Rozdział XI
To nie tak, że Kurama nie zdawał sobie sprawy z konsekwencji swojego czynu. Po prostu pragną wierzyć, że fobią jaką nabył Naruto w dzieciństwie odezwie się i stłumi przeklęty instynkt. Pozwalał chłopcu wierzyć, że nigdy wcześniej nie odbywał stosunku wiedząc, że wspomnienia z felernej nocy są mgliste i niepewne. Bał się, że kiedyś odkryje prawdę, że obrazy wrócą do niego ze zdwojoną siłą i nie zdoła wmówić mu, że był to tylko sen. Bał się tego, bał się, że przez ukrywanie prawdy Naruto go znienawidzi. Żartował o rzeczach niezręcznych i podsuwał pod nos Hinate ślepo kochającą go. Już dawno zauważył, że chłopiec jest dojrzalszy od swoich rówieśników, ale nigdy tak naprawdę nie przechodził nastoletniej miłości. Kurama pozwolił sobie wierzyc, że jeszcze nie czas, że na pewno zakocha się w jakiejś dziewczynie z wioski i będzie latał za nią jak piesek, ale… podświadomie wiedział, że to nigdy się nie wydarzy.
Może nawet sam nie chciał by się wydarzyło.
- Wstawiaj, czas na trening. - Obudził go delikatnie głaszcząc po głowie, Naruto otworzył oczy i ledwo przytomny spojrzał na Kurame. Był ubrany jak zawsze, tradycyjnie, ale w jakieś sposób czuł, że los dzisiaj jest inny. Wydawał mu się bardziej idealny niż zwykle, a nie sądził, że jego wcześniejszy obraz może być bardziej perfekcyjny. Poruszył głową i zamarł w bezruchu czując przeraźliwy ból na szyi. Mimowolnie złapał się za bolące miejsce i zaskomlał cicho. - To zabezpieczenie, nie miej mi tego za złe, przynajmniej spędzisz ruje w łóżku, a nie w zimnej grocie.
Blondyn nie do końca rozumiał, ale przytakną i wstał. To nie tak, że mógł coś teraz zmienić, poza tym, jeśli Kurama był sprawcą jego bólu to musiał robić to w określonym celu.
Naruto ufał, że lis nie zrobiłby nic by mu zaszkodzić.
- Na razie obejdziesz się bez śniadania. - Rzucił lis słysząc burczący brzuch chłopca, wiedział, że młodszy nie zjadł kolacji przez niego, ale mimo wyrzutów sumienie nie chciał marnować i tak niewielkiej ilości czasu. - Rusz się, musisz się wyrobić do czasu, aż wstanie pierwszy domownik, a do przebiegnięcia masz ponad 40 kilometrów. - Lis wiedział, że nastolatek poradzi siebie z tym zadaniem. W jego żyłach płynęła krew Namikaze i Uzumaki, z natury był szybki i wytrzymały. - Dalszą część powiem Ci, gdy już skończysz biegać.
Tak też zrobili. Przebiegnięcie tyłu kilometrów zajęło mu trochę. Mógł teraz oglądać jak pierwszy promień słońca wynoszą się zza horyzontu. Kurama przysiadł przy nim wydawał się niespokojny.
- Coś cię trapi? - Zapytał blondyn czujnie patrząc na lisa. Lisi demon nie odpowiedział, dalej wpatrując się w wschód słońca. - Czy coś cię trapi?
Blondyn ponowił pytanie.
- Jeśli karzę ci teraz mnie ugryźć, co zrobisz?- Zapytał spokojnie Kurama. Naruto zamyślił się i z roztargnieniem potarł swój nowy nabytek po czym nieznacznie przybliżył do lisa i wbił zęby w jego szyje. Rudowłosy zdziwiony tym gestem na początku próbował się odsunąć, ale dłoń przytrzymała jego talię. Gdy młodszy zatopił się bardziej wydał z siebie pisk i zmienił się w puszysty kłębek. Naruto roześmiał się na te gest. - C-co tak nagle?!
Mały uśmiech oznaczał, że niebieskooki nie zamierza się tłumaczyć.
- Co oznacza ugryzienie? - Naruto przetarł usta po czym wziął rudą kulkę na kolana. - Mówiłeś, że będę mógł przeleżeć ruje w łóżku, czy inni nie powinni wtedy wariować, czy ja nie powinienem wariować?
- Poprzez ugryzienie zostawiam na tobie mój zapach więc będziesz bardziej odpychał ludzi, niż ich przyciągał. No chyba, że znajdziesz kogoś silniejszego ode mnie, a uwierz, że to trudne zadanie. Wtedy ruje można porównać do przeziębienia, tak, oficjalnie będziesz mógł świętować swoją pierwszą chorobę, z tą różnicą, że jedyne o czym będziesz pod czas niej myślał to o osobie która cię oznaczyła. - Blondyn przytakną ze zrozumieniem, a lisia kulka oparła swoje łapki na jego brzuchu. Był twardy jak skała... Kurama zauważył, że nawet przez koszule wyczuć można było sześciopak chłopca. Potrząsną głową odganiając te myśl, kto myśli o takich rzeczach w tak niezręcznej chwili?! - Mam nadzieję, że nie jesteś na mnie zły z tego powodu, zrobiłem to dla twojego dobra.
