Głupek - Rozdział XLI

Rozdział XLI

    Czarnowłosy nachylił się nad nim i zamiarem odcięcie głowy, ale nagle stało się coś, czego nie mógł przewidzieć.

    - Jak śmiesz, go dotykać? - Kurama uderzając swoimi ogonami w ziemie sprawił, że ta się za trzęsła. Czerwono-krwista czakra wypłynęła z niego i pochłonęła jeszcze ciepłe ciało Naruto. - Jak śmiesz na niego patrzeć?

    Dawno nie czuł tak rozdzierającego bólu jak w chwili, gdy serce jego miłości przestało bić. Nigdy nie działał tak pochopnie, jak w chwili, gdy poczuł jego ból. Madara musiał umrzeć. Musiał poczuć to, co poczuł przez niego chłopiec. Musiał, musiał czuć to sto razy mocniej, ale by osiągnąć to, czego chciał, lis musiał zapłacić cenę. Dusza, która rozdarto na pół znów się połączyła, a nienawiść której nie umiał ukryć zawładnęła nim. Delikatnie poniusł kruche ciało chłopca i przyłożyłem je sobie do pyska. Zamkną oczy przykładając do niego głowę, a kilkaez wypłynęło z jego oczu. Serce chłopca nie biło, nie dało się też wyczuć oddechu. Czakra przestawała płynąć poprawnie, co raz bardziej zwalniała.

    - Tak bardzo cię przepraszam... - Gdyby tylko zdecydował się zrobić to, co zrobił, chwilę wcześniej, ta sytuacja nie miałaby miejsca. - N-naruto...

    - Oj, bo zaraz się rozpacze... - Madara zdawał się być w wyśmienitym humorze, gdy tylko wykonał kilka pieczęci. - Chodź do mnie, potworze. Zniszcz ich!

    I nagle Uchiha został przedziurawiony, tak po prostu, przebity. Ostre pazury Kuramy wywiercił w nim dziurę. Jego ciało jarzyło się żółtą czakrą.

    - Tylko Naruto może mi rozkazywać. - Tylko on, nikt inny. Tylko jego Naruto. - Jesteś jedynie jednym z tych robaków, mogę cię zdeptać i patrzeć jak wyjesz się pod moimi stopami. Możesz błagać o łaskę, ale nie dostaniesz szybkiej śmierci nawet jeślibyś zarzekł się służyć mi przez tysiąclecia. Jesteś nikim. Marnym człowiekiem. - W normalnych okolicznościach nic takiego by nie powiedział, szanował Maderę za jego siłę i uznawał jego moc, ale…

    Zranienie Naruto było błędem którego lepiej było nie popełniać.

    - Jak...? - Pozbawiono go ręki, choć usilnie starał się przed tym obronić. - Cholera by to! Chodźcie, bestie!

    Cała ósemka została przyzwana, a Kurama zmuszony by się cofnąć. Był najsilniejszy, ale to nie znaczyło, że mógł zignorować ich wspólna siłę. Spojrzał przelotnie na, już w pełni uleczone, ciało chłopca. Naruto nie wracał. Gdy przebił się mieczem mędrca sześciu ścieżek, zmarł a potem narodził się na nowo jako pan ostrza...

    Był nieśmiertelny

    Nie mógł umrzeć od tak, ale z jakiegoś powodu nie wracał. Lis miał problem, duży. Nie wiedział co zrobić, bo bez pomocy Naruto nie wiele zdoła zdziałać. Stworzył swojego klona a sam przybrał postać ludzka i nachylił się nad chłopcem. W jego głowie rozgrywała się bitwą nie mniejsza niż ta w rzeczywistości. Zbyt długo był przepołowiony by myśleć jednoznacznie, ale opcja jego "gorszej części" była zbyt kusząca.

    Rudowłosy delikatnie musną usta chłopaka, by później się w nie wbić. Całował go dość długo, tak długo, aż nie poczuł, że jego serce wróciło.

