—Pozwól mi pomóc—
Aizawa jak co wieczór leniwie przechadza się po korytarzu. Jego wzrok co chwilę przeskakuje na zegarek który od dobrej wieczności wskazuję tą samą godzinę 2.30. Ma jeszcze dużo czasu, zanim nieubłagana godzina demonów wybije, a demon w postaci jednego z jego uczniów wypełznie z swojej "jaskini" by po cichu wymknąć się z budynku. Demon nie ma obecnie imienia, wiadomo, że jest uczniem, ale reszta informacji pozostaje nieznanych.
Uczeń ten, przysparza mu więcej problemów niż problematyczne dziecko, bo jest na tyle dobry by uniknąć nawet nadwornych kamer i na tyle leniwy by nie zważać na czujki o których na pewno też zdaje sobie sprawę. Czujki dają im naprawdę niewiele. Pokazują jedynie potencjalną godzinę wymykania się demona i ów demon na pewno o tym wie, ale nie trudzi się by ich unikać nawet dla zmyłki. Aizawa przyznaje sobie w duchu, że sam nie bawiłby się w to zwłaszcza o tej godzinie.
W końcu zegarek daje mu znać wibracją, że wyczekiwana godzina demonów wybiła. Jego oczy mimowolnie upewniają się, czy aby na pewno, ale trójka i dwa zera to potwierdzają. Jego mięśnie napinają się, to nie pierwszy raz, nie pierwszy, ale może i ostatni. Przymyka oczy by skupić się jedynie na potencjalnych szmerach. Drzwi za nim skrzypią lekko, ale gdy się odwraca, nie widzi nic. Nie potrafi też powiedzieć które to drzwi, a budzenie swoich uczniów nie przyniesie rezultatów. Już raz zaryzykował, ale przyniosło to jedynie niewyspanie obudzonych w środku nocy dzieci i nic więcej. Demon był na tyle szybki by przebrać się w piżamę i na tyle dobry w aktorstwie by nie wzbudzić podejrzeń nikogo. Ta teoria jednak mogła być niekompletna, bo nikt nie zdążył by przebrać się tak szybko. I tu był kolejny problem. Aizawa zaryzykował myśl, że dziecko nie przebiera się i pozostając w piżamie wychodzi na zewnątrz.
Mimowolnie przechodzi go dreszcz, jesienny, prawie zimowy, chłód daje się we znaki zwłaszcza w godzinach wczesnoporonnych.
To jeszcze bardziej go niepokoi. I, choć z trudem, w końcu przełyka gule w gardle podchodząc do pierwszych lepszych drzwi. "Midoriya Izuku" – Imię i nazwisko problematycznego dziecka sprawiają, że mimowiednie się uśmiecha. Nie pamiętał, by kiedykolwiek wcześniej tak bardzo lubił któregoś swojego ucznia. Upartość i problematyczność okazały się w tym przypadku miłymi cechami które pozwalały Aizawe na chwilę ukojenia. Tak jak każdy bohater: potrzebował tej chwili.
Nie któryż bohaterowie chodzili na terapię do zaufanych specjalistów i było to norma w tym zawodzie. Złoczyńcy byli jednak złoczyńcami, a zbrodnie wpływały na psychikę bohaterów tu bardziej tu mniej. Czasem w cale — oj rzadko, bardzo rzadko.
Coś go tknęło, jego ręka mimowolnie uniósł się i wystukała cichą melodie. Nikt nie otwierał. Shōta nie był zdziwiony, nikt normalny nie trudziłby się by wstać o tej godzinie i tym bardziej nie oczekiwał by gości. Mimo wszystko coś kazało mu zapytać.
- Midoriya? - Ręka czarnowłosego zsunęła się z drzwi na klamkę i nacisnęła ją. Zawiasy pod wpływem pchnięcia wydały z siebie dobrze mu znane skrzypnięcie. - Midoriya?
Aizawa ponowił próbę, a później poczuł się obserwowany. Jego wzrok omotał pokój w podobizny symbolu pokoju, aż zatrzymał się na jednej z jego figurek.
