Głupek - Epilog

Epilog

    Krok po kroku, Kurama nie zamierzał się spieszyć. Wojna, jeśli tak można było nazwać jedną, ale za to trwająca dwa długie dni walkę, zakończyła się pomyślnie i dała szanse nie wypowiedzianym uczuciom się wypowiedzieć. Zapoczątkowała nowy rozdział w życiu dwójki zakochanych i niezaprzeczalnie głuchych na samych siebie mężczyzn oraz poprowadziła ich drogę prosto do drzwi z napisem "spokojne życie". I tak właśnie toczyły się ostatnie dwa lata ich życia. Spokojnie. Nie było żadnych niespodzianek, wojen, potyczek ani porwań, nie było walk psychologicznych ani demonstracji mocy... Było po prostu spokojnie jak nigdy.

    Naruto stwierdził, że mógłby się do tego przyzwyczaić. Do wygody, jaka mu zaoferowano.

    Wraz z zakończeniem wojny wieść o "nieśmiertelnym przywódcy wioski wiru" obiegła świat i pojawiło się wiele propozycji sojuszu. Przerażająco wiele. Nikt jednak nigdy nie usłyszał jego imienia, było szczelnie chronione, tak jak większość tajemnic wioski wiru. Ogólnie rzecz biorąc, wioska zdobyła nowych sojuszników, ale niewielu z nich miało choć szansę zajrzeć do jej wnętrza.

    Wir zyskał miano nietykalnego, i choć większość obawiała się przyszłej potęgi, nie wykazali chęci zniszczenia „wioski wyrzutków” jak to zaczął potocznie nazywać ją Kurama.

    Miał w tym trochę racji.

    W jej murach, oficjalnie, skrywało się dziewięć ognistych bestii, nieśmiertelny ninja, którego zdolności były na przerażająco wysokim poziomie oraz kilka klanów na skraju wyginięcia. Tylko samobójca próbował by teraz czegoś.

    - Szanowny. - Wężowy sennin wkroczył do pomieszczenia z przebiegłym uśmiechem na ustach. Naruto, który zdążył już poznać, co ten uśmiech zwiastuje, uderzył głową w blat masywnego biurka. - Jeszcze nie wiesz, co chce powiedzieć...

    - Nie muszę. Jesteś chorym zboczeńcem a twój uśmiech mówi mi, że czegoś potrzebujesz, wybacz, kogoś. - W lochach zamknięci zostali ci, któryż przeżyli bitwę i nikomu nie było ich szkoda, ale nie oznaczało to, że czarnowłosy może wsiąść ich bez pozwolenia. - Weź ze sobą Itachi'ego i Hatake, dla jasności, nie możesz tykać Nagato.

    - Ale mogę Madare? - Zasyczał, a Naruto wzdrygnął się.

    - Po co ci te zwłoki? - Madera został wskrzeszony na życzenie ognistych bestii, obecnie wolnych, przemierzających świat w swoich ludzkich formach i wpadających co miesiąc by zorganizować zjazd rodzinny. Ogoniaste bestie miały mu dużo do powiedzenia i... Pokazania. Gdy umierasz i wracasz do życia kilka razy zaczynasz wariować. Naruto wiedział jak to jest i nawet delikatnie współczuł Uchihie który już zdążył to zrobić. - Nie ważne, jeśli go chcesz to możesz go wziąć, ale uważaj. Jeśli coś się stanie osobiście zadbam, byś trafił z nim do celi i skończył jak on.

    - Oczywiście. - Pokłonił się i odszedł. Orochimaru w czasie bitwy również stracił władze nad swoim ciałem i został wykorzystany przez Uchihie w jego grze, dlatego też został w wiosce i świetnie się bawił patrząc, jak ten traci zmysły codziennie będąc zabijanym i przywracanym. Jego dusza była już w strzępach, więc jeśli chciał go wykorzystać do badań, musiał się pospieszyć. - Och, szanowny... - Przed zamknięciem drzwi wychylił za nie głowę. - Słyszałem, że Iruka-sensei chce z tobą pomówić.

