Głupek - Rozdział XXVI

Rozdział XXVI

    Asis był cichą i spokojną osobą. Miał w zwyczaju nie działać impulsywnie oraz analizować dokładnie swoje wypowiedzi, by te nie brzmiały bezczelnie czy prowokująco.

    Teraz jednak, gdy Uchiha poruszył dość delikatny temat, wykorzystał swoje umiejętności jak najlepiej umiał, mieszając swojego rozmówcę z błotem.

    Ton głosu oraz mowa ciała młodego Namikaze wręcz krzyczały, że ma atakować, namawiały do pokazania swojej siły. I Sasuke poszedł by na to, poszedł by na to gdyby nie uśmiech, pełen goryczy, a jednak, przerażający uśmieszek. Na tyle przerażający by zmusić Sasuke do cofnięcia się o krok.

    Uchiha nie miał pojęcia dlaczego jego przeciwnik tak zareagował. Był Namikaze i wszyscy wiedzieli, jaką siłę ma to nazwisko, nikt więc nie miał pojęcia dlaczego atmosfera tak zgęstniała. Nikt, prócz tych, którzy wytworzyli napięcie.

    Dlaczego z dzieci nie mogących bezpiecznie spacerować po ulicach, z dzieci żyjących w strachu, zmieniono ich w kogoś, kto najwyraźniej powinien odnosić się swoim nazwiskiem i emanować pewnością siebie?

    Co oznaczało dla prześladowanych dzieci, że czarnowłosy chce zmierzyć się z "kimś godnym".

    Czy nagle awansowali z powodu nazwiska? Wyglądu? Tyle lat ukrywanie się, dyskryminacji, cierpienia... Wtedy nikt z nich nie był uważany za kogoś godnego. Za kogoś, kto powinien przeżyć i być wolnym, a teraz nagle są "godni"? Godni czego? Walki z kimś kogo ta wioska wspierała z całych sił? Walki z osobą podziwianą i kochaną?

    Yuko zaśmiała się bez koszty radości. Tak jak Asis wielokrotnie zostawała wyrzucana, gdy tylko okazywało się, że jest w jakiejś części z klanu, który każdy uważał za zagrożenie. Wiele razy, niedługo po tym jak nauczyli się chodzić byli wykorzystywani do walki, zmuszani do rzeczy, dla dzieci, wręcz niemożliwych.

    - Atakuj, na co czekasz? - Zapytał wbijając w czarnowłosego swoje szmaragdowe oczy. Jego spojrzenie było niezwykłe, Kurama wiedział, że jeżeli choć raz spojrzy na ciebie tymi oczami podczas walki, do jej końca będziesz czuł na sobie jego spojrzenie. Nawet jeśli zamknie oczy czy odwróci się. Będziesz miał wrażenie, że widzi każdy twój ruch, że nic mu nie umknie. - Czyżbyś odczuwał strach? Och, przecież cię nie zabije.

    Mógłby. Był w stanie to zrobić. To nie była by jego pierwsza ofiara. Znał dużo technik, a zabawy z Kuramą pozwoliły mu na udoskonalenie swoich umiejętności oraz na nabycie nowych. Jednak obecnie jedyne czego było mu wolno użyć, to klony, kunaj, oraz dwie techniki najniższej rangi. Sasuke z pewnością potrafił więcej niż Asis mógł wykorzystać, ale nie zmniejszyło to szans na wygraną zielonookiego. To było po prostu kolejne wyzwanie z którym musiał się zmierzyć.

    - Nie boję się, po prostu myślę, jak taki ktoś w twoim wieku mógł przejść pierwszy etap, co dopiero drogi... Cóż, mówi się, że szczęście to też umiejętność. - Naruto wydawało się, że Sasuke na moment odzyskał świadomość. Jego ton głosu brzmiał bowiem tak, jak kiedyś. Był nieczuły. Spokojny. - Przykro mi, ale nie będę delikatny.

    - Nie ma takiej potrzeby. - Ruszyli. Namikaze pozwolił by Sasuke uderzył pierwszy. Jeszcze żaden z nich nie użył Jutsu. Chyba po raz pierwszy w eliminacjach zapowiadała się walka wręcz. Sasuke był w niej dobry, na pewno lepszy od chłopca, który zwykł polegać na broniach i technikach, więc jeśli całą walka polegała by na tym, Uchiha miał by szanse wygrać. Bo pomimo młodego wieku Asis z pewnością miał większa wiedzę na temat Jutsu z którego nie mógł skorzystać puki nie zrobi tego Sasuke. Nie była to zasada Kuramy, ale jego. On nigdy nie atakował pierwszy, ani nie korzystał z tego, z czego jego przeciwnik nie mógł skorzystać, oczywiście jeśli była to tylko przyjacielska walka. W tym wypadku „przyjacielska” wydawało się złym słowo, ale nie potrafił znaleźć innego określającego walkę dla zabawy. Walkę w której nie zginiesz gdy opuścisz trochę gardę. Asis wykorzystał moment i powalił czarnowłosego przyciskając go do ziemi. - Ja również nie będę delikatny.

