Rozdział XXXVII
- Sprawa w której przybywacie...? - Zaczął Naruto gdy już zasiadł za masywnym biurkiem. To była bezczelność na którą z jego pozycją mógł sobie pozwolić. Ani na chwilę nie oderwał wzroku od zszokowanej twarz Sasuke. Nie mógł nie czuć satysfakcji płynącej z górowania nad Uchihą.
„Obrzydliwy” to słowo huczało w jego głowie, może jednak nie był wyjątkiem i również chował urazę.
- Organizacja zwana Akatsuki... Czy szanowny Kage coś o niej słyszał? - Chłopiec przekierował swoje spojrzenia na Iruke, który odważył się przerwać niezręczna ciszę panującą w pokoju.
- Tak, można powiedzieć, że coś obiło mi się o uszy. - Byli małą wioską, ale ich wywiad zdecydowanie górował nad wywiadem Konohy. Nie mogli o nich nie słyszeć bo, jako, że bezpieczeństwo wioski i mieszkańców było priorytetem, przykładali wagę do nawet najmniejszych niebezpieczeństw. - Nie sądzę, że ich marzenia się ziszczą.
- Jesteśmy tu by się nie ziściły. Może to niewiele, ale Hokage-sama zdecydowała, że będziemy cię ochraniać, Naruto-sama. - Jego chrzestny okazał się mieć więcej taktu, niż blondyn by się spodziewał.
- Jak uroczo. - Kurama wszedł do pomieszczenia jakąś chwilę temu, ale żaden z gości blondyna go nie zauważył. - Pozdrawiam szanownego Uzunokage.
- Kurama... - Naruto starał się nie zarumienić. Nie wiedział dlaczego, ale widok Kuramy, który kłamią się przed nim lekko wymawiając tym samym aksamitnym głosem jego nazwę, wprawiał go w zakłopotanie. Nie był do tego przyzwyczajony. - Czy sprawa w której się przybyłeś jest nagląca?
- Tak, oddział trzy K zatrzymał członka Akatsuki kręcącego się w pobliżu Sunagakure. Myślę, że zaczęli działać. - To był zbyt duży zbieg okoliczności. Naruto zrozumiał.
- Macie szpiega w organizacji, dlatego przybyliście. Wiecie, że rozpoczęli działania. - Wyraz twarzy Jiraiya mówił, że Naruto ma rację. Uniósł brew. - Ha, doceniam inicjatywę, ale nie sądzę byście byli w jakiś sposób pomocni.
Mieli lepszych wojowników, no, może większość nie była na poziomie sennin'a, ale tak naprawdę tylko on był w jakiś sposób w stanie ochraniać chłopaka.
- Nie lekceważ nas, demonie. - Warkną Sasuke. - Nie widzi mi się ochrona czegoś takiego jak ty, ale zrobię to ponieważ taki dostałem rozkaz.
- Chłopcze, czy jesteś świadomy, kogo właśnie znieważyłeś...?-Kurama spuścił swoją czakrę ze smyczy, a presją pod którą się znaleźli nie pozwoliła ustać trójce jego rówieśników ma nogach. Naruto nie przypuszczał, że Iruka-sensei i tajemnicy towarzysz wytrzymają presję na kich nałożona. Był pod wrażeniem. - Jedno jego słowo, a ty i twoja wioska zostaniecie doszczętnie zniszczona, a ja jako trofeum wezmę sobie twoją głowę, cudowne dziecko...
- Kurama. - Naruto upomniał go. - Cóż, zapewnię wam zakwaterowanie, sensei, proszę napisz ostrzeżenie do Sunagakure i wyślij tam dodatkowo trzy T. Więzień jest obecnie...?
- U nas, czeka w Lochu. - To oznaczało, że Kurama skorzystał z techniki jego ojca i samemu zajął się sprowadzeniem więźnia.
- W porządku, możesz odejść. - Chciał jeszcze zapytać o to czy Yuko jest w domu, ale nie chciał trącić twarzy poważnego i dobrze zorganizowanego. To było ryzykowne, ale przecież dziewczyna nie zabije ich bez rozkazów. -...Mam nadzieję...
Wymamrotał do siebie.
Jego głos nie brzmiał na tak przekonany, jaki chciał, by był.
Gdy tylko wyszli z budynku i zabrali swoje rzeczy, Naruto przeniósł ich pod jego dom. Nie mógł powiedzieć, że się nie stresował, więc cztery razy sprawdził, czy aby na pewno nie czuć w nim czakry. Otworzył drzwi.
- Zapraszam. Przenocuje was, mamy tu Hotel, ale nie sądzę, byście dostali pieniądze na zakwaterowanie. - Blondyn nie mógł też im zagwarantować przyjęcia, ponieważ nie było gwarancji, że właściciele się zgodzą dać kwaterę komuś z liścia. - Mam wystarczająco miejsca, pokaże wam...
