Rozdział XXX
Jego sen był niespokojny, lekki, co chwile urywał się zmuszając Naruto do powrotu z ciepłej i przyjaznej krainy do codziennych problemów i zmartwień. Jednak, mimo iż budził się co chwile, spał, to był już duży postęp. Gdy jednak ponownie się zbudził wyczuł czyjąś obecność, kogoś, na pewno bliskiego, ponieważ jego ciało nie reagowało mimo, iż ów osoba musiała być w pokoju już dłuższą chwilę.
- Co oni ci zrobili? - Basowy głos, mimo, iż był cichy nawet jak na szept, dotarł do jego uszu i zadziałał niczym wiadro wody powodujące, że cały jego umysł nagle się ożywił. Jego całe ciało kazał mu zostać przytomnym. -Przepraszam, to wszystko moja wina.
Kurama siedzący obok niego uniósł lekko jego złamaną rękę i złożył na niej delikatny pocałunek. Bolało, gdy kość przemieszczała się z powrotem na swoje miejsce, a złamanie zasklepiało. Mimo bólu zmusił się by nie syknąć, nie jęknąć czy choćby nie wydać z siebie pomruku bólu. Musiał spać, musiał udawać, wiedział, że jeśli by się "zbudził", Kurama uciekłby od niego, znikną.
A Naruto ciał, by lis został.
Z rozważanie co powinien zrobić wyrwał go oddech lisa, który lekko łaskotał go w twarz. Był blisko, dziewięcioogoniasty lisie demon był na tyle blisko, by ten czuł jego oddech na policzku. Spiął się, czyżby lis zauważył? Nagle poczuł jak ciepłe usta jego przyjaciela lekko dotykają, najpierw oka, później policzka, a na sam koniec krawędzi jego ust. Jego twarz zrobiła się czerwona, a oczy otworzyły się pod wpływem szoku, teraz zdał sobie sprawę, jakim błogosławieństwem była ciemność. Gdyby nie ona, cała sytuacja byłaby bardziej niezręczna, niż była aktualnie. Kurama go pocałował! Naprawdę to zrobił. Tak bez żadnego przymusu, nawet nie pod wpływem instynktu. Po prostu to zrobił, nie musiał, ale zrobił. Nie wiedział jak ma się czuć, jego serce przyśpieszyło. Dlaczego to zrobił? Mógł inaczej uleczyć jego rany, wystarczył by trochę czakry, ale on wybrał pocałunek.
Naruto nie rozumiał, nie rozumiał dlaczego Kurama, jego najlepszy przyjaciel, to zrobił, ale w jego głowie dalej krążyły słowa "On dąży cię romantycznym uczuciem" i choć brzmiały jak kłamstwo, mogły być najprawdziwszą prawdą.
Naruto nie rozumiał, ale zdecydowanie podobało mu się to bardziej niż powinno.
- Jestem idiotą, przecież to jeszcze dziecko. - Tak, blondyn nie mógł zaprzeczyć jego słowom. Był jedynie dzieckiem, które chciało sprostać problemom dorosłych i te problemy go przerosły. Tak uważał, choć dla wielu zapewne dobrze radził sobie z tymi problemami, i gdyby nie niski wzrost oraz dziecięca twarz, od razu wzięliby go za dorosłego mężczyznę. Mówił jak dorośli oraz niewątpliwie, bez swojej maski, zachowywał się jak oni.
Ale on czuł się dzieckiem, chciał nim być, ale nie potrafił tego powiedzieć. Przy lisie nie musiał mówić niczego.
Jego myśli pochłonęły chwilę milczenia Kuramy, podjął również decyzje, która uważał za słuszną. Nie chciał dłużej uciekać, nie chciał zwlekać z tą rozmową ani chcieli dłużej. Otworzył więc oczy, i otworzył usta.
- Nie jesteś idiotą. - Gdy spojrzał na miejsce gdzie miał znajdować się lis, zobaczył jedynie okno. Szczelnie zamknięte, tak samo jak drzwi, nie było żadnego dowodu, jakoby Lis przebywał tu jeszcze przed chwilą. - A może jednak...
Bo jak inaczej miał nazwać mężczyznę, dorosłego i zdecydowanie bardziej dojrzałego od niego, który chowa się jak tchórz gdy przychodzi moment rozmowy?
Kurama był idiotą, ale Namikaze nie był wcale lepszy.
###
Dzisiejszy trening w żaden sposób nie dorównywał temu, jaki codziennie odbywał Naruto. Mimo, iż jego trening nie zmieniał się od ostatniego razu w którym trenował z Kuramą i tak był o wiele bardziej męczący i wymagający od tego, który musiał wykonać dla Sennina. Nie był zmęczony, zdyszany czy nawet spocony. Jakby ten trening nie robił na nim wrażenia.