— Kamera z czujką. — Nauczyciel nie pomylił się, kamera była ledwo widoczna, nikt bez doświadczenie nie zauważyłby, że coś jest z nią nie tak. Pozwolił sobie założyć, że Izuku nie ma w pokoju. Tym razem również miał rację, bo gdy podszedł do kształtu na łóżku zastał jedynie podłużną poduszkę z, jakżeby inaczej, byłym symbolem pokoju. — Czy to zawsze musisz być ty problematyczny bachorze? — Zapytał zielonowłosego w duchu i pozwolił sobie ogarnąć kołdrę jeszcze bardziej by usiąść na łóżku. Nie czekał długo: Midoriya wrócił do pokoju jakby nigdy nic, z szklanką wody w ręce i równomiernym biciem serca. Jakby cała ta sytuacja była niepowiązana z głównym wątkiem sprawy, ot, wyjście do kuchni po szklankę wody.
- Aizawa-sensei? - Zapytał zielonowłosy z szczerym zdziwieniem w głowie. Szczera moja dupa — Pomyślał zaciskając usta w cieka kreskę. Czarnowłosy nie miał zamiaru grać w te gierki. To musiał być ulubieniec byłego symbolu pokoju, bo kto inny? Przecież nie było nikogo bardziej prawdopodobnego...
Jego lista była długa a nazwisko ulubieńca klasy A nie zajmowało na niej żadnego miejsca.
- Gdzie byłeś Midoriya? - Podjął temat oczekując, że młodszy zgubi się próbując go oszukać. Zielonookiego brzmiał jednak naturalnie, nie spieszył się zbytnio, ale nie przeciągał też długo, jakby to co mówił było oczywiste i całkiem naturalne:
- W kuchni. - I Aizawa nie wyczul w jego słowach kłamstwa co wprawiło go w większą irytację. Mógł się mylić, ale nie wierzył w tak duże zbiegi okoliczności.
- W kuchni jest czujka z którą jestem połączony. - Blef był tak samo dobry jak wymówka Izuku. Aizawa też miał pokrycie swoich słów, choć dalej był to jedynie blef. W kuchni, a i owszem, była czujka, ale nie aktywna od czasów otworzenia Akademika. - Gdzie byłeś, Midoriya?
- Byłem w kuchni, Aizawa-sensei. Naprawdę. - I Czarnowłosy był skłonny w to uwierzyć. Naprawdę.
- Po co ci kamera w pokoju? - Milczenie. Oczywiście, że milczał. Pro bohater przysiągłby, że słyszy jak trybiki w głowie młodszego zaczynają się poruszać, by wymyślić cokolwiek co nadało by się na wymówkę. Izuku nie miał sensownego wyjaśnienia, nie od razu. Nie zawahał się jednak gdy te wpadło mu do głowy nagle i niespiesznie wyjaśnił.
- To figurka z limitowanej kolekcji, musiałem ją mieć. - Czarnowłosy zostałby kupiony tą wymówką, oj tak. Uwierzył by w to bez mrugnięcie okiem gdyby nie fakt, że wiedział, że to wcale nie była figurka z limitowanej kolekcji. Eri miała bowiem taka samą, ba, sam ją dla niej kupił gdy dziewczynce zalśniły oczy na jej widok.
- Kłamiesz, Midoriya. - Kłamał. Kłamał i nie miał nic na swoją obronę. Ich konwersacja była cicha, ale dynamiczna. Zegar w pokoju zielonowłosego wygrywał im melodie która mówiła, że Izuku milczał zbyt długo. - Gdzie byłeś? - Próbował dalej, a młodszy już wiedział, że się nie wywinie.
- W kuchni. - Podjął, ale zrezygnował widząc mrożące w krew żyłach czerwone oczy. - Ale zamierzałem iść do lasu. - Aizawa mniemał, że chodziło mu o las przy akademiku. - Musiałem poćwiczyć.
- O tej godzinie? - Codziennie, od dwóch miesięcy? — pragną dodać. — Albo dłużej, pal cię licho ile czasu włóczysz się po nocach. — Aizawe były wiadome jedynie dwa miesiące, ale to nie musiały być tylko dwa miesiące.
- To... Skomplikowane. - Oczywiście, jak wszystko co dotyczyło Izuku.
