Rozdział XXXIII
To było nierozważne, głupie! Bardzo głupie! Jak mógł zrobić coś takiego? Nic nie mogło go usprawiedliwić, był zły, wściekły za odruchy, które nie raz uratowały mu życie. Teraz zapewne nie było inaczej, Naruto nie wiedział, nie spostrzegł, czego chciał użyć Neji, będąc wtedy zbyt pochłoniętym myślami.
I jeszcze Hokage… Jego „opiekun” wezwał go do siebie, zapewne, by prawic mu kazań o tym, że nie powinien był być tak agresywnym, że była to jedynie przyjacielska walka i postawa Naruto była rozczarowująca. Kiedyś może i by się przejął, ale teraz…
Miał to tam gdzie słońce nie dochodzi.
Nie potrzebował reprymendy, nie od niego. Uczycie irytacji wypełniało go całego, a nagły rozkaz, jeszcze bardziej podsycał płomienie palące go od wewnątrz. Przesadził, wiedział o tym i zdecydowanie nie potrzebował, by przywódca liścia go o tym pouczał, ale nie mógł się sprzeciwić, nie mógł powiedzieć "Nie" Hokage.
Nie na oczach wszystkich.
Gdy zszedł z ringu, na arenę zostali wezwani Temari i Shikamaru, ich starcie nie bardzo go ciekawiło. Wiedział, że co by nie było, Shikamaru będzie potrafił stwierdzić, kiedy jego szanse na wygraną będę zerowe. Bardziej ciekawiły go późniejsze starcia. Haru i Yuko, to mogłoby być naprawdę ciekawe widowisko, gdyby tylko ich możliwsi nie zostały ograniczone.
- Dziadku... - Młody Namikaze spojrzał w dół, wykazując swoją skruchę i wyzuty sumienia. - Ja-ja nie chciałem.
- To był odruch. - Dopowiedział w myślach, a lis stojący niedaleko, lekko uniósł kącik ust. Świetnie się bawił, widząc jak Naruto się męczy. To była karma, za to, że nie posłuchał rudowłosego.
- Dzieciaku, czy wiesz, co zrobiłeś? - Tak, wbił kunaj w brzuch kuzyna Hiniaty. Wiedział to doskonale, ale domyślił się, że kage nie o to chodziło. Jak zawsze. - To była przyjacielska walka!
- Ona od samego początku nie była przyjacielska. - Zauważył brat jego Matki, ale kage jakby tego nie słysząc, kontynuował o tym, jak źle i haniebnie postąpił chłopiec.
Ich "wymianę zdań" przerwał Hatake, z niewyjaśnionych przyczyn pojawiając się niedaleko chłopca. Nie zaskoczyło to blondyna, ani żadnego, kto zauważył wcześniej, iż Kakashi pojawił się na dole przy wejściu na arenę. Jednak Hokage liścia był zbyt zajęty, krytykowaniem działań nastolatka, by zważyć na jego obecność. Jedyne co mu teraz pozostało to odgrywanie niewzruszonego.
- Zrozumiałeś? - Naruto smutno przytakną. - Spóźniłeś się, Kakashi.
-Proszę o wybaczenie. - Uczeń jego ojca pochylił głowę. - Mieliśmy problemy z uspokojenie pieczęci Sasuke, a poszukiwanie Orochimaru przedłużyły się...
- Nie chce wymówek, dobrze, że chociaż się pojawiłeś. - Rzucił Sarutobi zimno. Zwykle był ciepły w stosunku do szarowłosego, ale ich relacje zaczęły się pogarszać po tym, jak syn białego kła ogłosił mu, iż Naruto jest podobny do swojego ojca i nie chciał wyjawić powodu swojego stwierdzenia. W dodatku odważył się posłać anbu odpowiedzialnych za szpiegostwo chłopca, do szpitala.
- Yuko i Haru Sizuku-Uzumaki! - Yuko też mogła użyć swoich dwóch nazwisk, ale postanowiła tego nie robić. Od zawsze była tylko Yuko i, choć zapewne chciałaby do kogoś przynależeć, była z tego dumna.
Dwójka dzieci, nie mogli mieć więcej, niż 10 lat, weszła swobodnie na arenę. Uśmiechali się i rozmawiali ze sobą, cicho sobie dogryzając.
Sędzia poczekał, aż zajmą swoje miejsca i przygotują do walki, a gdy już to nastąpiło uniósł rękę i wykrzyknął:
- Walczcie! - Nikt z widowni nie miał wielkich oczekiwań. To był błąd, bo ze wszystkich walk, ta mogła się okazać najbardziej widowiskową.
Zanim zaczęli, ukłonili się, najpierw do siebie, później w stronę ich kage. Kurama kazał im to zrobić, by pokazali się jako wychowani i ułożeni. Nie ważne, że prawda była zgoła inna i w ich drużynie jedynie Asis mógł za takiego uchodzić.
Oczy Yuko jeszcze chwilę wpatrywały się w podwyższenie. Na twarzy dziewczynki pojawił się uśmiech gdy tylko dostrzegła postać której szukała. Hatake dotarł na czas, dotrzymał obietnicy.
