Rozdział XXXV
Namikaze roześmiał się, jego śmiech był dezorientujący. Nagle przestał, wbił w nich spojrzenie i przemówił lodowatym głosem:
- A więc wo... - Nie dokończył, Naruto wyrwał się z objęć lisa i staną przed obliczem Danzō, jego spokój był przytłaczający.
- Nie będzie żadnej wojny, od chwili oddania mi władzy, nie masz prawa głosu... - Naruto przemówił do Namikaze, nie chciał tego mówić i nie czuł się z tym dobrze, ale nie mógł dopuścić do wojny. Zbyt wielu by zginęło i wszystko na co pracowali legło by w gruzach. - Pójdę.
- Błagaj, potworze, bym nie skrzywdził twoich ludzi, bo inaczej mogą poważnie ucierpieć za znieważenie mnie. - Sasuke spodziewał się, że Naruto nie schyli głowy. Był głupi, ale i dumny, więc Sasuke spisał wszystko na straty.
Naruto padł na kolana i wbił głowę w ziemi. "Błagam, oszczędź ich" słowa wypowiedziane były cicho, ale było je doskonale słychać. Danzō uniósł nogę i staną na głowie Naruto, by przybić ją do ziemi.
- Obrażający potwór... Zabrać go! I wyrzucić naszych gości. - Namikaze i Uzumaki zaczęli się wyrywać, Yuko ugryzła kogoś w rękę, a Haru przygotował do walki.
- Kurama. - Chłopiec którego ręce skuto kajdanami rozpraszającymi czakrę odwrócił się i przemówił, Ninja trzymający go, nie potrafili temu zapobiec. - Zaopiekuj się nimi. Nie rób nic głupiego.
Lis mimo bólu w klatce, stworzył klony pochwycił każdego ze swoich towarzysz, prócz Naruto, ten i tak zapewne nie dałby się złapać. "Do zobaczenia" Naruto uśmiechną się, słysząc te słowa, ale pomachał głową przecząc. Chciał, by Kurama pilnował, by nikomu nie przyszło do głowy go ratować.
Lis znikną a Naruto natychmiast został zabrany i wsadzony do celi, w której nie zamrożono jego przepływ czakry. Słyszał, jak ktoś błaga o wypuszczenie jego osoby. Iruka-sensei. Na jego twarz pojawił się uśmiech. Ciekawiło go, co robił Hatake i nauczyciel jego ojca. Nie widział ich od walki, ale wiedział, że żyją. Jeszcze długo przed tym zaproponował szarowłosemu by zamieszkał u nich i miał nadzieję, że tak się stało, ale nie wiedział, gdzie podział się sennin.
- Może uciekł... To było by do niego podobne. - Może znów nie poradził sobie z emocjami i zapomniał o chłopcu. - Za dużo myślę…
I to była prawda, ale nie robił tego, bo chciał.
Nie mógł po prostu robić nic innego. Jego każdy dzień wypełniony był torturami oraz różnymi próbami… Czasem dawano mu jeść, ale później i tak zmuszano go do wymiotów.
Już dawno powinien był umrzeć z głodu i prawdopodobnie zakażenia, które wdało się w każdą z ran, zadana starymi narzędziami, pokrytymi rdza i krwią innych ludzi, ale resztki ciemniejszej niż jego czakry trzymały go przy życiu nawet lepiej niż robiły to gdy blondyn tego chciał.
Tylko, że Naruto już nie chciał.
- Jestem zmęczony… - Wcześniej liczył dni, ale po miesiącu przestał. - Tak bardzo zmęczony… - Łzy przestały cieknąc p jego policzkach po pierwszym tygodniu, obecnie nie był już nawet wstanie szlochać. Podświadomie chciał by ktoś go uratował, ale jednocześnie cieszył się, że nie znalazł się żaden głupiec, który naprawdę by to zrobił. - Chce spać.
Ze snem również było ciężko, ciągle koszmary, za dużo myśli, bądź kilka godzin tortur. To wszystko nie pozwalało mu zasnąć.
Tak mijały kolejne dni, Iruka przestał starać się o choćby zobaczenie chłopca. Ciągle tortury, eksperymenty, ciągły głód, ciągłe zmęczenie. Był zbyt zmęczony, by myśleć, ale zmuszał się do tego by nie oszaleć. Musiał grzecznie czekać, aż Danzō zdechnie, bądź ktoś znów zaatakuje wioskę. Mógł czekać, nawet kilka lat, był gotów.
I tak nie miałby wyboru...
Jego rozmyślanie przerwało skrzypienie. Był aktualnie w specjalnej chłodni, temperatura była tutaj mniejsza, niż zero stopni, ale nie na tyle niska, by blondyn zamarzł na śmierć. Otworzył oczy, zapominając, że jednego już nie posiadał.
Ktoś otworzył drzwi, mimo że miał wisieć tu jeszcze dwa skrzypienie izolatki obok… Cztery dni, bo więzień dostawał jedzenie raz na dwa.
Wysilił się by unieść głowę w kierunku metalu który oddzielał go od korytarza. Zobaczył Kobietę, miała blondwłosy, trochę podobne do tych Yuko i była ogólnie ładna, ale nie na tyle, by Naruto w normalnych okolicznościach zawiesił na niej wzrok.
Choć to może była wina tego, że jego wzrok zazwyczaj skupiał się jedynie na lisie...
