Głupek - Rozdział XVI

Rozdział XVI

    Było po wszystkim, tak przynajmniej myśleli.

    Kakashi pomógł Naruto zaciągnąć ciała swoich przeciwników do lasu i zrobić im prowizoryczny pochówek. W normalnych okolicznościach wzięli by ich ciała i zażądali nagrody za ich głowy, ale… Blondyn kategorycznie odmówił bycia nagradzanym po tym co zrobił. W obu przypadkach walka była nierówna i niebieskookiego prawdopodobnie zjadło by sumienie. Wykorzystał lisa, więc wygrana nie była uczciwa.

    Sakura, która dotarła tu niedługo po tym jak Namikaze skończył swoje przedstawienie zajęła się ocucaniem Sasuke. Hatake pozostawił go nieprzytomnego, ponieważ wątpił, by Naruto chciał się popisać przed kolegą z drużyny tym, jak walczy.

    Że jest bardziej niebezpieczny niż chciałby przyznać.

    Niedługo po tym jak Sasuke wstał z jękiem, ich gospodarz jak i ocaleli z wioski pokłonili się im oddając swoją wdzięczność. Było… zdecydowanie zbyt dużo ofiar, ale nadal mniej niż byłoby ich, gdyby drużyna 7 nie pomogła.

    W dobrych humorach udali się do domu Pana Tazuny by uczcić zwycięstwo. Nawet Sasuke nie był wstanie ukryć uśmieszku satysfakcji z wygranej.

    Szybko stracił ten uśmiech.

    - T-To... - Sakura nie potrafiła wykrztusić z siebie słowa, przecież tu była, przecież wszytko już było dobrze! Scena, która rozgrywała się przed nią... Dlaczego, dlaczego to musiało się stać?!

    Przed domem leżało nagie i poharatane ciało Tsunami, u jej boku leżał jej syn, nie był w lepszy stanie, ale płakał krzycząc błagalne prośby by się obudziła, dając do zrozumiana, że żyje.

    Tylko… Co to za życie? Kakashi wiedział, jak zmarnieje jego rzeczywistość. Sasuke odwrócił wzrok od jego przyszłości: każdy następny dzień chłopiec spędzi z myślą, dlaczego nie mógł umrzeć zamiast niej, dlaczego nie mógł umrzeć razem z nią. Naruto natomiast… Naruto ruszył do przodu.

    Iskierki w oczach kobiety wygasły jakiś czas temu. Blondyn mógł jedynie snuć domysły jak bardzo musiała cierpieć.

Mężczyźni, alkohol, śmiech.

    Naruto rzucił się na kolan przy poharatanym ciele Inari'ego. Chłopiec wyglądał strasznie. Tak boleśnie podobnie...

Ból, krzyk, krew.

    - I-inari - Nikt nie drgną, nikt poza nim, byli w szoku, zbyt wielkim szoku. - Proszę cię, nie płacz, błagam.

    Pragną wyć razem z nim, ale… Jego oczy nie łzawiły.

    Kiedy ostatnio tak bardzo przejmował się kimś obcym, kiedy ostatnio obdarzył kogoś obcego tak silnym uczuciem by chcieć płakać nad jego ciałem? Nie wiedział, było to zbyt dawno by mógł to pamiętać, ale sposób w jaki ta osoba go zraniła pamięta dobrze.

    Przysiągł, że będzie obojętny na ludzi, którzy nie są rodziną, przysięgał, że nie będzie płakał nad ich losem.

    A teraz jest: On, z małym chłopcem w ramionach, tak delikatnym, tak zranionym, tak podobnym...

Krew, ból, błaganie.

    Syn Tsunami zapewne też błagał swoich oprawców, błagał, a oni nie przestawali. Doskonale znał te uczucie, choć wzbraniał się od przypomnienia sobie jak ono smakuje, jego smak i tak w niego uderzył.

    Było gorzkie, smakowało gorzej niż porażka czy smutek. Syn czwartego Hokage uważał, że bezsilność i zdrada smakują najgorzej.

    Zwłaszcza razem.

    Zdrada, to naprawdę złe słowo, w końcu tylko on myślał o tym jak o zdradzie.

    Naruto kochał wioskę i tych, za których życie oddali jego rodzice, ale oni… Oni nigdy nie odwzajemnili jego uczuć.

    Ponieważ Naruto był potworem.

    Zawsze był potworem, nawet teraz, nie potrafił uronić łzy nad czyimś cierpieniem. On również cierpiał, płakał co noc, ale nie potrafił ronić łez nad kimkolwiek poza sobą.

    Był egoistą.