- Gdzie dokładnie? - Dopytał pozwalając Izuku na odstawienie szklanki i zajęcia misja a na przeciwko niego, na podłodze. Młodszy odkrył nagle jak ciekawy był jego pokój. "Na polanie, ponad kilometr stąd" padło cicho, Izuku zerkną na swojego nauczyciela przelotnie i znów zajął się plakatem niedaleko jego głowy. Byle nie spojrzeć w oczy. - Dlaczego akurat tam?
- Ponieważ Jiro przestała używać swoich słuchawek tłumiących w obawie, że nie usłyszy czegoś gdy będzie spala. - "Czegoś", Aizawa wiedział, że Izuku miał na myśli "Złoczyńcy". Kyoko się bała, ale nie tylko ona. - Musiałem oddalić się bardziej, jeśli chciałem poćwiczyć bez ograniczeń. - Wyjaśnił prosto i dobitnie dając do zrozumienia Aizawie, że była to między innymi wina szkoły. Gdyby Jiro czuła się bezpiecznie, Izuku nie wymykał by się tak daleko jedynie w piżamie. - Wyjdźmy się przewietrzyć, to będzie długa rozmowa.
Czarnowłosy podążył za wolą swojego ucznia. Izuku nie odzywał się dopuki nie wyszli z budynku. To była nadmierna ostrożność bądź nawyk który zdążył wyrobić, Aizawa nie był pewien ale nie uznał uzyskania odpowiedzi za potrzebne. Gdy zielonowłosy kazał za sobą podążać, czarnowłosy musiał ugryźć się w język by nie wytknąć mu, że równie dobrze od razu może zaciągnąć go do dyrekcji.
Nie zrobiłby tego, był zbyt ciekawy odpowiedzi których Izuku mógł ku udzielić.
Młodszy poruszał się ciszej niż zazwyczaj, jakby płyną. Musiał więc wiedzieć też, że kamery nagrywają dźwięk. Wyuczone ruchy wcale nie wyglądały dziwnie gdy jego uczeń korzystał z gęstszych drzew, a on podążał za nim bez większego trudu, a przynajmniej starał się tak wyglądać.
Co byłby z niego za bohater gdyby nie potrafił nadążyć za dzieckiem?
- Wystarczy. - Jego głos rozniósł się na czwartej polanie na której się pojawili, byli już niedaleko bram szkoły, a Aizawa nie chciał wymykać się za nie tylko po to, by dowiedzieć się, dlaczego zielonowłosy chłopiec przysparzał mu tylu problemów. - Mów, Midoriya.
Ale Izuku milczał, cisza była gęsta i niezręczna, nie pasująca do ciszy która zazwyczaj między nimi panowała gdy Izuku zostawał w klasie po lekcjach trochę dłużej. Robił to, ponieważ Todoroki korzystał z pomocy jednego ze szkolnych psychologów po zajęciach, a ulubieniec byłego nr. 1 nie chciał pozwolić mu samemu wracać do akademika. Był dobrym przyjacielem, który nie chciał, by jego kumpel nudził się w podróży.
Prawda była taka, że Todoroki bał się wracać samemu, ale Shōta o tym nie wiedział, nikt z poza ich paczki nie wiedział.
- Koszmary. - Sapną w końcu. - I bezsenność. - I myśli samobójcze towarzyszące mu od kilku lat, i ciężar brzemienia które nosi, i świadomość, że jego koledzy z klasy wcale nie mają lepiej, i słuchanie ich żalów... - I oni... Oni potrzebują stałego elementu, iskry entuzjazmu, zapewnienia... Potrzebuję się wyżyć by im to dać.
Aizawa wiedział o tym wszystkim, a przynajmniej o większości, i nie potrafił nic zrobić.
Ponieważ dzieciaki zamknęły się na wszystkich bohaterów w tym na niego. 3A nie była już klasą szczęśliwych dzieci pragnących zostać bohaterami. Była klasa pełna dzieci z problemami których nie przygotowano na to wszystko.
I wiedział, że była to jego wina.
- Nie obwiniaj się, Aizawa-sensei. - Posłał mu pocieszający uśmiech, jakby potrafił czytać w jego myślach. - Nikt nie mógł tego przewidzieć... Dobrze się nami opiekowałeś, po prostu...