    - Mchm... - Naruto mrukną dając Kurama do zrozumienia, że jest świadomy i nie może oddychać.

    - Długo ci zajęło, głupku. - Lis by ukryć swoje zażenowanie otarł usta ręką. Młodszy o, obecnie, czerwonej twarzy, delikatnie odchrząkną i dotkną katany.

    To nie było odpowiednie miejsce na sercowe wyznania.

###

    - Ile mamy ofiar śmiertelnych? - Zachowując twarz bez wyrazu Naruto wypowiedział powyższe słowa. Nie można było mu zarzucić nieczułości, bo każdy doskonale wiedział, że nie ważne ile mieli ofiar, gdyby Naruto nie potrafił się odrodzić było by ich dużo więcej, a i on sam giną tyle razy, że nie dało się tego zliczyć. Minusem nieśmiertelności jest to, że musisz żyć z bólem który normalnego człowieka dawno by zabił. - Mów, wiem, że nie obyło się bez ofiar.

    - Nie żyje 80 ludzi, w tym Jiraiya i Hioshi Uzumaki. - Serce blondyna zabiło boleśnie, a po jego policzku spłynęła łza. - Nie żyje również siostra Gaary, Asis Namikaze oraz jego ojciec. Nie żyje Keiko Chinoike i Shiro Rinha...

    Po wymienieniu reszty listy Naruto nie mógł powstrzymać swoich łez.

    Stracili 80 ludzi w ty 30 ludzi których znał i za których był odpowiedzialny.

    - Naruto, myślę, że powinieneś odpocząć. - Hatake, choć dalej rozemocjonowany po dowiedzeniu się prawdy, odezwał się jako pierwszy. Jego rany były poważne, bardzo poważne, ale nic nie wskazywało na to, że poniesie stałe konsekwencje zdrowotne. Yuko, która stała u jego boku przytaknęła, mówiąc tym samym, że zgadza się ze słowami swojego ojca.

    - Kakashi ma rację. - Iruka-sensei, który z pewnego powodu nie odstępował Hatake na krok, również to potwierdził.

    - Muszę zrobić coś jeszcze... Jest wiele pracy... Nie mogę tak po prostu... - "Możesz" rzucił Gaara delikatnie kładąc mu rękę na ramieniu, obudził się w trakcie bitwy i nie omieszkał mu pomóc. Jego rany nie były poważne, ale miał trudność z poruszaniem się.

    - Zajmę się chorymi, zrób, co musisz i odwiedź lisa, wydaje mi się, że jest coś co chce Ci powiedzieć. - Przytakną, nie miał się się kłócić, a wzmianka o Kurame go zainteresowała. Przypomniał sobie moment swojego pierwszego powrotu i jego ciepłe usta, pozbawiające go oddechu w tak przyjemny sposób. - Idź.

    Gaara ponaglił.

    Blondyn oddalił się powoli zmierzając w kierunku w którym wyczuwał czakry swoich rówieśników. Prawdopodobnie potrzebowali swobody, odpoczynku... Naruto ich rozumiał, wymagał od nich zbyt wiele, ponownie.

    - Chciałbym wam coś podarować. - Zaskoczył ich, nie spodziewali się, że ktoś ich tu odnajdzie, że ktoś przyjdzie. Nie byli ranni a tym aktualnie zajmowała się cała wioską, rannymi. Blondyn jednak pojawił się znikąd i odezwał niepewnie. Wykonał ruch ręka, odpieczętował zwoje i z lekkim smutkiem oddał w ręce jego rówieśników. - One i tak mnie nie zaakceptują, więc pomyślałem, że wam przyda a się bardziej.

    - Naruto... - Sasuke wymówił jego imię cicho, zaraz po tym jak zwój węży został mu wręczony. To było nagle, nie był gotowy. Nie spodziewał się, nie śmiał nawet przypuszczać, że dostanie od blondyna cokolwiek, nie po tym, jak zniszczył ich relacje... A on... Dawał mu tak cenny przedmiot niczym nic nie znaczącą kartkę papieru. - Nie do końca wiem co powiedzieć...