    Chciał, ale nie mógł, jego ciało wzbraniało się przed tym, umysł kazał przestać, ale serce, dlaczego serce zawsze podąża swoja ścieżka, och gdyby tylko słuchało rozumu... Wszystko było by łatwiejsze.

    I teraz trzymał trzęsące się w jego ramionach, małe, nagie ciało. Naruto wiedział, dlaczego mu to zrobiono, czym na to zasłużył, ale… Czym zasłużył na to Inari?

    Ten chłopiec nie był potworem, ten chłopiec kochał i był kochany. Ten chłopiec… Ten chłopiec zaznał cierpienie którego nikt zaznać nie powinien.

    I żal ustąpił wściekłości.

    Nagle krzaki poruszyły się, wyszli z nich mężczyźni, uśmiechnięci, dumni, zadowoleni ze swoich czynów.

    Jego oprawcy też tacy byli, wtedy, w tamtej chwili, nie mógł się zemścić, wcześniej uważał to za sen, ale gdy poszukiwał Kuramy, gdy zanurzał się w wspomnieniach trafił na dzień, w którym został zdradzony i był wobec tego bezsilny. Kurama nie mógł mu pomóc, starał się, leczył rany chłopca, próbował przejąć kontrolę, dostarczał czakry by mógł wykonać jakąś z technik, ale... Było to na marne.

    Wspominania z tamtej nocy nawiedzały go w snach, były jak kat z wysoko uniesionym toporem gotowy na ścięcie głowy. W dniu rui, topór ten upadł. A później kolejny, gdy odwiedził tamto wspomniane. Mógł przysiąc, że zna na pamięć każde słowo które wypowiedział tamtej felernej nocy.

    I nie zemścił się, nigdy nie zdołał dać im tego na co zasłużyli. Inari był teraz w podobnej sytuacji, obecnie był małym, zranionym chłopcem i nie dałby rady swoim gwałcicielom nie ważne jak bardzo by się starał.

    Ale Naruto nie musiałby się nawet wysilać by uczynić ich życie piekłem. Nie musiałby się wysilać, ale specjalnie dla nich to zrobi, tak, by uczynić ich ostatni dzień wśród żywych niezapomnianym.

    Specjalnie dla nich, z cholerną dedykacją. Nigdy nie był tak zadowolony z możliwości pokazania ludziom, że nie mylili się nazywając go potworem.

    - Ocho, świeże mięsko. - Naruto nie obdarzył go spojrzeniem, nie musiał tego robić by wiedzieć gdzie znajduje się jego szyja. Teraz to on był katem. Nie obchodziło go, czy ktoś zobaczy jego zdolności, to... To była zemsta za to co spotkało Go oraz wnuczka Pana Tazuny.

    Zemsta za wszystkich których spotkał taki los.

    Spojrzał jedynie na zebranych, Sakura zemdlała, Sasuke dalej pozostawał w szoku, a Kakashi zdążył sprawdzić czy Tsunami żyje, nie żyła. Naruto wiedział to nawet bez patrzenia na okrywającego jej ciało swoją kurtką Hatake. Pana Tazuny nie było w pobliżu, jakby wcale nie szedł śmiejąc się z nimi wesoło.

    Blondyn nie przechwycił broni, którą opryszek się zamachną gdy blondyn chwycił jego gardło. Potężna fala czakry uderzyła w oprawców. Zbyt złowroga i ciemna by należeć tylko do Naruto. Sasuke otrząsną się na chwilę by potem znów zamrzeć w bezruchu pod wpływem demonicznej czakry. Druga część Kuramy była cicho, co w rzeczywistości było bardzo niepokojące, ale Naruto nie zwrócił na to uwagi. Jego celem była powolna i niezmiernie bolesna śmierć tych, któryż odważyli się skrzywdzić rodzinę jego zleceniodawcy.

    Blondyn nie śpieszył się, mężczyźni nie wyglądali jakby mieli się szybko podnieść. Szedł przed siebie spokojnie, zamiatając nogami aż dotarł go pierwszego z złamanych ciężarem mężczyzn drzew.

    Urwał jakąś gałąź i nachylił się nad wpół przytomnym napastnikiem. Był brzydki, miał duże, mięsiste wargi i krzywy nos. Drugi zaś, z rudymi włosami i piegami na policzkach patrzył na niego mrużąc oczy w kolorze świeżej trawy. Ten był zdecydowanie przystojniejszy, ale nie odrzucał go wcale mniej niż pierwszy.

Błaganie, ból, krew, błaganie.