- Nie wystarczająco dobrze. - Izuku odwrócił wzrok, to była prawda, bardzo surowa, ale dalej prawda. - Wiem, że zawaliłem, mnie nie musisz pocieszać. - Twarz młodego mężczyzny poczerwieniała.
- Przepraszam, to... Nawyk. Po prostu... Prócz Todorokiego nikt nie zgłosił się do psychologa prócz tych razy, kiedy kazałem, ale... - Jego oczy zmatowiały, a Aizawa poczuł ukucia w klatce piersiowej. Izuku się zmienił, a on nie potrafił tego dostrzec. Wcześniejszy płaczek przestał ronić łzy, uśmiech pozostał, choć dostrzegł teraz jak obrzydliwie nieszczery był, jego oczy były tak cholernie zmęczone...
To bolało.
- Potrzebujemy pomocy... Ja... Ja już sobie nie radzę, nie chce sobie radzić, to... - Jego głos był coraz cięższy, pełen goryczy. - To mnie przerasta, Aizawa-sensei... Chcę im pomóc, ale nie wiem jak, uczyłem się, chodziłem na kursy, ale oni potrzebują czegoś więcej niż wygadania się i kilku sugestii... Nie jestem w stanie im tego zapewnić a... - Jego głos stał się lekko łamliwy. - A oni boją się rozmawiać z kimś z poza... Nie lubią tłumaczyć kiedy i skąd to się wzięło, nie lubią wyjaśniać co dokładnie ich boli, dlatego ja pomagam, a wszyscy inni.
- Szkodzą jeszcze bardziej.
Nie wiedział, kiedy poruszył się by stanąć twarzą twarz ze swoim problematycznym dzieckiem. O głowę niższy od niego chłopiec znikną na rzecz wyższego mężczyzny o szerokich barkach i zmęczonym głosie.
- Przepraszam, Izuku... - Zielone loki ściemniały nieznacznie, a zmęczona twarz nijak nie przypomniała tej, która przybierał co rano by pomagać swoim kolegom radzić sobie z ich problemami. Głowa następcy All Might oparła się na jego ramieniu, a ciecz powoli przemakała przez jego koszulkę.
Pozwolił na to.
Był mu to winien.
- Nie, sensei. - Jego głos był zbyt łamliwy by wziąć go na poważnie. - Tak naprawdę wcale nie jest tak źle. - Było, było cholernej źle. Z nim, z nimi wszystkimi... Izuku cofną się kilka kroków by z znajomym uśmiechem spojrzeć mu w oczy. - Po prostu czasem sobie nie radzę, dlatego się wymykam, wcześniej towarzyszył mi Kacchan, ale...
Ale Katsuki'ego w końcu też zjadły jego demony i zamkną się na wszystkich.
- Powiedz mi. - Znów przysiągłby, że słyszy jak w głowie młodszego przestawiają się trybiki. Zanim zdążył sformułować wypowiedź postanowił się wtrącić: - Powiedz mi z czym się mierzysz, z czym wszyscy się mierzycie. Nie byłem dobrym sensei'em i nie naprawie wszystkich błędów, ale postaram się, więc, Izuku... - Jego imię dzwoniło w jego uszach. - Powiedz mi, jak mam wam pomóc.
Zielonowłosy zaczął mówić.
——1998-słów——
To całkiem randomowe opowiadanie osadzone w alternatywnym świecie gdzie niektóre rzecz są inne niż te w oryginalnym, ale ciii... nie chcemy spojlerów.
Relacje Aizawy z Izuku proszę interpretować do woli według woli, starałam się niczego nie narzucać i nieskromnie uważam, że mi wyszło. Nawet.
Jeśli chodzi o styl pisania jest on trochę inny niż ten którego używam na co dzień, ale tak samo mój - po prostu chciałam spróbować czegoś w bardziej bezpośredniej tonacji. Wyszło ciekawie, choć są momenty w których wracam stara ja.
Cóż, mam nadzieję, że się podobało, jedzcie i pijcie z tego wszyscy o ile nikt nie poda mnie do sądu za próbę otrucia.
Pa pa~
Komentarze
Prześlij komentarz