    - W porządku. - Westchną. Z niewyjaśnionych powodów Iruka zdecydował się zostać w wiosce wiru. Blondyn nie uważał, że to coś złego. Przeciwnie. Korzystał z jego obecności co jakieś czas chodząc z nim i z Hatake na Ramen a także poprosił go o nauczanie dzieciaków w szkole. Iruka dołączył do ich rodzinki i zamieszkał razem z nimi, choć Naruto złożył mu propozycje wybudowania mu własnego domu. - Yuko!

    Dziewczyna, która najwyraźniej nie wyczuła jego obecności, podskoczyła.

    - Mężczyzna powinien mieć na tyle przyzwoitości by wypuścić trochę swojej czakry. - Blondyn zaśmiał się głaszcząc przestraszoną dziewczynę po głowie. - Nie ważne… - Jęknęła z irytacją. - O co chodzi, wujku?

    - Widziałaś Iruke, nie mogę go znaleźć. - Młodsza zaprzeczyła. - A Kurame?

    - Niestety. Może wzięli dzieciaki na arenę, albo poszli na place treningowe... - "Dzieciaki" brzmiało w ustach szesnastolatki dość zabawnie, ale taka była prawda. Mając dziesięć lat byłeś już pełnoprawnym ninja i mogłeś rozpocząć pracę. Choć w cale nie musiałeś, w wiosce wiru nie było takiego nakazu. Dziecko miało być dzieckiem i nie musiało pracować dopóki nie uznało, że chce się usamodzielnić.

    - Dzięki, księżniczko! - Yuko pokazała mu język by później zaśmiać się radośnie. Ta nazwa do niej przyglądała gdy Kakashi zaczął ją tak nazywać. Po roku każdy w wiosce przyzwyczaił się do żartobliwego określenia i tylko nieliczni dalej mówili jej po imieniu gdy sytuacja nie była poważna. Została księżniczką wiru i zamierzał mianować ją swoją zastępczynią.

    Iruka okazał się być tam, gdzie wskazała dziewczyna na początku.

    - Słyszałem, że mnie potrzebujesz, sensei. - Iruka unosił kącik ust. - O co chodzi?

    - O Kurame. - Nie był zaskoczony, jeśli Iruak nie pofatygował się sam, znaczyło to, że Kurama zostawił go z dzieciakami samego. - Nie rób takiej miny, tym razem to ważniejsze, niż sen.

    - A więc uzyskał twoja zgodę?

    - Tak, a nawy zgodziłem się mu pomóc, więc weź tą kartkę i się pospiesz. - Wcisną mu coś do ręki po czym zignorował całkowicie jego obecność. Naruto rozwiną wiadomość i ze zdziwieniem przeczytał wiadomość. "Spotkajmy się na wzgórzu o zachodzie słońca. To ważne. Kurama". Blondyn poczuł lekki niepokój, to nie było w stylu lisa. „Ps. ubierz ubrania zostawione na łóżku.” Cóż, to było co najmniej dziwne…

    Westchną i spalił kartkę w dłoni. Pozostało mu czekać, a żeby wykorzystać ten czas produktywnie zajął się swoimi obowiązkami. Gdy dochodził wieczór, przyszedł w ich ulubione miejsce. Kurama czekał. Był ubrani inaczej niż zwykle, przywdział czerwień która podkreślała jego oczy. Dopiero później zorientował się, że mają identyczne ubranie.

    - Naruto. - Głos rudowłosego drżał, a jego serce biło trzy razy szybciej od serca niebieskookiego.

    - T-tak? - Zająkną się, przeczuwał, że Kurama powie zaraz coś, co może zagrozić spokojnemu życiu wioski. Bał się tego.