    - Nic nie mów, proszę, po prostu go przyjmij. - Zależało mu na tym, bardzo. Sakura dostała zwój ślimaków, jako, że została uczennicą ślimaczej księżniczki, Hiniacie wręczono jaszczurkę, Naruto uważał, że będą jej pasować, a Sai dostał ropuchy tak, jak zapewne życzył sobie ten zboczony sennin który tkwił w głowie Naruto i nie chciał wyjść.

    - To... - Lekki grymas przebiegł przez jego twarz. - Jiraiya-sensei oddał go tobie.

    - Nie przyda mi się. To zabrzmi niestosownie, ale nigdy nie uważałem Jiraiya za prawdziwego nauczyciela. On po prostu był powiernikiem mojej tajemnicy i... Moim Ojcem chrzestnym. - Naruto spuścił wzrok. Nigdy nie był dobrym uczniem, ich początki były burzliwe a ich więzy nigdy nie zacieśniły tak mocno jak powinny. - Chciałem jeszcze raz was wszystkich przeprosić. Nie chciałem was okłamywać, ani wplatać w moje sprawy... Przepraszam, że naraziłem was na n....

    Został obojętny. Delikatne ręce Hiniaty otoczyły go, nie nachalnie, ale delikatnie oraz subtelnie dając do zrozumienia, że nie jest sam. Później dołączyła Haruno, która ukryła swoją twarz w jego szacie, łzy spływały jej po policzkach i nie mogła nic na to zaradzić. Sasuke dołączył się tak "od niechcenia" choć jego uścisk był najbardziej wyczuwalny. Sai patrzył na to chwilę z boku, do puki nie został popchnięty przez pewnego lisa i zmuszony do przytulania pozostałej czwórki.

    - Przepraszamy, Naruto. Nie chcieliśmy cię zranić... Nie uważamy, że jesteś demonem, ani, że ta walka była twoja winą. Nie chciałyśmy się od ciebie odwrócić... My... Byliśmy dzieciakami, nie chcieliśmy by ich kpiny przeniosły się i na nas, bo cię bronimy... Byliśmy źli, że nas okłamywałeś, że tak naprawdę jedynymi głupcami byliśmy my. - Do monologu wtrącił się Kurama, któremu uścisk starych przyjaciel Naruto zaczął przeszkadzać. Można powiedzieć, że był odrobinę zazdrosny.

    - On też był głupi. - Wymamrotał przyciągając go do siebie i zasłaniając mu oczy ręką. - A teraz go pożyczę.

    Jego oczy przebrały krwisto czerwonego koloru, czego Naruto nie mógł dojrzeć, w geście ostrzeżenie dla Hiniaty i jak się wydawało, Sai'a. "On jest mój" zdanie utkwiło w ich umysłach. Atak mentalny, który miał im uświadomić jego siłę. "mój".

    A potem znikną w czerwonym dumie. Znaleźli się w domu, w pokoju Naruto, gdzie zwykli sypiać. Pomieszczenie oświetlała jedynie świeczka sprawiając, że nie mogli dojrzeć swoich twarzy. Kurama chwycił dłoń Naruto i przyłożył ją do swojego policzka.

    - Nawet nie wiesz, jak się bałem. - Upadli na łóżko, lis nie patrzył mu w oczy skrywając głowę w zagłębieni jego szyi, a blondyn poczuł, że spływają po niej ciepłe łzy dziewiecioogoniastego. - Gdy nie wracałeś, myślałem, że to koniec, że nie wrócisz, że znów cię straciłem.

    Niebieskooki delikatnie obiją go ręką.

    - Jestem tu, cały i zdrowy. Mój królewicz obudził mnie pocałunkiem i klątwa zniknęła. - Zachichotał starając się pocieszyć rudowłosego.

