Rozdział XXXIV
- Sasuke!!! - Naruto pojawił się przy nim i odepchną go, przyjmując na siebie atak pojemnika Shukaku. Cios był śmiertelny, Kurama zauważył to nie później niż syn Kushiny i otoczył Naruto swoją czakrą. Hokage wstał patrząc jak blondyn rozprasza czakrę demona, który zamknięty był w synu Kazekage. Patrzył jak dziecko które nie powinno być świadome włada demoniczną czakrą, jakby była jego.
- Co do… - Wykrztusił, kage siedzący obok niego spojrzeli po sobie, a białowłosy sennin zerknął na lisa.
Oczy Kuramy płonęły.
- Opanuj się. - Mruknął, wiedząc, że jeśli Hokage zorientuje się kogo ma za plecami to będzie koniec spokojnego życia chłopca. Hatake ścisną jego ramię mówiąc mu to samo. - Wiesz? - Szepną starając się, by jego głos niedosięganą jego mistrza.
- To nie jest teraz ważne, coś jest nie tak, Jiraiya-sama. - Poinformował go były anbu wbijając wzrok w arenę. - Utracenie kontroli się zdarza, ale zazwyczaj dzieje się to spektakularnie, ciało nosiciela zaczyna płonąć demoniczną czakrą… To… To wygląda jak dobrowolne oddanie kontroli.
- Co? - Powiedział trochę zbyt głośno, ale żaden z kage nie zwrócił na niego uwagi. Nagle do rozmowy dołączył lis:
- To atak.
- Nie bądź głupi, dlaczego suna miałaby zdradzić Konohagakure? - Sennin zapytał.
- To nie Suna, to Orochimaru. - Białowłosy nie rozumiał, wrócił więc do Naruto. Blondyn stojący na arenie uśmiechną się smutno, żabi kontrachent wiedział,o czym myśli syn Minato. Nie mógł pozwolić Kuramie się wtrącić, ludzie nie mogli połączyć faktów, Naruto nie mógł być kojarzony z wioską wiru. Jeszcze nie teraz, nadal byli zbyt słabi, by odeprzeć najazd sojuszu kage, ale jeśli lis miał racje jego interwencja będzie niezbędna.
- Nie wtrącaj się. - Warknął ostro chłopiec, choć w cale tego nie chciał. Prawdą było, że pomoc Kuramy mogła okazać się nie zbędna i nawet on był ego świadomy.
- Nie rozkazuj mi, głupi smarkaczu. - Skrytykował go lis, oczywiście, ktoś mógł zauważyć, czakrę demona, która nie wyszła z Naruto, ale z niego, stojącego obok dwóch kage, jednak życie naruto było ważniejsze. Najważniejsze.
- Garra, ocknij się, to nie jesteś Ty! - Naruto zawołał na marne. Sasuke przyglądał się ten sytuacji z wściekłością, ale i ciekawością. Wszyscy zauważyli, że coś jest nie tak.
I nagle arena zadrżała pod wpływem demonicznej czakry jednoogoniastego.
- Kto ma czelność namawiać mój pojemnik, do sprzeciwia się mojej woli? - Ten głos nie należał do chłopca, z którego się wydobywał. Naruto zdał sobie sprawę z kim rozmawia.
- Nazywam się Naruto Uzumaki i jestem... - kim był? Właśnie, kim był Naruto Uzumaki? Nagle rozbrzmiał basowy głos, tak dobrze mu znany, którego nie chciał słyszeć. - Ja mam czelność, Głupi Szopie!
- Kogo nazywasz szopem paskudny lisie? - Prowokacja Kuramy może i ułatwiła sprawę Naruto, ale sprawiła również, że Shukaku zaczął stopniowo pochłaniać ciało swojego pojemnika. Rozległy się szepty, a późnej wybuchła panika i tłumy zaczęły uciekać, anbu przybyło, ale ludzie Orochimaru pozwolili sobie się nimi „zaopiekować”. Tylko kage pozostali bez ruchu przyglądając się sytuacji. - Jedynym głupcem jesteś ty i ten chłopiec!!!
Fakt, że tanuki nie potrafił całkowicie przejąć ciała świadczył, że Garra był świadomy. To był dobra wiadomość dla Naruto, który naprawdę nie chciał z nim walczyć. Czuł, że mogli nawiązać nić porozumienia, że mogli stać się sojusznikami. Gdy Naruto starała się przemówić do czerwonowłosego, jednoogoniasta bestia irytowała się gdy jej ataki były niewystarczające, by pokonać chłopca który korzystał z ogonów swojego przyjaciela. W końcu ognistą bestia zepchnęła swój pojemnik w czerń, blondyn wiedział jak to wygląda, jakie dziwne to uczucie.
