Rozdział XXXI
Treningi młodego Namikaze stawały się co raz trudniejsze i, choć Jiraya zaprzeczał, Naruto zaczął myśleć, iż Kurama maczał w tym pazury. Same relacje Sennina z chłopcem stawały się co raz cieplejsze, a ich rozmowy, co raz bardziej swobodne. Innymi słowy, wszystko szło w dobrym kierunku.
- Naruto, sądzę, że jesteś już gotowy. - Mężczyzna usiadł przy wyczerpanym chłopcu. - Chciałbyś podpisać kontrakt z ropuchami, jak twój ojciec?
Chciał, bardzo chciał, ale jednocześnie wiedział, że Kurama również czynił kroki w tym kierunku i szczerze nie wiedział, jakie zwierze zaproponuje mu lis. Był tego ciekaw, na tyle, by poprosić o czas niezastanowienie. Szczerze zdziwiło to białowłosego, ale nie zapytał. Jeśli chłopiec o to poprosił, znaczyło to, że miał jakąś inną opcję do wyboru. Co w gruncie rzeczy było bardzo ciekawe.
- Gdzie jesteś, Sensei? - Wiedział, że jeśli nazwie go nauczycielem, lisi demon zareaguje. Lubił być tak nazywany, ale nie zareagował wyłącznie z tego powodu. Wiedział, oboje wiedzieli, że nadszedł czas na podpisanie kontraktu.
- Chodź, dzieciaku. - Naruto zamkną oczy i dostrzegł niewielkie ognisko własnej czakry. Nie było jej wiele, ale wystarczająco, by sensor mógł ją znaleźć. Podążył za jej śladem i doszedł do lasu. Rudowłosy wyszedł zza drzewa.
- Uważasz, że jesteś gotowy? - Naruto pewnie przytakną, nie mógł się teraz wahać. Nastała niezręczna cisza, którą przełamał lis. - Dostałeś zwój od tego zboczonego węża, prawda?
Słowa dotarły do niego z opóźnieniem.
- Wyciągnij go. - Miał podpisać kontrakt z wężami? To był żart?! - Oddałem trochę mojej czakry oraz dałem się przebadać za ten cholerny zwój, więc nawet mi się nie waż się panikować.
- H-he? - Zająknął się i przełkną rosnącą gulę w gardle by wydukać – Dobrze… - Ale gdy tylko wyciągną zwój głos zza jego pleców kazał mu się zatrzymać.
- Lisie, nie zapędzaj się tak. - Białowłosy staną obok chłopca. - Młody miał podpisać kontrakt z ropuchami, tak, jak jego ojciec.
Napięcie między dwójką starszych wzrosło.
- Co mogą mu zaoferować? Węże są lepszym wyborem. - Zirytował się dziewięioogoniasty.
- Węże lepszym wyborem? Ha, niby dlaczego? - Wymienili wściekłe spojrzenia. Naruto oddalił się od nich, najpierw powoli, później co raz szybciej, aż w końcu zaczął uciekać. Wolał nie brać udziału w tej walce. Uciekał tak, dopóki na zdał sobie sprawy, że w rękach trzyma dwa zwoje. Jeden do przyzwania węży, drugi, ropuch. Jak bardzo życie go nienawidziło?
- Co tu robisz demonie? Odstraszasz mi klientów! Precz! - Krzyknęła starsza Pani. Ach, no tak, przypominał sobie.
Bardzo.
- Przepraszam bardzo! - Ukłonił się i odszedł mimo bólu w sercu, dawno nie przechadzał się sam za dnia po ulicach wioski liścia tak otwarcie. Zapominał, jak to jest gdy ludzie patrzą na ciebie z obrzydzeniem nawet nie próbując tego ukryć.
Chciał już iść dalej, ale poczuł na sobie ostry wzrok. Odwrócił się w jego kierunku i ujrzał chłopaka o miętowych oczach za znakiem nad okiem. Pamiętał go z sytuacji przed egzaminem, czy może po, nie wiedział, nie było to zbyt ważne.
- O co chodzi?- Zapytał z głupkowatym uśmieszkiem, choć wiedział, że na niewiele mu się on zda, jeśli czerwonowłosy widział sytuacje z przed chwili.
- Czemu nazywają cię demonem? - Uśmiech Naruto się powiększył.
- Bo jadam dzieci na kolacje. - Odparł grobowym głosem po czym zostawił chłopaka za sobą. Mimo, iż sytuacja z wyzwiskami wcale nie byłą zabawna, a on nigdy nie zachowywał się jak dzieci w jego wieku, zawsze chciał to powiedzieć. Bo co innego mu pozostało, prócz popękanej maski?