    - Królewicz? - Kurama ucałował wierzch jego dłoni. Naruto szybko ją zabrał, ale Lis nie zdołał się opanować. - Pamiętasz przysługę która jesteś mi dłużny?

    - Przysługę?

    - Lata temu, w trakcie testu z dzwoneczkami dobiliśmy targu, wyświadczyłem ci przysługę za przysługę. Miałeś zrobić wszystko, co ci rozkaże. - Przypomniał sobie, delikatnie przygryzł wargę lekko zaniepokojony. Nie pamiętał, czy oddał przysługę. - Nie, nie oddałeś jej jeszcze, jeśli o to pytasz.

    Przechylił głowę w bok unikając wyczekującego spojrzenia ognistej bestii.

    - Oddaj mi moja przysługę i pocałuj mnie. - Pocałował, a później znowu, i znowu. Zaczęli ściągać ubrania, po czym Kurama na chwilę oderwał się od blondyna. Był piękny.

    Jego niebieskie oczy odbiłaby płomień świecy i zdawały się być teraz bardziej niebieskie, niż zazwyczaj. Jego blada skóra naznaczona była bliznami, których Kurama nie mógł zliczyć, ale które zaczął skrupulatnie całować zaczynając od szyi, tworząc ścieżkę do miejsca trochę poniżej pępka. Blondyn zasłonił się lekko czerwieniąc na co starszy zachichotał. Chciał go, całego, teraz. Delikatnie poniósł jego rękę i położył mu ja nad jego głową przy okazji lekko dotykając ustami jego policzka. Blondyn się nie opierał, gdy czerwonooki zjechał ręka do jego miejsca dyskomfortu i bez namysłu zaczął jeździć po nim palcem odwracając jego uwagę długimi, namiętnymi pocałunkami.

    - Kurama... - Młodszy zaczął niewinnie skupiając uwagę lisa na swoich słowach. - Kocham cię.

    Czekając na odpowiedź lisa, który zdawał się obecnie nieobecny, w głowie Naruto pojawiły się negatywne myśli. Pospieszył się? Zniszczył wszystko na co pracował? Mogli w tej chwili się kochać, ale Lis mógł uważać, że to tylko sex i nic więcej.

    - Naruto... - nie wiedział co powiedzieć, po jego policzkach zaczęły spływać łzy. Kochał tego chłopca tak długo, ale w obawie przed zniszczeniem ich relacji... W obawie ze odbierze mu normalne, należne mu życie...

    - Nie ważne, zapomnij. - Naruto odsuną się i przechylił głowę w bok, by ten nie zauważył jego łez.

    - Nawet nie wiesz, ile lat czekałem na te słowa. - Lis nie zacznie się przybliżył i chwycił jego rękę. Przyłożyłem ją siebie do serca, tak, by Naruto dokładnie mógł poczucia jego łomotanie. - Ja ciebie też kocham, głupku.

    Naruto zawstydzony czynem starszego uciekł wzrokiem i spróbował znów ukryć swoją twarz.

    - Nie, chce cię widzieć. - Powiedział delikatnie naciskając jego wejście. Naruto drgną, ale jedynie przygryzł wargę. Kurama włożył najpierw jeden, a później drugi palec i zaczął nimi poruszać, skutecznie odwracając uwagę swojego sakryfikanta pocałunkami. Gdy poczuł, że jest już gotowy wyciągną palce i spojrzał z obawą w oczy chłopca. To było jedynie dziecko, niewinny chłopiec którego ciało już raz splamiono.

    - Nie jestem dzieckiem. - Mrukną Naruto jakby czytając mu w myślach.

    - A jesteś pewny?

    - Po prostu to zrób, idioto. To zawstydzające. - Kurama zarumienił się i rozszerzył jego nogi. Ledwo powstrzymał się przed gwałtownym wbiciem się w chłopaka i delikatnie potarł swoim członkiem o wejście blondyna. Włożył go równe delikatnie, bacznie obserwując grymas bólu, który pojawił się na twarzy mężczyzny. W kącikach jego oczu uformowały się łzy, a sapnięcia opuszczały lekko nabrzmiałe usta.

