko gdyby Namikaze mógł zabijać spojrzeniem Sakura kopnęłaby w kalendarz, ukrył swoją intencje za głupkowatym uśmiechem i usiadł do ławki. To było dość dziwne, Kurama nigdy nie karał go za błędy innych i zdecydowanie nie popierał polegania oraz obrony nikogo kto żyje w tej wiosce. - Oni są twoją drużyną.

    W ten drzwi otworzyły się, a pułapka Naruto zadziałała idealnie i, i tak szare, włosy nauczyciela osłoniły się kredą. Kakashi zamyślił się chwilę, a przynajmniej starał się wyglądać na zamyślonego, w końcu westchną, rozejrzał się po klasie i rzekł krótko:

    - Moje pierwsze wrażenie o drużynie? - Zapytał sam siebie i znów zawiesił. Naruto musiał przyznać, że przypominał teraz trochę zirytowanego Kurame, zachowywali się podobnie. - Nie lubię was, za pięć minut na dachu - i znikną wywołując ciche "puf". Szczera nadzieja kryjąca się w niebieskich oczach odbiła się na jego twarzy. Naruto naprawdę liczył, że zdołają nawiązać przyjazne relacje.

    - Pięknie, po prostu pięknie. - Zirytowała się nastolatka i tylko prychnęła widząc świecące oczy Naruto. Poczuła dziwne kucie w sercu i nie czekając długo udała się na schody, postanowiła go zignorować, dobrze, tak będzie łatwiej dla nich obu.

    Za różowowłosa wyszedł Sasuke nawet nie racząc blondyna spojrzeniem. Czarnowłosy był zimny jak to miał w zwyczaju odkąd jego rodzony brat wymordował prawię cały klan Uchiha. Naruto nie wiedział dlaczego starszy z braci postanowił wymazać istnienie ich klanu, ale podejrzewał, iż nie zrobił tego bezpodstawnie, zostawił bowiem brata siejąc zamęt w jego sercu. Sasuke Uchiha był rozdarty, nie ufał własnym uczuciom więc przestał je pokazywać. Można było rzec, że podobnie czuł się Naruto, ale jego przypadek był trochę inny, jego maski były zazwyczaj emocjonalne, w żadnym wypadku nie podobne do jego prawdziwej twarzy, zakładane po to, by nikt nie zorientował się, że stanowi większe zagrożenie niż Hokage wioski liścia przypuszczał.

    Gdy w końcu wgramolił się na dach budynku, ujrzał trzyosobową grupkę, różowowłosa zajmowała się podziwianiem Sasuke który dla kontrastu wydawał się jej nie zauważać. Przerzucił spojrzenie z rówieśników na mężczyznę o szarych włosach . Kakashi czytał jedną z książek które kiedyś dla żartu polecił mu Kurama, syn Kushiny nie zdawał sobie sprawy, że lisi demon żartuję i przestudiował wszystkie dostępne książki z tej serii, jedyne co chciał wtedy zrobić, to zakopać się w pościeli i przestać istnieć, dla siedmiolatka było to zdecydowanie za dużo, spytał on potem Kyuubi'ego do czego potrzebne mu będą informacje zawarte w tych książkach, a lis, który oczywiście przespał całą akcje, zaczął bezsilnie przepraszać dziecko.

    Naruto zbliżył się do grupy niepewnie i usiadł niedaleko kopiującego ninja, a gdy syn białego kła zorientował się, że wszyscy są obecni westchną przeciągle z lekkim hukiem zamykając swoją lekturę.

    - Przedstawcie się, co lubicie, czego nie, jakie jest wasze marzenie...- Jego ton głosu był zarówno zimny jak i znudzony, Naruto wiedział w jaką grę gra ich nowy sensei, oboje grali role do których się nie nadawali. - Różowa, możesz zacząć.

    Ponaglił.

    - Ale sensei, jak mamy to zrobić? - Spytała po czym dodała szybko: - Może nam mistrz pokazać?

    Nie. Choć nie wypowiedział tego na głos, blondwłosemu zdawało się, że Kakashi odmówił wręcz natychmiast po zadanym pytaniu. Ku zdziwieniu blondyna, nie zrobił tego.