Jego koszmar się ziścił, wyskakując zza rogu i łapiąc psa, który zdawał się chcieć uniknąć czekającej go kąpieli, Yuko zamarła widząc była drużynę jej wujka. Była piękna młodą dziewczyną o promiennym uśmiechu i niezwykle radosnych szarych oczach. Nie była wysoka, ale jako, iż jej okres dojrzewanie jeszcze się nie skończył, miała nadzieję trochę podrosnąć. Teraz jednak, na niewinnej twarzy pojawił się grymas zawiści. Pies został wypuszczony a ona wyjęła kunaj.
- Yuko... - Zaczął blondyn nie pewnie. - Zanim coś zrobisz, posłuchaj.
- Nie musisz nic mówić, zabije ich nie brudząc podłogi. - Yuko ruszyła, Sasuke nie potrafił nadążyć za nią wzrokiem. Naruto też ruszył, sytuacja miała się podobnie. Chwilę później Yuko szarpała się z blondynem który... Zdawał się ją przytulać? - Puść mnie! Nie dopuszczę do tego! Nie! Oni znowu zrobią ci krzywdę! Co zrobisz, jeśli odbiorą Ci drugie oko?!
Wszyscy prócz sennina byli zdziwieni, nikt nie wiedział o torturach jakich chłopiec doświadczył, a sztuczne oko wcale nie różniło się od prawdziwego.
- Tak się nie stanie. Jestem już silniejszy. Wioska jest silniejsza. Nic nam nie zrobią. - Yuko przestała się wyrywać. Mówiła, że Kurama był w tamtym czasie jak wrak, ale ona nie była lepsza, nabawiła się traumy, poważnego urazu. Była jednym z powodów sztucznego oka Naruto. Nie mogła patrzeć jak jej, wcześniej, brat, jest uszkodzony. Nie potrafiła patrzeć na krzywdę która mu wyrządzono, bo ten oddał życie za wioskę. Za nią. - Są po to, by nas chronić, nie po to by mnie zranić.
- Księżniczko? - Namikaze rozpoznał ten głos. - Naruto wrócił?
Hatake wychylił się zza zakrętu, parafował po domu bez maski, w samych spodenkach, jego włosy były mokre, zapewne przez to, że byli w trakcie pielęgnacji pupili. Kakashi staną jak wryty.
- S-sensei?! - Saukra wydała z siebie okrzyk. Uchiha nie potrafił się zrozumieć a kuzynka Neji'ego zarumieniła się.
- Kakashi? - Iruka zdobył się na odwagę wyjścia przez szereg. W jego oczach pojawiły się łzy. Wszyscy myśleli, że nie żyje. Iruka nie był wyjątkiem, choć był jednym z tych, których strata szarowłosego bolała bardziej. Był jego przyjacielem.
- Haha, minęło trochę czasu... - Brat Naruto podrapał się nerwowo za głową. - Jak tam, no...
Sytuacja nie wyglądała dobrze.
- Zanim zaczniemy rozmawiać o czymkolwiek. Bracie, ubierz coś na siebie... Ach Yuko, mógłbym cie prosić o przygotowanie herbaty? - Po rozdzieleniu zadań Naruto zaprosił zszokowanych gości do jadalni, stal tam duży stół, a samo pomieszczenie wyglądało naprawdę imponująco. Widać było, że ma swoje lata, ale dodawało to jedynie klimatu. Drzwi, które wychodziły na podwórze były otwarte ukazując przepiękny ogród, w którym teraz gdzie nie gdzie można było zauważyć błoto spowodowane kąpaniem psów Hatake.
- Już jestem. - Kakashi wszedł pewnym krokiem, przywdział swój standardowy strój z konchy, zasłaniający mu twarz. Już każdy dowiedział się, co skrywa pod maską, ale mimo wszystko przywdział ja dla ich komfortu. Yuko weszła z herbatą i mordem w oczach. Usadowiła się między blondynem a szarowłosym i nie spuszczała z oczu przybyszy.
- A więc...- Zaczął niepewnie Naruto. - Od czego by zacząć...
- Od tego, co oni tu robią. - Wy warczała.
- A więc... z powodu sojuszu... zostaną u nas, jeśli to nie problem. - Hatake wysłuchał go i spojrzał na swoich byłych uczniów. Nie mógł powiedzieć, że był z nich dumny, ani, że chciał, by zostali, ale nie mógł ich wyrzucić.
- Oczywiście...
- Nie zgadzam się! Nie będę mieszkać z tą trójką d...! - Yuko została uciszona przez dłoń swojego opiekuna. - Mymch! Uchm!
- To żaden prob... ała Yuko. - Dziewczyna ugryzła go. - Proszę...
Dziewczyna przestała się szamotać, gdy tylko usłyszała błagalny głos Hatake.
- W porządku, ale... Jeśli zranicie Wujka, Ja, Yuko Hatake, przyrzekam na swoje imię, że was zabije. - Groźba dziewczyny mogła być tylko żartem bądź niespełnioną obietnicą, ale przybysze z wioski Liścia poczuli ciężar tej przysięgi.
Komentarze
Prześlij komentarz