    - Zaczynam. - Naruto skupił na nim swoje spojrzenie po czym w szybko zakrył ręką twarz.

    - N-nie musisz mnie o tym informować! - Zakłopotanie chłopca było zanadto urocze. Rudowłosy nachylił się nad nim i z uśmiechem szepną mu do ucha.

    - Kocham cię, Naruto. - Zdejmując mu rękę z twarzy z satysfakcją podziwiał rumieniec jaki wywołał po czym powoli zaczął ruszać biodrami. - achhh...

    Jęk niekontrolowanie wyrwał się z jego ust, a on zaczął poruszać się szybciej całując nachalnie usta młodszego. 

    - Ku-ra-ma.- Zdołał powiedzieć pomiędzy pocałunkami rozgrzany chłopak. Wyglądał, tak cholernie dobrze gdy patrzył na niego przyćmionymi z rozkoszy oczami… - Kurama ach..

    Naruto czuł go w sobie i choć na początku bolało, teraz dawało mu niesamowite uczucie spełnienia. Zrozumiał. Zrozumiał jakie to cholernie dobre uczucie uprawiać sex z kimś, kogo się kocha.

    Kurama widząc, że Naruto jest już w pełni zrelaksowany, potarł czubek członka młodszego i spojrzał na jego twarz, upewniając się, że to w porządku. Widząc pełna satysfakcję chwycił go ręka i zaczął poruszać w górę i w dół w rytmie, w którym poruszał się w nim. Pojękiwania stawały się co raz głośniejsze, a lis co raz bardziej pewny. Będąc już przekonanym, że młodszy jest w pełni gotowy, docisną swoje biodra do jego pośladków.

    - Naruto ugh...! - Blondyn poczuł tępy ból w podbrzuszu, ale nie był ona na tyle natarczywy, by go nie wytrzymał. Lis poruszał się w nim co raz szybciej, co jakiś czas zmieniali pozycje, aż w końcu Naruto znalazł się na górze. - Ruszaj biodrami w górę i w dół. - Lis polecił.

    Tak zrobił, zaczął powoli, bo nie mógł uznać obecnego ułożenia za komfortowe. Obecnie, rudowłosy był w stanie dostrzec każdy zakamarek jego ciała, ale za cel główny obrał siebie jego męskość. Poruszał nią bądź pocierał jej czubek, a gdy zauważył, że Naruto zaczyna dochodzić, przycisną swój kciuk.

    - Kurama! - Blondyn czuł, że "jego" Kurama przypomina teraz bardziej "tamtego" Kurame, ale nie mógł powiedzieć, że mi to przeszkadzało. Nie, to było w porządku, punki tamten nie zachciał się droczyć. Młodszy postanowił zwalczyć ogień ogniem zaczął poruszać się szybciej samemu nie potrafiąc powstrzymać swojego głosu. Aż w końcu nadeszło to, czego oczekiwał.

    - Naruto ja… za-zaraz - Naruto zwolnił i z uśmieszkiem satysfakcji obserwował rozemocjonowany i niespełniony wyraz twarzy lisa. - Naruto...

    Wyjęczał, a blondynka ugryzł jego ucho. Kochali się długo, bardzo długo, ale zdawało się, że każdy był zbyt zajęty by się o nich upomnieć, więc mogli to robić tyle, ile chcieli. W końcu Naruto poczuł, że coś go wypełnia, ale gdy lis chciał wyciągnąć swojego członka i dać Naruto chwilę oddechu, ten otoczył go nogami.

    - Więcej. - Wymamrotał cicho, ale na tyle głośno, by lis dosłyszał.

    - Wiesz, jeśli czegoś chcesz... - Kurama się bawił, i zapewne później za to oberwie, ale chciał usłyszeć te słowa z jego ust.

    - Proszę, daj mi więcej, sensei. - Te rundę wygrał blondyn.




Komentarze