Rozdział XXIII
~Dużo, dużo wcześniej. - Drużyny z wioski wiru~
- Kurama-sensei wyraził się jasno, tylko jedna drużyna ma prawo przejść dalej, reszta będzie obserwować. - Powiedziała Kazuko uderzając w tył głowy swojego brata. To ON wpadł na genialny pomysł sprzeciwienia się rozkazom. - Sądzę, że najlepiej będzie gdy przejdzie drużyna trzecia. Wszyscy wiemy, że Kurama-sensei oczekiwał, iż starsze drużyny pobiją się między sobą. - Powiedziała po czym wymamrotała ciszej. - Na jego miejscu też chciałabym to zobaczyć.
- Aleeee nie dam mu tej satysfakcji i nie pokarzemy tego, że nie potrafimy się dogadać by dać mu kolejny pretekst do trenowania pracy zespołowej. - Tsuyoshi poparł dziewczynę.
Kurama przypominał w tym trochę Kakashi’ego. Praca zespołowa była ważna i wszyscy byli tego świadomi, ale równocześnie mieli dość wysłuchiwania wykładów.
- Tak, uważam, że tak będzie najrozsądniej. - Wtrącił się Tamako, jedyny medyczny ninja w ich małym oddziale. - Czyli wszyscy są za? Prawda? Takashi, Kenichi. - Spojrzał na nich krytycznie, a oni z rezygnacją pokiwali głowami. - Zostaje więc znaleźć jeszcze jeden zwój i od eskortować młodzież. Asis, będziesz trzymał zwoje.
Namikaze przytakną.
- Yuko, czas na popisanie się twoimi umiejętnościami. - Dziewczynka zaśmiała się.
- Tak jest, Sensei~ Zanim Tamako zdążył coś powiedzieć, dziewczynka zniknęła. Westchną więc i zignorował sugestywne spojrzenia dwójki Uzumaki.
###
- Sprytnie, naprawdę sprytnie. - Kurama spojrzał na grono swoich podopiecznych. W pomieszczeniu można było wyczuć napięcie. - Jesteście co raz bardziej cwani, wybranie najmłodszej drużyny było głupim a zarazem rozsądnym posunięciem, w dodatku plan który ułożyliście do pierwszego etapu... Mam być z was dumny?
Hatake na moment oderwał nos od książki, wszystkich na sali ciekawiła ta rozmowa. Rzadko bowiem mogli oglądać podobne widowisko, besztanie nie było czymś, co sami robili zbyt często, zwłaszcza, że uczestnicy przyszli do wierzy po godzinie od rozpoczęcie testu. W dodatku! Jedna z drużyn ukończyła zadanie.
- Drogi wuju, postępowaliśmy zgodnie z zasadami twojej gry. Oczywiście dziękujemy za wsparcie i przepraszamy, że nie daliśmy Ci widowiska którego pragnąłeś, ale ukończyliśmy zadanie tak, jak chciałeś więc sądzę, w dodatku wiem, że przewidziałeś, iż tak się stanie, że masz pełne prawo być dumnym. - Dziewczynka stanęła w pozycji bojowej, tak na wszelki wypadek.
- Boże, daj mi siły. - Pomyślał Kurama i przejechał spojrzeniem po sali, każdy udawał nie zainteresowanego sytuacją, choć lis dobrze wiedział, że jeszcze chwile temu wpatrywali się w niego tak intensywnie jakby chcieli zajrzeć w jego myśli.
- Dobrze więc, gratuluję drużynie trzeciej, Trzy K, trzy T, zawiodłem się. Wszyscy mają mi zdać szczegółowy, pisemny raport. To rozkaz. - Dzieci powstrzymały swoje niezadowolenie i pochyliły głowy przed rudowłosym.
- Tak, Kurama-sensei.
~Obecnie~
Patrzył jak Sakura i Ino konkurują. Zmuszanie ich do walki między sobą było okrutne, ale jako, że te wybrały drogę Ninja, nie miały prawa narzekać. Sasuke również w końcu wybrał tę drogę i był naprawdę bliski osiągnięcia celu jakim było zabicie jego brata, ale mimo tego, że był blisko, to nie wystarczało. Musiał być jeszcze silniejszy, pragną siły którą zaoferował mu tamten wielki wąż! Wielki wąż, który znikną zostawiając zwój Naruto. Wąż, który zostawił na nim znak który miał pomóc mu stać się silniejszym.
Znak zdecydowanie był pieczęcią, ale puki efekt był taki, jaki wąż gwarantował, Uchihe to nie obchodziło.
- Sasuke. - Naruto dotkną jego ramienia. Czarnowłosy uważał, że jego kompan był przewrażliwiony. Nie rozumiał dlaczego tak bardzo się o niego boi. Nie miał powodu. Pieczęć dawała mu moc, wspierała go! Moc której tak bardzo potrzebował była w jego zasięgu. - Jesteś idiotą, Uchiha.