Nieprawda, obydwoje wiedzieli, że miał jeszcze inny powód, ale Naruto nie drążył tematu, a rudowłosy nigdy nie był tak wdzięczny za jego taktowność.
- A teraz... - Zaczął Lis zadziornym tonem. - Kontynuuj trening, kupo tłuszczu!
To nie tak, że przed chwilą podziwiał jego mięśnie.
###
Ilekroć udawało mu się dotrzeć do pierwszej gałęzi spadał w dół, doskonale pamiętał, że nie może być pierwszym któremu uda się idealnie wypośrodkować czakrę, a lis zdawał się mieć ubaw z nastolatka co upadek lecząc jego rany. Reszta drużyny również była w podłym humorze, zdecydowanie to zadanie należało do tych z gatunku "frustrujące".
- Pamiętam, gdy kazałem zrobić ci to zaraz po naszym spotkaniu, było równie zabawnie co teraz!- Wykrzykną uradowany lis, a chłopak znów stracił koncentracje, tym razem dając zdecydowanie za dużo czakry i wytwarzając impuls pod którym pień załamał się w pół. Kakashi spojrzał na to, ale nie skomentował. Reszta drużyny postanowiła ukryć swoje zdziwienie.
- Zabawne… - Mrukną z jadem, a potem westchną lekko zgrzytając zębami, to zdecydowanie nie były miłe wspomnienia. Lis przejawiał wtedy sadystyczne instynkty, i choć nadal to robi, to chłopiec najgorzej wspominał swoje początki. Lis dawał młodemu Namikaze mordercze treningi, a on powtarzał je w kółko do granic swoich możliwości i trochę więcej, bo lis zrzędził za bardzo by ten mógł odetchnąć. - Jak mogłeś kazać zrobić coś takiego dziecku?
Zapytał wbiegając na następne drzewo i po raz kolejny spadając przy pierwszej gałęzi. Jedyną która robiła postępy była Sakura, a lis swoim okiem eksperta określił ją jako przyszłą medyczną kunoichi. Naruto miał lekkie wątpliwości co do jego stwierdzenia, ale zachował je dla siebie, lis był w końcu starszy i bardziej inteligentny niż on.
Choć co do inteligenci rudej kulki również miał wątpliwości.
- Ja zaraz mogę przestać mieć wątpliwości co do nocnego treningu i wrzucić cię do ognia!- Lis uświadomił go, że podzielił się tymi myślami i zapłakał nad swym losem. Tak ogień do tej pory sprawiał Naruto nie lada problem. Choć potajemnie liczył, że ruja nadejdzie właśnie dzisiaj i wszelaki trening go ominie. - Zobaczymy co powiesz po rui, gwarantuje, że trening jest od niej o wiele lepszy.
Po raz kolejny upadł, ale widząc, że różowowłosa w końcu znalazła złoty środek przystaną na dole bacznie obserwując jej poczynania. Kakashi również wychylił nos zza książki, ale widząc sytuacje wstał chowając ją.
- Udało mi się!!!- Wykrzyknęła w końcu siedząc na gałęzi, a Kakashi zaklaskał w dłonie w momencie gdy Sasuke znów wylądował na ziemi. Teraz Uchiha wyglądał na, co najmniej, wkurzonego. Zdecydowanie nie potrafił zaakceptować tego, że nie jemu udało się jako pierwszemu.
- Ego wybrańca ucierpiało, jak mi przykro. - W duchu wywrócił oczami, bo obecny on nie powinien być skoncentrowany na Sasuke, w ogóle nie powinien zwracać uwagi na nic poza różowowłosą.
- No nie dattebayo!- Wykrzykną syn czwartego hokage "rozczarowanym" głosem. - Jesteś niesamowita Sakura-chan! Zdradź mi sekret jak to zrobiłaś!
W rzeczywistości odetchną z ulgą. Teraz wystarczy tylko wywrócić się kilka razy i w końcu będzie mógł zakończyć ten denerwujący trening. Jak postanowił, tak zrobił. Spadł z drzewa jeszcze dziesięć razy na wzajem wyzywając się z czarnowłosym i w końcu wbiegł siadając na gałęzi. Kakashi oderwał się na chwile od swojej książki a potem wstał i zmęczonym głosem oznajmił:
- Gratulacje Naruto, Sasuke, jako, że tobie jedynemu nie udało się jeszcze wejść na drzewo, reszta drużyny będzie czekać z tobą, aż opanujesz tą umiejętność. Ja udam się już na kolacje, dobranoc. - Sakura po raz pierwszy poczuła lekką złość na swoją miłość życia, ale nie skomentowała tego postanawiając, że odda się również dalszemu treningowi. Uzumaki poszedł w jej ślady, teraz robił to powoli dla zabicia czasu, co jakiś czas spadał dla pozorów, aż w końcu usłyszał zirytowany głos ostatniego Uchiha.
- C-czy możecie mi pomóc? - Sakura ożywiła się od razu zgadzając. Sasuke spojrzał lekko speszony na zdziwioną twarz "idioty" Naruto, ale ten w żaden sposób nie wyrażał chęci wyśmiania go. Zamiast tego uśmiechnął się i powiedział:
- Nie ma sprawy, w końcu jesteśmy drużyną.- Uchiha miał wrażenie, że Naruto unikną słowa "przyjaciółmi", ale nie skomentował tego.
To nie tak, że nimi byli.
Komentarze
Prześlij komentarz