    Szepną z uśmiechem na ustach. Taki rodzaj walki mu się podobał. Stanowił wyzwanie, był czymś nowym. Zaskakującym.

    Sasuke spróbował uwolnić się z pod jego ciężaru z marnym skutkiem. Obecnie nie był w stanie zrobić nic poza szamotanie się.

    - Poddaj się i oszczędź mi czasu. - Rzucił młodszy ziewając. Był naprawdę denerwujący. Naruto przypuszczał, że jemu samemu trudno było by znieść taką  prowokacje. - No dalej, przecież i tak jesteś zbyt słaby by cokolwiek zrobić.

    Czarnowłosy zaprzestał walki. Zatrzymał się, jakby zamarł. blondyn obserwujący wszystko z widowni nie był pewien czy drugi męski członek drużyny siódmej w ogóle oddycha.

    Taki stan trwał dobrą minutę. Potem zrobiło się nienaturalnie zimno, a aura ostatniego Uchiha zmusiła co poniektórych do cofnięcia się o krok. Widząc jak moc czarnowłosego rośnie, Namikaze odskoczył i dobył swojej ukrytej broni. Był to mały sztylet, nie kunaj, co było dość niespotykane u młodych shinobi.

    Broń była ostra, specjalnie zakończona by bez problemu ciąć jak i wybić się w cel, blondyn był pewien, że bez problemu poradził by sobie nawet ze ścianą, ale to nie ten fakt był najniebezpieczniejszy. W ukrytej broni najniebezpieczniejsze jest to, że jest ukryta. Szmaragdowooki był mistrzem w dziedzinie rzucania nożami, zajmował drugie miejsce w rankingu wioski wiru, dokładnie po jego przybranym ojcu. Tylko Asis w przeciwieństwie do swojego ojca zawsze miał sztylet przy sobie, w rękawiczce. Zawsze gotowe do rzucenia, zabicia.

    - Zacząłeś się bać?! - Zapytał Sasuke jak gdyby nigdy nic wstał z ziemi otrzepując swoje ubranie z piasku. Mimo, że jego postawa wydawała się spokojna, głos zdradził wściekłość. To sprawiło, że Namikaze po raz kolejny się uśmiechną.

    - Dlaczego miałbym bać się robaka? - Zapytał, a Sasuke ruszył do ataku po raz kolejny. Tym razem jego ataki były chaotyczne, ale bardziej pewne i zdecydowanie mocniejsze, co w całe nie ułatwiało młodemu Namikaze próby ponownego obezwładnienia go. Z zabawnego wyzwania ten sparing stał się nagle uciążliwym zadaniem. - Skończysz wreszcie wymachiwać tymi rękami?

    - Nie. - Uśmiechną się do niego. Zdecydowanie nie przypominał w żaden sposób Sasuke którego Naruto znał. Ta zmiana, ta moc... To nie był on. Nie mógł być. A więc czym tak naprawdę była pieczęć która wąż pozostawił na ciele ostatniego Uchihy? Czy naprawdę dawała mu moc, czy może niszczyła jego osobowość, go całego? Naruto nie był gotów na poznanie odpowiedzi, nie chciał jej znać, choć ta sama do niego przyszła. Odganiał ją, zagłuszał, obawiając się jej, ale ona i tak go uderzyła. - Ugh.

    Czarnowłosy nie zdążył uniknąć ciosu w brzuch, a pod wpływem bólu zgiął się w pół  kaszląc krwią ku satysfakcji zielonookiego. Nie marnując czasu Asis wymierzył kolejny cios, podcinając mu nogi i sprawiając, że klęczał przed nim. Z tyłu udało się usłyszeć Yuko krzyczącą "Haha, mówiłam, że wygra?!". Polepszyło to szmaragdookiemu humor jeszcze bardziej. Był dumny z siebie, nie z nazwiska jakie nosił, a z siebie. Ze swojej mocy.

    Gdy już sędzia miał ogłaszać wynik niezdolnego do walki czarnowłosego, ten podniósł się.

    - Zabije cię! - Wykrzykną, jego oczy płonęły, Sasuke wymierzył cios w głowę. Namikaze nie był na to gotowy. Cały jego świat zawirował, ledwo przytomnie trzymał się na nogach. Był pewien, że leci mi krew. - Zabije!

    Gdy ostatni Uchiha miał miał zamiar uderzyć ponownie, został odbity od ciała Asisa przez roślinę która ochroniła go przed atakiem. Miał tego nie pokazywać, ale to był odruch. Roślina zaplotła się na rozkaz pomiędzy nogami czarnowłosego, stopniowo zaczęła pokrywać całe jego ciało. Nie mógł się ruszyć, nie mógł nic zrobić. To był koniec.

    - Ja... Przegrałem. - Przyznał z goryczą w głosie zielonooki. Miał tego nie pokazywać, było to zabronione, ale użył tego odruchowo i teraz musiał ponieść tego konsekwencje. - Ja Asis Namikaze poddaję się.

    Kurama spojrzał na niego z góry, a Namikaze odwzajemnił spojrzenie. Lis skinął mu głową z uznaniem w oczach i małym uśmiechem na ustach.


Komentarze