    - Jestem Kakashi Hatake. Nie mam pragnienia wyjawiać wam moich lubianych i nielubianych rzeczy... Moje marzenia na przyszłość... Hmm... Odnośnie moich hobby... Posiadam dużo hobby...-Blondyn zamarł, mylił się, Jōnin zdecydowanie dobrze czuł się odgrywając swoją role, przez chwilę nawet przemknęło mu przez myśl, że to nie maska, ale to BYŁA maska, rola która Kakashi grał. A odgrywał swoją rolę dobrze, nawet lepiej, niż robił to Naruto. - Teraz twoja kolej, blondynie.

    - Tak!!! - Wykrzyknął rozradowany wybudzając się tym samym z lekkiego szoku, uśmiechną się pogodnie i z radością w głosie, przemówił. - Nazywam się Naruto Uzumaki, lubię, nie, ja KOCHAM ramen - I nie było to kłamstwo - nie lubię czekać tych trzech minut które potrzebne są do jego przygotowania... Moim hobby jest jedzenie ramenu, a marzeniem... Moim marzeniem jest zostanie najsilniejszym Hokage tej wioski!!!

    Głośno, za głośno. Dobrze. Lis posłał nastolatkowi szczery, pełny współczucia uśmiech. Wiedział ile energii wkłada w to jego podopieczny i był z niego dumny, ale jak można być dumnym z czegoś, co wywołuje płacz każdego wieczora? Nie można, pomimo tego był dumny, bo jego podopieczny był na tyle silny, by nie przestawać płakać.

    - Nazywam się Sasuke Uchiha, to co lubię a czego nie to zdecydowanie moja sprawa, hobby nie mam, robienie nieistotnych rzeczy nigdy mnie nie pociągało, co do marzeń... Mam cel, muszę zabić pewną osobę. - Jeśli nie pragną śmierci blondyna, w którego wbijał teraz morderczy wzrok, to zdecydowanie mówił o swym bracie. Naruto nie rozumiał jak można chcieć zabić kogoś kto kocha cię bez warunkowo, ale nie była to sprawa ani jego, ani jego rodziny, więc została mu obojętną. 

    - Dobrze, ważne jest mieć jakiś cel w życiu. - Mrukną Hatake jakby z irytacją wiercąc w ostatnim Uchiha dziurę. Może wiedział coś, czego nie wiedział blondyn? To było bardzo prawdopodobne. - No dobrze, spotkamy się jutro rano, nie jedzcie śniadanie, no chyba, że pragniecie zwymiotować je po chwili. - Blondyn zapamiętał, by jednak je zjeść, znając Kakashi'ego, a znał go na tyle dobrze na ile dobry był jego wywiad, szarowłosy się spóźni. - Do zobaczenie.

    Jak na zawołanie wszyscy wstali, zbyt szybko by świat przemęczonego Naruto za nimi nadążył, ale nie upadł, to był postęp. Kakashi znikną chwilę po potwierdzeniu, że wszyscy zrozumieli. Znikną jak każdy ANBU który był za leniwy na pójście na piechotę, w kłębie białego dymu. Blondyn przyznał bez oporu, że i on pozwolił sobie na to, gdy tylko został sam. 

    Jego mieszkanie przywitało go grobową ciszą i nową obelgą na drzwiach. Wyczuł w pomieszczeniu czakrę Kakashi'ego, co jasno dało do zrozumienia, że Jōnin wykonał podstawowe zadanie Jōnin'a nadzorującego i odwiedził domy podopiecznych. Z nim i Sasuke nie miał problemu, może u Sakury zeszło mu dłużej, bo był niemal pewien, że zaproponowano mu ciasto, herbatę i obiad, jeśli nie wprowadzenie się do wolnego pokoju, bo przecież ich córka musiała mieć stały dostęp do wiedzy. Naruto nie wiedział, czy wszyscy rodzice troszczyli się tak bardzo o dobro swoich pociech, czy Sakura wygrała na loterii poczwórną dawkę czułości, a on, Sasuke i Kakashi musieli obejść się przez to smakiem. W sumie, Sasuke i Kakashi'emu mogło brakować tej troski, ale Naruto… Jak mogło mu brakować czegoś czego nie znał? Nie wiedział, a jednak zgryzł wargę tłumiąc ból w klatce piersiowej.