Nie robił.
- Kakashi mówił, że jesteś już na wyższym poziomie, niż Twoi rówieśnicy, ale nie sądziłem, że zdołasz wykonać to wszytko nawet się niemęcząca. - Oczywiście, że zdoła, po tylu latach tortur Kuramy był pewien, że przebiegnie kraj ognia wzdłuż i wszerz bez przerwy na odpoczynek. - Jaki jest Twój codzienny trening.
- A jak ty trenujesz Jiraiya-sama? - Jego chrzestny uśmiechnął się wyzywająco, Naruto nie pozostał mu dłużny. Obydwoje uśmiechali się tak, dopóki białowłosy nie zdał sobie sprawy, ile wolnego czasu blondyn poświęca na wręcz śmiertelne ćwiczenia.
- Kto kazał ci to robić? - Zapytał cicho, patrząc w oczy chłopca. Jego źrenice lekko powiększyły się.
- Mój przyjaciel. - Tyle w zupełności wystarczyło. Zwłaszcza, że Sensei jego ojca unikał tematu lisa jak ognia, nienawidził go, ale po kilku kłutniach które wczoraj odbyli pojawiło się w jego sercu uzasadnione uczucie wdzięczności. Lis był dla Naruto i Jiraiya mimo wszystko był mu wdzięczny za wszystko, co zrobił dla chłopca. - Wiesz, rok po tym jak poznałem Kurame, chciało mi się wymiotować, gdy tylko słyszałem jego głos...
Był zmęczony i to zmęczenie górowało górowało nad zdrowym rozsądkiem, to już rok, rok odkąd demon zapieczętowany w nim ukazał mu się, minął rok pełen treningu, zasad i zmęczenia tak wielkiego, iż dziecko nauczyło się zasypiać w locie do łóżka. Spał niewiele, nie więcej, niż pięć godzin, jadł równie niewiele, ale zaczął doceniać suchy chleba szklankę wody po porannym treningu gdy pewnego dnia ów chleba nie było, a jego szklanka stała pusta. Hokage zapomniał przynieść pieniądze a chłopiec zbyt bardzo bał się reakcji ludzi, by iść się o nie upomnieć. Więc był głodny i spragniony, wyczekując jedynie wieczora, nauki pisania oraz czytania, a później snu. Ale to nie mogło być takie proste. Zaraz po tym, jak wszedł do swojego małego mieszkanka, doznał szoku. Wszystko było zniszczone, dosłownie wszystko . Okna były wybite, drzwi połamane, podłoga z darta, ściany pełne dziur, nie mówiąc o meblach. Były albo w szczątkach, albo w ogóle ich nie było. Ściślej mówiąc, jego mieszkanie było ruiną.
- To nic, mały, wiedzieliśmy, że kiedyś to nastąpi. - Wiedzieli, ale nie było gotowi, chłopiec nie był. Wszystko co miał, przepadło. Zostało zniszczone przez ludzi którzy nazywali go potworem, choć sami byli potworami. - Nienawidzisz ich? Chcesz ich zniszczyć? Jeśli tego pragniesz zrobię to za ciebie.
Nie. Nie mógł pozwolić lisowi szaleć. To było tylko mieszkanie, nie zabili nikogo, ani nie zrobili nic złego. Po prostu zniszczyli jaskinie demona. To nie była zbrodnia.
- Szarowłosy ninja stoi u twych drzwi. - Wiedział o tym, czuł jego obecność. Zawsze stał pod drzewami, gdy Naruto był w domu. Pilnował by nikt nie wszedł i nie pobił chłopca. - Otwórz mu.
Tak zrobił, otworzył szybko drzwi i jeszcze szybciej chwycił ANBU za rękę.
- Niech Pan nie ucieka. - Powiedział cicho. - Dziękuję, że mnie Pan chroni.
Kakashi uśmiechnął się, choć Naruto nie mógł tego dostrzec. Kuramą mówił mu o nim, uczeń jego ojca, jego przyszywany brat. Nie zdradził jednak imienia ani nazwiska. Powiedział jedynie, że można mu ufać. To wtedy powiedział mi również o tobie. To wtedy oznajmił mi, że mam żywa rodzinę, która ode nie uciekła. Och przepraszam, zacząłem opowiadać jak bardzo nienawidziłem trenować i zboczyłem z tematu. - Zrobił to celowo, nie miał zamiaru ukrywać, że dalej ma do niego uraz.
- Przepraszam, zawiodłem. - Jiraiya po raz kolejny przeprosił.
Komentarze
Prześlij komentarz