    Uśmiechną się, uśmiechem psychopaty. Był straszny, ale był też tchórzem. Może właśnie dlatego był taki straszny. Był tchórzem któremu nie pozostawiono drogi ucieczki, tchórzem i głupcem. A tacy są najbardziej niebezpieczni, będą bowiem celować w miejsca w które sami nie chcieli by zostać trafieni. A jako, że Naruto był i głupcem, nie będzie wiedział kiedy przestać.

    Nawet gdyby wiedział, nie przestałby.

    Rozpoczął zabawę i pierwsze co zrobił to przecięcie ubrania, ciął zbyt głęboko by uznać, że tylko o ubranie mu chodziło, ale nadal zbyt płytko by naruszyć narządu.

    Jego przeciwnik odzyskał świadomość gdy Naruto rozciął jego spodnie i bez ostrzeżenia wepchną gałąź. Głęboko. Tak, by mężczyzna nie był wstanie się ruszyć nawet gdyby chciał.

    I wcale nie było mu przykro gdy ten zaczął niekontrolowanie wyć. Ludzie powiedzieli by, że śmierć poprzez zgwałcenie gałęzią jest okrutna, ale Naruto nazwałby ją obecnie „żałosną”, w tej chwili ważne było wymierzenie kary, nie morale czy granice dopuszczalne w społeczeństwie. Skoro nazywano go demonem, skoro był potworem, nie musiał się tym przejmować

    Drugi napastnik postanowił porzucić przyjaciela, ale nie dane mu było uciec za daleko, gdy blondyn złapał jego kołnierz i przerzucił z powrotem na polane przed domem. Piegowaty został wykastrowany, Naruto zadbał o to, by ten dokładnie czuł jak cholernie boli odcinanie narządu rozrodczego, i jak to nieprzyjemnie jest posiadać go znów tym razem w otworze gębowym.

Błaganie, ból, bałaganie, ból, milczenie.

    Gdy Naruto jeździł kunajem po ich ciałach, prócz okrzyków bólu i krwi z ich ust wydobyła się wiązanka przekleństw i próśb. Bałagań.

-     On też was błagał. - Ja również błagałem swoich oprawców. - Jakie to uczucie, być bitym - uderzenie - ciętym - krzyk - oraz gwałconym  - Prośba. - Miłe, miłe prawda?!

    Uniósł się po czym wbił kunaj w żebro szpetniejszego gwałciciela, przebijając tym samem płuco.

    - Zaraz do twoich dróg oddechowych dostanie się ciecz – poinformował głosem zbyt wesołym jak na daną sytuacje - czy gdy spotkamy się po drugiej stronie opowiesz mi, jakie to uczucie utopić się we własnej krwi?- Zapewne fatalnie. Nie odpowiedział, nie był do tego zdolny.

    - Naruto. - Kakashi wyraził chcąc opanowania sytuacji, choć w gruncie rzeczy sam chciał posłać tych mężczyzn do piekła. Był rozdarty, może dlatego tak długo czekał z reakcją. Może dlatego pozwolił Naruto się bawić. - Wystarczy...

    - Nie! - Warkną gwałtownie uwalniać więcej czakry lisiego demona. - Będą cierpieć tak samo mocno jak my… zanim pozwolę im odejść nauczę ich, jak to jest błagać z wiedzą, że niewiele to da. - Furia w jego oczach się nie zmniejszyła. - Pokarze im, jakie to uczucie gdy robią ci to bez twojej zgody, nauczę ich cierpieć, pokarze ból ich ofiar...

    Druga część Kuramy tylko na to czekała. Wykorzystując przypływ złości i żal, lisi demon przejął kontrolę.

    A Naruto zepchnięto prosto w objęcia czerni.

###

    Było ciemno. Ledwo dostrzegał zarysy swoich rąk i reszty ciała. Gdzie był? Czyżby lis naprawdę przejął nad nim kontrolę i teraz korzystając z jego ciała panoszy się po świecie? Podniósł się po czym wystawił ręce przed siebie i zrobił kilka dużych kroków w jeszcze głębszą czerń w nadziei, że zdoła dotrzeć gdziekolwiek. Już po chwili uderzył w zimny metal. Był w klatce.

    Zamkniętej lisiej klatce. Z całej siły naparł na kratę, musiał stąd wyjść, musiał jak najszybciej odzyskać kontrole!

    - Siedź spokojny, głupi demonie. - Warkną na niego jakiś głos. Obcy głos, w j e g o umyśle. Naruto zakołysał kratami jeszcze raz zmuszając właściciela głosu do podejścia. Dostrzegając świecącą się postać o miłych rysach twarzy.

    Rozpoznane jej nie zajęło mu długo.

    - Ty jesteś… Czy to ty….?

Komentarze