    - Bachorze - jego wyraz twarzy automatycznie się zmienił. To nie był dobry czas na żale, żaden czas nie byłby, ale ten nie był szczególnie. - Jak było? Dobrze się bawiłeś?

    - Nie wiesz tego? - Zapytał z zadziornym uśmieszkiem który szybko znikną, gdy lis wziął go w ramiona i przytulił. Wyglądało to dość ciekawie, Naruto sięgał lisowi do górnej części brzucha i teraz młodszemu trudno było zaczerpnąć oddechu. Mimo wszystko obydwoje dalej trwali w uścisku, a Naruto zdecydowanie nie był tym który odpuścił pierwszy. 

    - Powinienem zakazać ci myśleć. - Mrukną lis bardziej do siebie, biorąc na ręce bezwładne ciało dziecka. Uścisk na jego plecach nie zelżał mimo, że Naruto zdecydowanie spał. - Naprawdę... - Odłożył go do łóżka i wrócił do swoich obowiązków. 

    Blondynowi przyda się sen, każdy, nawet ten, który sprawia, że budzi się z krzykiem zamierającym mu w gardle

    Gdy co noc budzisz się z lękiem i brakiem możliwości zapominania tego co widziałeś, zaczynasz bać się nie koszmarów, a snu który je wywołuję.

    Jedenastolatek też odczuwał strach, odczuwał strach każdego dnia przed tym, jak zamknął oczy. Był to strach większy, niż dziecko w jego wieku powinno odczuwać. Zabawne. Znał mało rzeczy które dziecko w jego wieku powinno znać, ale znał ich wystarczająco dużo by wiedzieć, że jego wiek fizyczny jest dużo młodszy od wieku psychicznego. Pomimo tego bał się zasnąć tej nocy bardziej, niż zwykł się bać. Coś go niepokoiło i nie było to spowodowane faktem, że tej nocy przyświecał okrągły księżyc. Zamkną oczy, ale nie zasną dopóki do jego pokoju nie zawitał mężczyzna w białej, luźniej yukacie, włosy miał rozpuszczone co zapewne zawdzięczał małej Uzumaki - jego dalekiej kuzynki ze strony matki. Kurama przeczesał fryzurę palcami zerkając na przyjaciela, nie spał, wiedział doskonale, że chłopiec nie zaśnie. Nie po koszmarze który wybudził go z ostatniego snu. Chłopiec będzie na niego czekał, aż Kurama zajmie swoje miejsce w jego głowie i zapewni go, że wszystko jest w porządku, a dziwny niepokój który wyczuwają spowodowany jest niedalekim terminem "ujawnienia się" wioski wiru, która do tej pory była w szczególności bezpieczna przez to, że oficjalnie nie istniała dla nikogo z poza Suny, a i tylko jej kage wiedział o ich istnieniu, bo sojusz nawiązywany był bez światków. Obydwoje bali się chwili w której ogłoszą całemu światu "Żyjemy i jesteśmy silni", Naruto jak i lis włożyli w wioskę zbyt dużo pracy by przestać się obawiać.

    - Wszystko będzie dobrze.- Jego głos się nie zmienił, nadal był basowy choć teraz wydawał się bardziej ciepły niż za pierwszym razem. - Musisz zasnąć, twoje ciało już jest wystarczająco mocno przeciążone, nie dobijaj go brakiem snu. - Naruto odwrócił wzrok. - Jutro czeka cię test na współprace, nie przejdziesz go będąc rozdrażnionym.

    Naruto drgną i nieprzyjemnie sykną by potem uśmiechnąć się z niemą wyższością, rudowłosy w duchu pogratulował samemu sobie, zdradził mu najważniejszą naukę wypływającą z testu choć, jak na ironie, wcześniej zaprzysiągł mu, że tego nie zrobi. Blondwłosy w końcu opanował uśmiech i spojrzał na lisa, jego rysy były wyraźniejsze przez poświatę księżyca wpadającą do pokoju przez okno, pomimo zimnego światła i białej szaty lis wydawał się być ciepły, żar wręcz wydobywał się z jego ciała.