Shukaku wydostał się i zaryczał dziko.
- Ani mi się w... - Było na to za późno. Kurama wyskoczył, spojrzenia kage jak i wszystkich innych tu obecnych zostały zawieszone na nim, lis przemienił się, ukazując swoją prawdziwa formę.
- Minęło trochę czasu, Shukaku. - Kurama odezwał się pierwszy, jego oczy były wyraźnie radosne, jednak jego brat zdawał się odwzajemniać jego uczuć nie odwzajemniać.
- Mogłoby minąć i drugie tyle, gdybyś się nie ukazał. - Wy warczał wściekle Tanuki. Naruto, zauważając kontem oka, że zarówno Garra jak i Sasuke nie są w stanie sami uciec, zabrał więc ową dwójkę i podrzucił ich do swoich towarzyszy. Tam spotkał się z wściekłością wymalowana na twarzy tego, kogo kiedyś zwał dziadkiem.
Nie zamienili ze sobą słowa, nie musieli, wzrok pełen obrzydzenie wystarczył, by Naruto zrozumiał swoją pozycję. Skupił się więc na Orochimaru, który z kpiącym uśmieszkiem przyglądał się, jak Konoha niszczeje.
- To jest to, czego chciałeś? - Zapytał. Oczy wężowego sennina rozszerzyły się w akcje zdziwienia. Pokiwał głową z uznaniem, po czym zrezygnował z postaci ojca Garry i z uśmiechem przytakną. To było dokładnie to, czego oczekiwał, ale... Jeszcze nie do końca.
- Sensei - Zwrócił się do Hokage z szaleńczym uśmiechem. I, i ta, walka się rozpoczęła.
- To samolubne prosić was o pomoc, ale... Ale wydaje mi się, że to jedyne co mogę zrobić - uśmiechali się do niego. Chłopiec również unius kąciki ust, ale chwilę potem odwrócił wzrok. Była jeszcze jedna sprawa… - Gdy to wszystko się skończy, proszę, zignorujcie mnie, błagam! To… Bardzo ważne, znajdziemy Kuramie jakąś wymówkę, więc...
- W porządku. - Pierwszy odezwał się Uzumaki, kuzyn Minato spojrzał na niego niezrozumiale.
- To wcale nie jest w porządku! - Warkną blondyn, ale czerwonowłosy jedynie uciszył go spojrzeniem. Rozumiał, znał Naruto tylko trochę dłużej, ale zdecydowanie bardziej rozumiał. - Pow...
- Idź, Naruto...
- Tak. - Odparł chłopiec i otoczył się czakrą Kuramy. Walka się rozpoczęła, krew polała, a Naruto po raz kolejny zbrudził sobie ręce. Walczył, był niczym zahipnotyzowany, gdy odrywał głowy kolejnym wrogom i staną dopiero wtedy, gdy jedynym wrogiem w jego zasięgu był Orochimaru, mierzący śmiertelny cios, prosto w serce kage liścia. Zawahał się, nie pognał mu na ratunek od razu, staną i patrzył, jak wężowy sennin powoli rozdziera klatkę piersiową swojego mistrza.
Gdy podbiegł było już za późno, ale nie tracąc chwili zaczął walczyć z wężowookim. Ta walka była bez sensu, nie mieli bowiem żadnych zatargów, prócz uszkodzenia Sasuke, ale w tamtym momencie blondyn o tym nie myślał. Walka zakończyła się ucieczką wielkiego węża i raną której Naruto nie był wstanie na chwile obecną się przjmować.
Gdy Naruto w końcu odwrócił się by spojrzeć na starszego meżczyzne spoczywał on w rękach swojego ucznia. Jiraiya płakał delikatnie ściskając ciało starszego mężczyzny. Hokage jeszcze żył, ale było to tylko chwilowe i wszyscy, którzy stali tu razem z nim to wiedzieli.
Blondyn podszedł do ciała swojego opiekuna nie siląc się nawet na ogarnięcie umorusanej krwią bluzy czy dziury w ramieniu na tyle dużej, by krew swobodnie z niej płynęła. Ludzie zaczęli go wyklinać i obwiniać za wszystko.
Nie obchodziło go to, teraz musiał porozmawiać, wysłuchać ostatnich słów starca który gardził nim całe życie.
###
Minęły dwa dni.
Dwa dni to zarazem dużo jak i mało, ale dla ludzi wystarczająco by pochować znalezione zwłoki wspólnej mogile i oddać cześć swojemu przywódcy. Pogrzeb trzeciego Hokage… Naruto naprawdę nie sądził, że odbędzie się tak szybko, gdyby wiedział… Gdyby wiedział może zaryzykowałby kontakt z kimkolwiek.