- C-co? - Sasuke nie rozumiał, ON był idiotą? On? Najlepszy we wszystkim Uchiha Sasuke?! W dodatku odważył się to powiedzieć Naruto Uzumaki, największa zakała wioski! Ha! Śmiechu warte! T-Ten Idiota odważył się nazwać go, Sasuke Uchihe, idiotą! - I kto to mówi?!
- Sasuke, opanuj się, zejdź na ziemię. - Hatake obserwował tę rozmowę z pewnej odległości, Naruto zdążył poinformować go o obecnym stanie jego podopiecznego, ale pozwolił blondynowi działać swobodnie, i tak nie było teraz najmniejszego sensu próbować zdjąć z niego pieczęć. Zwłaszcza, jeśli nałożył ją sam Orochimaru. - Sasuke do cholery!
Czarnowłosy oprzytomniał chwytając się za głowę. Minęła chwila zanim jego świat przestał wirować.
- N-naruto? - Uzumaki dotkną jego ramienia i doprowadził do ściany. Ostatni Uchiha zjechał po niej plecami, siadając. Czuł jak moc, z której jeszcze chwilę temu mógł korzystać, wyślizguje się z jego palców. - C-co ty mi zrobiłeś?! M-moja moc...
- Ona nigdy nie była twoja, Sasuke. - Wzrok Naruto stał się zimniejszy, patrzył na niego z pogardą i obrzydzeniem. - Moc, którą "miałeś" należała do innej osoby, do tego obślizgłego węża z którym walczyłeś.
- To, to... - zaczął, ale nie potrafił znaleźć odpowiednich słów.
- To prawda, wiesz o tym. - Wzrok Naruto złagodniał widząc, że Sasuke wraca do siebie. Westchną, musiał już iść, ale bał się zostawić go samego. Sugestywnie spojrzał na Hatake, ich sensei był najodpowiedniejszą osobą do tłamszenia ego kogoś urodzonego ze złotą łyżką. - Obserwuj mnie, Uchiha.
Naruto zeskoczył na pole przeznaczone do walki, jego przeciwnik, Inuzuka Kiba, uśmiechał się do niego jak do zwierzyny. Nie podobało mu się to. Nie lubił tego wzroku. Za bardzo przypominał mu ten jego oprawców.
- Poddaj się, Uzumaki, nie chcę cię zranić. - Yuko stojąca na jednym z balkonów, prychnęła. Kurama uciszył ją spojrzeniem. Dając do zrozumienia, że jeszcze jeśli się nie uspokoi, czekać ją będzie kara.
Dziewczynka zamilkła, pomaganie na budowie czy przy uprawach nigdy nie należało do jej ulubionych zajęć.
- Wybacz mi Kiba, ale nie mogę tego zrobić. Obiecałem Sasuke, że wykończę go w finale, dattayo! - Wykrzykną wojowniczo syn czwartego Hokage. Sasuke siedzący pod ścianą uśmiechną się.
Walka się rozpoczęła. Żaden z chłopców nie mógł tak po prostu odpuścić. Naruto skupił się najpierw na ocenie podłoża. Piasek, ryzyko zakopania się, przewrócenia o jakiś kopiec. Idealne miejsce do zrobienie dymu by nikt nie mógł zauważyć tego, czego blondyn nie chciał pokazać, ale z czego chciał skorzystać. Brązowowłosy zauważył, że wzrok Naruto nie jest skupiony na nim, więc stwierdził, że to idealny moment by zaatakować.
- Akamaru... - Wyszeptał z dzikim uśmiechem.
- Nie wiem, czy dzisiaj jest lepszy niż w Akademii, ale, jeśli przypomnę sobie losowe zajęcia, on zawsze... - To było kilka lat temu, zanim Naruto sięgną po krzykliwy kombinezon i potrafił robić coś innego niż tylko krzyczeć. Skompromitował się wtedy przy technice przemiany. To był chyba pierwszy raz w którym właściciel Akamaru nie potrafił opanować śmiechu. Zazwyczaj to co robił Naruto uważał za żenujące oraz niezmiernie irytujące, nie rozumiał dlaczego tak się wydurniał, co chciał tym osiągnąć? - Jego wcześniejsze umiejętności były koszmarne...
- Mam cię. - Naruto pojawił się za nim trzymając Kunaj przy gardle Akamaru. Kiba zamarł. Blondyn nie mógł być na tyle okrutny by zabić jego najlepszego przyjaciela, prawda? Psychopatyczny uśmiech sprawił, że brązowowłosy nie był tego pewien.- Poddaj się, a nic mu się nie stanie.
- N-naruto ty, ty nie możesz...! - Mógł to zrobić. Co więcej, z wielką chęcią by to zrobił. Nie było bowiem tajemnicą, że Kiba i Naruto się nie lubili. - B-błagam przesiań!
- Poddaj się, Kiba, to ostatnie ostrzeżenie. - Naruto poczekał jeszcze chwilę, by później przycisnąć do gardła psa nóż. Psiknął. Po raz ostatni.
Komentarze
Prześlij komentarz