    - Hej Kurama.- Jego głos był prawię niesłyszalny, ale to był jego prawdziwy głos, głos chłopaka którego demoniczny lis szkolił i któremu ufał. Jego ton był cichszy od szeptu, trochę bolący, kryjący smutek jak i zawiść. Chłopak zważył na nocną porę i kilku krewnych którzy mieszkali wraz z nim bo budowa ich domów przeciągała się i kontynuował rozmowę w głowie. - Połóż się ze mną. - Przekazał klepiąc miejsce obok siebie.

    Rudowłosy uniósł brwi, a jego źrenice zmniejszyły się i zadrgały w akcje zdziwienia, Kurama nie odpowiedział i zbędnego speszenia zrzucił z siebie biała szatę, zostawiając jedynie w bieliźnie i położył się obok nastolatka. Ten spiął się zażenowany, by po chwili z lekkim wahaniem przybliżyć się do lisa i wtulić się w jego nagi tors. Ach, rudowłosy był tak przyjemnie ciepły. Kurama widząc, że ciało podopiecznego przestało drżeć obiją je lekko i przybliżył do siebie jeszcze bardziej, jakby obawiał się, że nastolatek ucieknie.

    Tej nocy sen syna czwartego Hokage był spokojny, radosny i ciepły…



###



    Nazajutrz żaden z nich nie poruszył tematu wspólnej nocy, żaden nie miał odwagi by to zrobić, ale obydwoje wiedzieli, że spanie razem jest dobrym rozwiązaniem. Kuramie podobała się perspektywa odganiania złych snów blondyna, a Naruto cieszył się z braku koszmarów. Jednak oboje stwierdzili, że rozmowa o tym będzie zbyt niezręczna dla ich obu. Naruto był dorastającym nastolatkiem, a Kurama typowym Tsundere.

    Z samego rana w ciszy opuścili pokój i, choć wyszli z niego w tym samym czasie, Naruto jako pierwszy znalazł się w wiosce liścia, technika której używał i którą "wynalazł" była bardzo podobna do tej ANBU, ale dużo cichsza i mniej spektakularna. Wystarczyło pomyśleć o danym miejscu i wykonać kilka pieczęci, czego Naruto nie robił odkąd zauważył, że nie musi. Gdyby miał być szczery, nie pamięta już pieczęci do żadnej z z awansowanych technik, nie były mu one potrzebne więc się ich nie uczył. Kurama uważał, że źle robi zaniedbując ich naukę, ale poddał się zaraz po tym, jak nastolatek wykonał wszystkie techniki bez kiwnięcia palcem.

    - Kuruś, jak daleko jesteście? - Zapytał lisa nie warząc jak go nazywa, starał się bowiem obmyślić plan zabrania dzwoneczków, Kurama w tym czasie prowadził dwie głowy klanu na spotkanie z Hokage liścia, bo mimo uznania przez wioskę piasku musieli zdobyć też uznanie od dwóch innych dużych wiosek. Tak długo czekali na ten dzień, a blondyn nie mógł nawet uczestniczyć w podróży. Był zirytowany i najchętniej rzuciłby wszystko, by być teraz z nimi, ale obecnie nie mógł zdradzić po sobie cienia zdenerwowania. Mimo, że jego umysł jak i serce krzyczało. Jedyne na co w tej chwili mógł sobie pozwolić to uśmiech, uśmiech bez krztyny szczerości czy radości. Smętny, przepełniony żalem, grymas.

    - J-Jak się do mnie zwracasz b-bachorze? - Odpowiedział mu lis całkowicie ignorując jego pytanie. Naruto zamarł i zaczerwienił się mocno, nie chciał tego powiedzieć. - Trochę szacunku do swojego nauczyciela, dzieciaku.

    - Przepraszam, sensei. - Wydukał cicho i miał wrażenie, że Kurama uśmiechną się na jego słowa. - Wracając do wcześniejszego pytania...

