Głupek - Rozdział XXV

Rozdział XXV

    Walka między dwoma Hyuga nie zapowiadała się dobrze, jej przebieg nie był dobry, a zakończenie również nie zwiastowało nic dobrego. Już każdy w budynku odczuł, ile żalu oraz urazy chował Neji  do swojej rodziny. Każdy zauważył, że wykorzystał Hinate do wyładowania swojej złości i był przy tym dużo brutalniejszy niż powinien. Dziewczyna ledwo stała na nogach, jej wzrok wbity był w ziemię a z oczu ciekły łzy bezsilności.

    Przegrała, nie musiała nawet tego mówić by wszyscy zauważyli, że Neji jest lepszy. Nie chciała przyznawać się do porażki, nie mogła! I nie chodziło tu tylko o jej dumę, bo wolała żyć z porażką niż zginąć bez osiągnięcia niczego.

    Jej kuzyn uniemożliwiał jej powiedzenie czegokolwiek. Atakował, atakował nie przerwanie, nie patrząc na stan dziewczyny. Była na skraju wytrzymałości, zdawała sobie sprawę ze swojej przegranej i mimo, ze nic chciała się poddać zrobiłaby to, gdyby miała okazje.

    Nie była bowiem w stanie już nic zrobić, a jedyną możliwością przeżycia było oddanie walki, ale jej kuzyn, nie przestawał. Cały czas ranił ją jeszcze bardziej, każde jego uderzenie było mocniejsze od poprzedniego. Ilekroć łapała oddech, on zabierał jej go uderzając w jej żebra. W końcu upadła. Ledwo przytomnie ochroniła swoją głowę przed uderzeniem w ziemię i zamknęła powieki.

    - Już wystarczy. Przegrałam. Poddaję się. - Szeptała płacząc. Nikt nie mógł jej jednak usłyszeć. Nikt nie mógł pomóc. - Błagam cię Baracie.

    - Nienawidzę cię, Hinata, nienawidzę ciebie, twojego ojca i każdego należącego do "trzonu" za to, co zrobiliście mojemu ojcu. Los tej walki został już z góry ustalony. Miejsce twojej śmierci będzie tutaj, a później zginie twój ojciec, i każdy kto stanie mi na drodze. - Nie mówił głośno, ale również nie szeptał. Każdy mógł dosłyszeć jego słowa pomimo płaczu Hiniaty. - Wygrałem.

    - Nie! - Dziewczyna nagle wstała, jej spójrz wie się zmieniło. Stało się ostrzejsze, bardziej dzikie, takie, jakie Naruto pamiętał z treningów które odbywała. - Nie pozwolę Ci, Neji, nie pozwolę Ci zabić mojego ojca, ani nikogo innego z naszej rodziny! Ty tak naprawdę tak nie myślisz.

    - A co ty możesz wiedzieć?! Gdy ja uczyłem się i walczyłem by stać lepszym, ty siedziałeś i bawiłaś się jakby nigdy nic wymykałaś z domu! - Naruto pamiętał, jak Neji przychodził po nią, łapał brutalnie za rękę i bez słowa zaciągał do domu. - Musiałem rezygnować z wszystkich zajęć, porzucać ważne dla mnie obowiązki i iść się szukać! Od dziecka byłaś tylko rozpieszczoną księżniczką która miała wszystko podane na złotej tacy! - Jego słowa zabolały. Zabolała szczerość i pewność w nich wyczuwalna. A więc tak ja widziano? Jako rozpieszczoną księżniczkę? A więc nikt nie widział jak się starała? Jak uczyła się manier, walki, wszystkiego, by zadowolić ojca choć trochę? A więc nikt nie widział jak wiele łez wylała i jak bardzo cierpiała tylko po to by dostać marne „dobrze”?

    Na jej twarz wpłyną uśmiech. Szczery. Nie potrafiła go opanować. Blokada w głowie pękła, to, że był jej rodziną znaczyło dla niej teraz tyle co zdanie ojca na jej temat. Nic. W obecnej sytuacji wszystko było jej obojętne. Zignorowała ból.

    - Byakugan! - Wykrzyknęła i zaatakowała. Neji uśmiechną się jedynie. Złapał jej rękę, i złamał w pół. Dziewczyna krzyknęła z bólu i cofnęła się.

    - Zawsze byłaś głupia. - Wypowiadając te słowa wymierzył cios, śmiertelny. Na początku wyglądało na to, że po prostu chce zablokować jej czakrę. Dopiero później jonini spostrzegli, że nie o to chodziło. Za późno. Nikt by nie zdążył. Nikt, prócz lisa który pojawił się na arenie w mniej, niż sekundę przyjmując atak na siebie.

    - Już wystarczy, dzieciaku. Nie rób czegoś, czego później będziesz żałował. - Basowy głos uwiadomił nastolatkowi, że Hyūga została ocalona, że żyje. - Nie parz na mnie tym wzrokiem, to nieprzyjemne.

    Chłopiec cofną się o krok. Nawet jeśli Hiniata została ocalona, ten mężczyzna powinien nie żyć. Powinien. Nie mógłby tego przetrwać. Nikt by nie mógł.