- Proszę, bądź poważny. - Czerwonowłosy poszedł za nim, Naruto zatrzymał się i odwrócił by napotkać zmęczone, ale zdeterminowane oczy.
- Pomyśl, jesteśmy podobni. - Nakazał po czym ruszył znów, tym razem zostawiając młodego ninja za sobą.
Dla zabawy zarzucał przynętę ze swojej czakry, w normalnych okolicznościach nigdy by tak nie ryzykował, ninja który nadzorowali go na co dzień czekali na jego potknięcie, ale był bardziej niż pewny, że zaraz natknie się na kogoś znajomego.
Nie mylił się, kilka minut później w końcu poczuł delikatną czakrę jego koleżanki i szedł dalej pełen wiary, że zaraz natknie się na Hinate, dziewczynę z klanu Hyūga. Wyczuwał jej czakrę wyraźnie, zapomniał już jak to jest, dawno tego nie robił, dawno nie używał swoich umiejętności sensora, bo miał to do siebie, że gdy się zapominał, wypuszczał zbyt wiele czakry.
- N-narut-kun! - Pomachała do niego nie śmiele się uśmiechając. - C-co tu robisz?
- Spaceruje! Mamy taką ładną pogodę! - Uśmiechną się jak idiota. - A ty, Hiniata-chan? Przyszłaś coś kupić?
- T-tak! M-muszę kupić nowe u-ubrania.
- Mi też by się jakieś przydały.- Delikatnie zerkną na bolący w oczy jaskrawy kombinezon.- Że też ten lis tak wielbi pomarańczowy kolor.
Jasnooka zaoponowała mu wspólne zakupy na które chętne się zgodził. Potrzebował się oderwać, a pieniądze które dostawał od Hokage i których tak de facto nigdy nie ruszał, gdyby staruszek zażądał ich zwrotu, zdecydowanie były wysączającą sumą by kupić cokolwiek.
Po drodze rozmawiali o wielu rzeczach, Naruto odważył się nawet zapytać, pomijając kilka szczegółowych informacji, co powinien zrobić z dwójką mężczyzn i które zwierze wybrać. Hiniata stwierdziła, że by pokonać swój strach powinien wybrać węże, ale zaznaczyła również, że on sam powinien wysłuchać głosu serca.
- J-jak wy-wyglądam? -Zapytała mocno się rumieniąc. Sukienka dobrze na niej leżała, nie była krótka ani zbyt wyróżniająca się, ale sprawiała, że dziewczyna wyglądała w niej zjawiskowo. Naruto stwierdził, że wygląda przepięknie, co jeszcze bardziej zawstydziło dziewczynę. - A t-teraz?
Jej strój był niezwykle podobny do tego, który na co dzień nosił Kurama. Dziewczyna jednak nie wyglądała w nim tak, jak On. Nie mogła z nim nawet konkurować, ale zdając sobie sprawę, że jego myśli są złe i mogą ją zranić, co gorsza, całą jego twarz jest czerwona przez myśli o lisie, wydukał "Powinnaś to kupić". Później to on przymierzał ciuchy, które wybrała dla niego dziewczyna. Jak można było oczekiwać od genów jego ojca, chłopiec we wszystkim wyglądał piekielnie dobrze.
- I jak? - Tradycyjny, ciemny strój ze złotymi elementami sprawił, że nawet ekspedientka, która miała na początku wilki problem, że demon przymierza u niej ubrania, zakryła usta dłonią. Naruto wyglądał nie jak dziecko, a jak dorosły, przystojny mężczyzna którego jedno spojrzenie mogło doprowadzić do omdlenia setki dziewcząt. - Aż tak źle?
Zapytał nie utrzymując wcześniej odpowiedzi.
- Nie, powiedział bym, że ręcz przeciwnie. - Basowy głos uderzył w niego. Dwaj mężczyźni weszli do sklepu. Jiraya gwizdną, a Kurama odkaszlną. - Przebieraj się chłopcze, musimy poważnie porozmawiać.
Tak też zrobił, kupił jednie dwie bluzy, resztę odłożył na bok, przepraszając za zmarnowany czas sprzedawczynie i żegnając się z dziewczyną udał się do wyjścia. Lis w tym czasie stworzył klona i kazał mu iść z chłopcem i jego chrzestnym.
- Niech Pani tego nie odkłada, biorę wszystko, w czym wyglądał tak, jak przed chwilą. - Kobieta nie zapytała, odłożyła na bok tylko kilak pełnych kombinezonów a resztę zapakowała do torby. Lis zapłacił, podziękował z uśmiechem i szybko opuścił sklep.
Ten chłopak będzie jego zgubą.
Komentarze
Prześlij komentarz