    - Wystarczająco daleko byś mógł zakończyć ten test i powrócić z nami.- Basowy głos lisa był nadzwyczaj spokojny, jakby ufał, że nastolatek sobie poradzi, poradzi sobie bez niego, bez żadnej z dobrych technik, bez niczego, co mogło zagwarantować wygrana. Naruto nie wiedział czemu jego przyjaciel w to wierzył, nie potrafił znaleźć powodu, ale pokornie podziękował za zaufanie jakim go obdarowano.

    Przepraszam, że o to pytam, ale mógłbyś przypomnieć mi jutsu na klonowanie? - Używał klonów często, cóż, można powiedzieć, że codziennie całodobowo, ale to nie znaczyło, że dalej pamięta jaki pieczęcie są potrzebne do ich przyzwania. Skopiowałby je od Sasuke, ale ku jego nieszczęściu członek jego drużyny nie był tym który ukradł technikę klonowania cienia by ukończyć akademię ani nie posiadał w sobie ognistej bestii która nauczyła by go techniki zanim ukradł zwój. Głośny warkot sprawił, że chłopak upadł łapiąc się za głowę, wcześniej ignorował polecania Kuramy odnoszące się do nauki pieczęci, uważał, że nie są mu one potrzebne, ale teraz... - Błagam cię, zrobię wszystko...

    - Wszystko?- Przebiegły uśmiech wkradł się na wargi rudowłosego. Nie wróżyło to zapewnię nic dobrego, jego uśmiech był zbyt przerażający nawet jak na niego.- Jesteś pewien swoich słów?

    Niebieskooki zastanowił się, nie był pewien niczego, co właśnie powiedział, ale zdawał sobie sprawę, że jego sekrety są ważniejsze od godności i honoru, a znając lisa właśnie w to uderzy sprawiając, że nastolatek pożałuje ignorowania jego poleceń, sam jego uśmiech sprawiał, że już żałował. Zmusił się do wstania, choć kosztowało go do sporo wysiłku.

    - Wszystko.- Zapewnił hardo i usłyszał śmiech przyjaciela. Lis bez uprzedzenia zamienił ich ciała astralne miejscami przez co chłopak znalazł się w lesie z dwiema głowami swojego rodu.

    - Witaj Naruto-kun.- Przywitał się Hiroshi upewniając go tym samym, że lis zdradził im co zamierza. Amano przywitał się skinięciem głowy, jako Namikaze był bardziej opanowany od wiecznie pobudzonego Uzumaki’ego, co nie znaczyło, że mężczyźnie nie potrafili się dogadać, czy tego chcieli, czy nie, ich żony polubiły się na tyle, by zaproponować wspólny dom zamiast budowania dwóch osobnych. - Kurama-sensei nakazał nam wytłumaczenia ci jego planu, nie musisz się martwić, kazał przekazać, że w zamian masz odprowadzić nas do wioski ukrytej w liściach i negocjować z tamtejszym kage pakt odnośnie pokoju.

    Przebiegły lis, doskonale zdawał sobie sprawę, że Naruto nie potrafi przyzwyczaić się do doniosłego i stanowczego tonu jaki udawał ilekroć rozmawiał z kimkolwiek z po za wioski wiru, nawet udawanie idioty nie było tak uciążliwe jak ukrywanie emocji. Jednak nie był to zły plan, blondyn doskonale znał wszystkich mieszkańców nowej wioski. Wiedział jakie relacje mieli między sobą i jakby zachowały się główne klany w różnych sytuacjach. W sumie w wiosce znajdowało się tam pięć klanów, choć wszystkie poza Namikaze i Uzumaki napływały tam w dużo mniejszych ilościach, dalej najeżało ich uwzględnić.

    - Szczwany rudzielec.- Jak na ironie poczochrał ręką rude kudły, o dziwo jego głos brzmiał jak ten Kuramy, choć poprzez charakter nastolatka był teraz dużo cichszy. -Witajcie, Amano-san, Hiroshi-san, przepraszam, że nie przywitałem się z wami od razu.

    Uśmiechnęli się jedynie w odpowiedzi i ruszyli przed siebie.


Komentarze

Prześlij komentarz