    - Eh... Haha... - Lis nie wiedział jak zacząć, ćwiczył to kilkaset razy, ale trema sprawiła, że zapomniał słów, które miał powiedzieć. - N-Naruto, jesteś najlepszą osobą jaką poznałem w moim długim życiu. Sprawiłeś, że moje życie się zmieniło, oddałeś mi wolność która zabrani mi dawno temu i przekonałeś wszystkich, że wcale nie jestem demonem za jakiego mnie brali. Odmieniłeś mnie i sprawiłeś, że szaleńczo się w tobie zakochałem. Kocham wszystko, co robisz, każdy centymetr twojego ciała, twój głos, twój charakter. Kocham całego ciebie. Naruto Uzumaki-Namikaze czy uczynisz mi ten zaszczyt i... - Kurama uklękną i wyciągną szkatułkę z obrączkami. - Zostaniesz moim mężem?

    - ... - Łzy zebrały się w jego oczach i zaczęły niekontrolowanie spływać po jego policzkach. Blondyn delikatnie ujął jego ręce i pomógł mu wstać. Spojrzał w jego czerwone oczy i lekko przytakną głową. - T-tak, o-oczywiście, że tak!

    Kurama wsuną na jego palec jedna ze srebrnych obrączek, a Naruto zrobił to samo dla lisa. Później Kurama przybliż się do niego z zadziornym uśmiechem, choć w kącikach jego oczu można było zobaczyć małe łezki szczęścia.

    - Kocham cię. - Wyszeptał i wbił się w jego usta. A słońce które towarzyszyło im do tej pory zaszło, pozwalając dwójce na chwilę prywatności.

    Nazajutrz zwołali zebranie rodzinne. Yuko, Kakashi, Iruka i oni. Siedli do stołu w jadalni z poważnym wyrazem twarzy. Kurama był gotowy, a przy niej niej tak mu się wydawało, na spotkanie z nadopiekuńczym braciszkiem swojego męża.

    - O co chodzi? - Pierwsza głos zabrała Yuko. Kurka przełkną ślinę i chwycił dłoń swojego partnera.

    - Jesteśmy razem. - Dziewczyna westchnęła z uśmiechem.

    - To była kwestą czasu, wiedzieliśmy, że w końcu zaczniecie ze sobą chodzić. - Yuko wydawała się nie zaskoczona, a Kakashi postanowił przełknąć tą wiadomość popijając sake, którą przyniósł Naruto.

    - Ale my... My nie jesteśmy tylko parą, wczoraj złożyliśmy sobie przysięgę. - Cała Saka wylądowała na mówiącym Kuramie. Kakashi wbił w niego rozwścieczony wzrok który jasno dawał do zrozumienia, że lis nie jest obecnie jego ulubieńcem.

    Nikt kto położyłby choć palec na jego bracie nie byłby, a Kurama z pewnością zdążył zrobić już coś dużo bardziej wyzywającego. Argument, że Naruto jest dorosły w kółko kręcił się po głowie Hatake, ale nie mógł powstrzymać groźby w jego głosie.

    - Kurama ty... - Hatake lubił lisa, naprawdę go lubił, ale... -...

    Rudowłosy przełkną ślinę i odwrócił wzrok. Aura Hatake stała się jeszcze bardziej przytaczająca. Iruka zareagował w porę:

    - Gratulację, Naruto, Kurama-san. - Mężczyzna uśmiechną się do nich ciepło. - Jeśli już o tym mówimy, sądzę, że powinniśmy wam coś powiedzieć. - Kakashi, domyślając się o co chodzi, delikatnie splótł ich palce w geście wsparcia. - Zaczęliśmy ze sobą chodzić dwa miesiące temu, a wiosną zamierzamy się pobrać.

    To było niespodziewane. Naruto rozważał wiele możliwości, dlaczego Iruka został z Kakashim, ale najbardziej trafna wydawała mu się ta o tym, że chciał go wesprzeć po tym jak zabił swojego dawnego przyjaciela. To było coś nowego, ale Naruto musiał przyznać, że ten zwrot akcji niekoniecznie był zły.