- Radził bym Ci skupić się na mnie. - Odezwał się czerwonowłosy z lekkim uśmiechem, zaraz po tym jak młoda Namikaze uniknęła kunaja lecącego prosto w jej szyję. - Bo możesz stracić głowę...
- Zobaczymy, kto tu co utraci. - Najwybitniejsza uczennica lis uśmiechnęła się diabolicznie. Haru odwzajemnił jej uśmiech i ponownie zaatakował, na samym początku postanowili zmierzyć się bez Jutsu. To była chwila wykazania się Uzumakiego, który kochał walkę wręcz. Dla Yuko było to obojętne, była wszechstronna i to czyniło ją podobną do Naruto. Każdy, kto znał ich choć trochę, przynajmniej raz zastanawiał się, czy aby na pewno nie są rodzeństwem. - Och, tylko na tyle cię stać? - Prowokowała.
Nagle została powalona na ziemie, poczuła ból i uśmiechnęła się, nie mogła go lekceważyć. W jego żyłach płynęła krew Uzumakich, i można to było dosadnie odczuć. Jego pokłady czakry wirowały w jego żyłach i ta nie mogła nie czuć wyrywającej się mocy. Jej krew zważała, nie była w lepszym stanie.
- Uważaj, by się nie potknąć. - Powiedział ironicznie po czym znów zaatakował wbijając Kunaj tuż przy twarzy dziewczyny, ta uchyliła się w samą porę, mogłaby stracić oko. - Daj z siebie wszystko, ponieważ jestem poważny.
- Zdążyłam zauważyć. - Uśmiechnęła się kąśliwie. - Dobrze, nie będę się hamować.
Wyglądali jak wygłodniałe wilki pragnące pożreć siebie nawzajem. Tyle zostało, z ułożonych dzieci.
Zgięła się w pół po czym, wybijając na rękach, kopnęła czerwonowłosego w brzuch. Ten chwycił się za niego i zacisną zęby. Bolało go, ale nie chciał dawać swojej przyjaciółce satysfakcji. Poczuł jak jego koszula przesiąka czerwoną cieczą.
Pierwsza krew była jej. Mógł zorientować się, ze ukryła gwóźdź w podeszwie buta zanim przyjął cios.
Mimo nieustającego bólu, wyprostował się i zaatakował. Yuko chwyciła jego rękę i wykręciła ją, zastanawiała się nad złamaniem jego kości, ale fakt, że się zastanawiała uniemożliwił jej zrobienie tego. Chłopa drasną ją w policzek trochę mocniej, niż początkowo zamierzał, a ona automatycznie go puściła.
- Oż ty… - Niecenzuralne słowo wydobyło się z jej ust, a wszyscy wtajemniczeni spojrzeli na najstarszego Uzumakiego, nawet Hatake zgromił go spojrzeniem. "Tym razem to nie ja!" bronił się, a najstarszy Namikaze odwrócił wzrok, kiedyś, oczywiście przez przypadek, powiedział przy dziewczynce kilka słów za dużo. Hatake pojawił się za nim i położył mu dłoń na ramieniu, wywierał nie gorszą presję, niż Kushina. - Jak zostanie mi blizna to...
Szarowłosy zacisną rękę na ramieniu kage wiru, na szczęście wszyscy inni pochłonięci byli walką. Była naprawdę zacięta. Dziewczynka szybko odpłaciła się za ranę, podbijając oko przeciwnika, a ten w zamian starał się złamać jej żebra, kopiąc ją z pół obrotu.
Gdy pierwsze piętnaście minut minęło, Kurama uśmiechną się i klasną dwa razy, jego uderzenia rozniosły się po stadionie, ten jeden raz oznaczały "koniec czasu" a dokładniej koniec blokady odnośnie Jutsu. Wszyscy spojrzeli w jego kierunku, a później znów na arenę, dziewczynka uśmiechała się psychopatycznie, a jej przeciwnik stworzył klony i zaczął uciekać. Teraz ważna była strategia, bo Yuko mogła go zabić w każdej chwili nieuwagi.
Patrząc na ten obrót spraw, najstarszy Uzumaki zabrał głos;
- Jakich technik pozwoliłeś użyć Yuko? - Dwójka pozostałych kage zaciekała się ich rozmową.
- Za piętnaście minut, o które poprosił Haru, Yuko otrzymała możliwość wykonania dwóch dowolnych technik rangi B i jednej rangi A, o ile nie rozwali areny. - Odparł naturalnie lisi demon. - Sizuku wykorzystał swoją szansę i poranił ją dość mocno, fakt, jest wściekła za ranę na twarzy, ale nie powinna go zabić.
Choć może. Yuko była do tego zdolna. Kuramy rola polegała na niedopuszczeniu do tego.
Po kolejnych piętnastu minutach, sędzia ogłosił Yuko zwycięzcą, a Haru, nie odniósł poważniejszych złamań ani ran ciętych prócz przeciętego policzka. Nawet potrafił chodzić! Dziewięcioogoniasty był dumny, że Yuko nie zmasakrowała przyjaciela, a wszyscy, w tym czerwonowłsoy, odetchnęli z ulgą, że nikt nie był krytycznie ranny.
- Sasuke Uchiha i sabuko no Gaara!
Komentarze
Prześlij komentarz