Dwa dni spędził na unikaniu jak ognia każdego, nawet Kuramy.
- Zgiń! To wszystko twoja wina! - Nie miał odwagi pokazać się w wiosce od tamtego incydentu. Jednak nie mógł nie przyjść na pogrzeb. Honorowi goście też zostali, by uczcić pamięć zmarłego przywódcy, tak jak obiecali, patrzyli na niego z daleka. - Gdybyś nie istniał...!
Gdyby nie istniał może i czwarty Hokage zdołałby przeżyć, może ludziom żyło by się lepiej…
- Potwór! - Ktoś rzucił kamieniem.
- Jak taki demon mógł się narodzić! Przeklęty bachor! Gdyby nie ty trzeci Hokage i czwarty Hokage nadal by żyli! - Ktoś spluną mu na buty. Ktoś inny znów czymś rzucił. Ostrym. Wbiło mus się w plecy. Czuł palący ból i… przyznał im racje. - Śmieć!
Naruro nie protestował, gdy dwójka mężczyzn zaczęła szarpać jego ubrania i włosy, otworzyli wszystkie jego rany, ale on nie był w stanie się ruszyć. Patrzył jedynie na martwe ciało swojego dziadka
"Przepraszam, że nigdy nie zrozumiałem wartości twojego istnienia... Naruto Uzumaki-Namikaze" — to były jego ostatnie słowa. Ostatnie słowa które sprawiły, że serce Naruto stało się puste. Pamiętał, moment swojego zawahania który zdecydował o życiu i śmierci starszego mężczyzny. ON mógłby nadal żyć, gdyby nie egoizm syna Minato.
Naruto uważał, że to on powinien go wtedy przepraszać
- Cholerny demon. - Odpuścili, kopiąc go jedynie na odchodne. Nie zauważył nawet kiedy upadł. Nie miało to znaczenia, nie większego niż to, czemu mu odpuszczono. Wstał więc, jego ramię dalej paliło bólem, ale udało mu się podnieść i rozejrzeć.
Stali tam wpatrując się w niego bez słowa.
Zmusił swoje wargi do uśmiechu, bądź co bądź dalej byli jego przyjaciółmi, nie chciał by widzieli, że został złamany.
Odwrócił się z zamiarem ruszenia w ich stronę, gdy...
- Nie zbliżaj się potworze! - Krzyknęła Sakura. Naruto, którego oczy zalśniły chwilę temu, staną w szoku wpatrując się w dziewczynę. - Ufałam Ci! Myślałam, że jesteśmy przyjaciółmi! Ale ty... Od samego początku byłeś tylko bestią!
Jego wzrok nagle utkwił w Sasuke. Ten spojrzał na niego z pogardą mamrocząc; "obrzydliwe". Poczuł nagły ból w klatce piersiowej i z niewyjaśnionych powodów uśmiechną się.
- Hiniata? - Zapytał. Dziewczyna spuściła głowę. Chłopiec był jej miłością, ale, bała się go. Była przerażona jego osobą.
- Naruto-kun ja...
- W porządku. - Odparł uśmiechną się tak radośnie jak kiedyś.
- Nie, głupi bachorze... - Ciepłe ręce objęły go od tyłu. Ludzie rozstąpili się. Kurama wcale nie krył swojej obecności, jego czakra przyprawiała wszystkich o ból głowy. - Nic nie jest w porządku. Wiesz to.
Przechylili głowę w górę i niepozwalający łzom płynąć.
- Co robisz, Kurama? Oni nie mogą... - Zaczął, ale zakryto mu usta dłonią i odwrócono, by mógł spojrzeć na ludzi stojących za ich plecami. - Dlaczego wy...?
- Głupi... Ponieważ jesteśmy Rodziną. - Odparł z uśmieszkiem rudowłosy po czym przytulił Naruto z całych sił. Ich chwila wytchnienia nie trwała długo. Danzō z oddziałem najlepszych anbu pojawił się przed nimi.
- Naruto Uzumaki, pójdziesz z nami. - Dwójka kage wyszła mu na przeciw.
- Nie wydaje mi się... - Odparł zimno Namikaze. - Naruto Uzumaki-Namikaze, został oficjalnie mianowany na przywódcę wioski Wiru i każdy, kto zechce zniszczyć jego spokój, spotka się z karą.
Szept rozniósł się po zebranych.
- Od dnia jego narodzin do dnia śmierci, Naruto Uzumaki-Namikaze jest własnością wioski. Ten Potwór jest nasz. - Danzō spojrzał na nich z góry. - Jeśli spróbujecie nam przeszkodzić, uznamy to za wypowiedzenie wojny.
Komentarze
Prześlij komentarz