    - Kim ty jesteś? - Zapytał patrząc na jego twarz. Ujrzał mężczyznę o nieskazitelnej cerze, jasnej, prawie białej. Oczach czerwonych, niczym krew i włosach w podobnym kolorze. Przez chwilę wydawało mu się, że to sen, ale przecież ten mężczyzna był realny. Jednak, czy coś tak pięknego może być realne? - Piękny...

    Naruto który pomagał właśnie dziewczynie wraz z Sakurą dojść do medyków. Staną jak wryty, obejrzał się i zmierzył wściekłym spojrzeniem jasnookiego.

    Kazał Sakurze iść samej, cofając się do dwójki rozmawiających. Był wściekły, nie znam jednak powodu, dlaczego. Po prostu był. Chciał zabrać Kurame z daleka od brązowowłosego, zamknąć i nikomu nie pokazywać. Ukierunkował swój gniew na właściwy tor, znajdując możliwe usprawiedliwienie dla swojego uczucia. Usprawiedliwienie które nie włączało w to wszystko lisa.

    - Hyuga, jeśli przyjdzie zmierzyć nam się w finałach, obiecuje, że pożałujesz wszystkiego, co dzisiaj zrobiłeś. - Pościł jego koszulkę, za którą nieumyślne chwycił. Zazwyczaj dużo rzeczy w gniewie robił nie umyślnie. A teraz był wściekły, naprawdę wściekły.

    Odszedł rzucając Kuramie sugestywne spojrzenie, musiał opanować swój gniew i to prędko. Nie chciał bowiem zrobić nikomu krzywdy.

    - Kakashi-sensei, odejdę na chwilę. - Powiedział gdy zbliżył się do swojej grupy. Szarowłosy przytakną i machną na niego ręką. Ciekawił go następny pojedynek oraz sytuacja rozgrywająca się na arenie.

    - ...Uczę w wiosce wiru. - Neji dalej rozmawiał z zakłopotanym lisem. Rudowłosemu wcale nie podobało się ciągnięcie tej rozmowy, spojrzenie Naruto wystarczyło, by ode chciało mu się wszystkiego. Zranione oczy sprawiały, że komplementy które prawił mu Hyuga przestały mu schlebiać. Słuchał ich jednak wiedząc, że młody mężczyzna szybko nie odpuści. Słuchał ich do czasu Hyuga nie powiedział, że lis ma "kobiecy wygląd". W zasadzie to nie można było stwierdzić jakiej dokładnie jest płci, w związku z możliwością jej zmieniania, ale odkąd pamiętał był traktowany jak mężczyzna i tak powinno pozostać. - Udam się teraz do swoich uczniów, a ty zastanów się nad sobą, dzieciaku.

    Wy warczał starając się zachować twarz. W rzeczywistości udał się jednak gdzieś indziej, wyszedł, pozostawiając wszystkich ludzi w środku. Tak myślał dopóki nie zobaczył blondyna opierającego się o drzewo. "Ty idioto" usłyszał, choć blondyn nie podniósł głosu mówiąc do siebie, "Co ty sobie myślałeś?". Kurama nie wiedział o co może chodzić blondynowi, zdał sobie jednak sprawę jak dawno nie rozmawiali i jak brakowało mu jego głosu. Tego cichego, spokojnego głosu.

    - Następny pojedynek! Sasuke Uchiha oraz Asis Namikaze. - To oznaczało, że pora wrócić, w końcu jak mógłby przegapić walkę swojego ucznia? Ciekawił go rezultat wprowadzenia zakazów, dotyczących umiejętności. Dzieciaki na początku się sprzeciwiały, ale po walce Naruto zrozumiały o co chodziło lisowi.

    - Braciszek Naruto pokazał tylko technikę klonowania cienia i swoją szybkość. - Odpowiedziała Yuko na jedno z pytań.

    - Tak, nie chciał pokazywać swoich umiejętności, by zaskoczyć w przyszłości przeciwników. Do tego też służą wasze ograniczenia. Nie zawiedźcie mnie i p-powodzenia. - Powiedział z małym uśmiechem obserwować Naruto opuszczającego arenę.

    - Jesteś Namikaze? Tak, jak czwarty Hokage? -Udało mu się dosłyszeć pytanie zanim jeszcze pojawił się na balkonie. Młodszy westchną, ale przytakną. Spotkał się już wiele razy z tym samym pytaniem i po woli stawało się to uciążliwe. - Hahaha, to wspaniale! Zawsze chciałem zmierzyć się z kimś godnym.

    Rudowłosy w myślach właśnie przebił go kataną. Zapewne nie tylko on, bo Yuko również emanowała morderca aurą nie wspominając o reszcie zespołów z wioski Wiru.

    - Haha, to wspaniale! Zawsze chciałem zmiażdżyć robaka. - Uśmiech chłopca sprawił, że Sasuke przestał czuć się pewnie i bezpiecznie.

    Walka się rozpoczęła.


Komentarze