    - Aaa! Wiedziałam! - Yuko rzucił się na nich. Blondyn roześmiał się widząc to. - A więc, tato i tato…

    Dziewczyna wydawała się tylko na to czekać. Najmłodszą z grona w końcu zapanowała nad swoimi emocjami i usiadła pomiędzy dwójką swoich rodziców, by utwierdzić ich w przekonaniu, że już ich zaakceptowała i zamierza być świadkiem na ich ślubie.

    - Rodzinko , ja też muszę wam coś powiedzieć...- Nagle atmosfera się zmieniła. Żądza mordu nie biła już jednie od Hatake który chciał zamordować swoją nową "bratową" ale i od dwójki nowożeńców, Iruka poczuł, jak oblewa go zimny pot i automatycznie zaczął współczuć temu, który pokochał dziewczynkę tatusia chronioną przez jednych z najlepszych ninja tej wioski. - Mam chłopaka...

    - Imię. - Naruto wy warczał, w takich sytuacjach dalej był trochę bardziej lisi niż ludzki.

    - T-to jest... - jeszcze tego samego dnia Tomako, ten sam, z którym dziewczyna beztrosko przekomarzał się gdy była młodsza i do którego zwracała się "senpai" został wzięty na stronę przez trzech niepokojąco bardzo rozwścieczonych mężczyzn którzy dokładnie wyjaśnili mu, co się stanie, jeśli zrani ich księżniczkę choć w najmniejszym stopniu.

    Tej nocy Naruto nie potrafił zasnąć, stał przy oknie obserwują panoramę wioski gdy lis wszedł do pokoju.

    - Nie śpisz? - Kurama przytulił mężczyznę od tyłu opierając swoją brodę na jego ramieniu.

    - Myślę. - Lis uśmiechną się.

    - Cud, zapisze ten dzień w kalendarzu... - Został uderzony z łokcia i zgiął się w pół. - Rozumiem. Przepraszam. - Wyprostował się dopiero kilka minut później by ponownie delikatnie objąć mężczyznę. - Coś cię nie pokoi?

    - Tak, nie uważasz, że jest za spokojnie, za... Radośnie? - Kurama roześmiał się delikatnie i skierował spojrzenia na miasto, w duchu przyznał mu rację, gdyby spojrzeli w przeszłość nie znaleźli by ani jednego dnia tak spokojnego i radosnego jak ostatni rok. Wcześniejsze problemy które ich przytłaczały, zniknęły i wszystko stało się nagle proste.

    - Nie, tak jest dobrze. - Bez ostrzeżenia ugryzł go w szyje.

    - Ah! Za co? - Kurama uśmiechną się.

    - Będziesz teraz odstraszał potencjalnych adoratorów. - Naruto uniósł brew patrząc na niego jak na dziecko które chciało ukryć fakt, że zjadło ciasto urodzinowe z lodówki mając na buzi kilogram czekolady. - Masz rację, będę mieć ruje i chciałbym móc spędzić ją z tobą...

    Blondyn uśmiechną się przelotnie rzucając mężowi uwodzicielskie spojrzenie. Rudowłosy nie zauważył, jak noga jego partnera ustawia się za nim, a on wyciąga ręce by go pchnąć. Upadek nie był bolesny, ale i tak zaklną soczyście, gdy został przygwożdżany do ziemi. Gdzie podział się ten niewinny chłopiec z ich pierwszego razu?

    Naruto pochylił się nad nim zbliżając swoje usta do jego szyi. Najpierw pocałował jego skroń, by zaraz po ty bez ostrzeżenia zahaczyć zębami o jego obojczyk. Jego kły raniły mu skórę, ale mężczyzna nie mógł zmusić się by odtrącić ukochanego.

    - Mam nadzieję, że tak właśnie będzie, sensei~ Jego oddech podrażnił otwartą ranę. Niebieskooki wodził po nim wzrokiem aż w końcu zatrzymał się na ustach. Ich pocałunek był jednym tych powolnych, długich pocałunków, a w głowie Kuramy huczało tylko jedno słowo.

    Piękny.


Komentarze