Wrócił do rzeczywistości, zdecydowanie zbyt dużo odpływał, ale było to przydatne w trakcie tortur i nie potrafił pozbyć się tego nawyku.
Dopiero przy drugim spojrzeniu dostrzegł, że stoi za nią żabi sennin. Naruto przechylił głowę w bok. By się odezwać, rozerwał szwy, które miał na ustach. Poczuł metaliczny smak, ale był zbyt przyzwyczajony by się tym przejąć.
- Dawno nie miałem gości... - Zaśmiał się cicho ochrypłym głosem, dawno nie mówił, był na skaju, z jego psychiką nigdy nie było dobrze, ale teraz było sto razy gorzej. Już nie pamiętał, który on był prawdziwy, ale przypominając sobie, że gdy jesteś głupi, społeczeństwo nie zwraca na ciebie uwagi, postanowił być głupkiem. - Kawy, herbaty, lodu? Wybaczcie, ale nie mam nic prócz lodu...
- Naruto... - Kobieta odeszła do niego i objęła go. - Tak bardzo przepraszam.
Naruto nie wiedział za co, ale gdy tylko białowłosy go rozpiął jego kajdany, odwzajemnił uścisk kobiety. Z niewyjaśnionych sobie powodów zaczął płakać, płakał głośno, dawno tego nie robił, ale naprawdę chciał, i to wiele razy.
A teraz mógł i był z tego powodu taki szczęśliwy… Mimo, że jego łzy wcale nie były.
Ciekawe.
Później porozmawiali na spokojnie. Dowiedział się, że ów kobieta była nowym Hokage, w dodatku, była jedna z tych, którzy mieli się nim zająć. Niebieskooki nie miał siły być zły, więc po prostu przymkną oczy i poprosił, by kontynuowała. Blondynka wyjaśniła mu dokładnie ile czasu miało. 3 miesiące. To naprawdę nie było dużo, choć Naruto czuł, jakby minęła wieczność.
- Czy mogę wrócić do domu? - "Dom" nie mieścił się w Konohagakure, i Tsunade o tym widziała, spuściła wzrok, ale przytaknęła. - Czy nasz sojusz dalej istnieje?
- Tak, oczywiście. - Odparła spokojnie. To było wszystko, co musiał wiedzieć. Uśmiechną się, po czym podziękował jej za wszystko, włączając w to uleczenie jego ran, choć nie mogła przewrócić biegu czakry... To dosłownie oznaczało, że to koniec dla Naruto, jeśli chodzi o bycie ninja, ale ten nie przejął się tym. A może i to zrobił, ale skrył to za uśmiechem... Ogólnie, jego emocji nie dało się już nijak wyczytać, może to dlatego, ze on sam miał z nimi problem.
- Pójdę już, dziękuję wam. - Bez czakry podróż zajmie długo za długo. Więc Naruto zdecydował się jeszcze coś zrobić, za nim wyruszy.
Szedł główna ulica, samym środkiem. Słońce jasno świeciło na niebie, jego oczy promieniały, a na ustach widniał wielki uśmiech. Szedł spokojnie, wprawiając wszystkich w stan szoku. Nikt nie odważył się nic powiedzieć.
Jego celem była akademia.
- Dziękuję. - Powiedział, gdy tylko wszedł do środka. Dzieci zamarły tak samo jak Iruka-sensei. Niebieskooki spojrzał na niego przechylając głowę i uśmiechną się perliście. - Dziękuję, że byłeś tam dla mnie, jeśli chciałbyś do mnie dołączyć, znajdziesz mnie w wiosce wiru. Powitam cię, jak rodzinę. - Iruka przytulił go bez słowa.
Miły człowiek… Naruto postanowił odwzajemnić uścisk.
Później poszedł do Ichiraku-ramen, ale zastał tylko tabliczkę, że zamknęli swoją działalność. Spuścił wzrok, ale nie skomentował.
Kakashi'ego nie zastał, jego dom stał pusty i wyglądał, jakby nikt nie przychodził tam od dłuższego czasu. Wstąpił więc do swojego.
- Mogę umrzeć... - Pomyślał, gdy tylko usiadł na podłodze. Prawdopodobieństwo jego śmierci było naprawdę duże, ale nie sądził, by dalej żył dla tych dla których pragnął żyć, więc równie dobrze mógł umrzeć. - Moja czakra nie płynie. - Nie potrafił przez to nawiązać połączenia z Kuramą. - Nie wiem jak zareaguje... Ale to jedyny sposób.
Wyciągną katanę ze swojej ręki, a ta zalśniła i zaczęła się trząść. Był na to przygotowany. Nie mógł jej kontrolować gdy był w pełni sił, więc nie śnił robić tego teraz, ale była to ostatnia nadzieja.
Katana, która obdarzy godnego nieśmiertelnością i mocą równą Bogu. Katana mędrca sześciu ścieżek...
Naruto bez zawahania wzbił ją w serce.
###
Kiedy pojawił się w swoim domu, zobaczył jedynie pustkę. Wyjrzał przez okno. Wioska się zmieniła. Rozbudowała, ale nie widział, by ktokolwiek radował się na ulicach. Uśmiechną się smutno, to była prawdopodobnie jego wina.
- N-naruto...? - Kurama zająkną się. Blondyn odwrócił się z uśmiechem.
- Wróciłem, Kurama. - Lis przycisną go do siebie. To był pierwszy raz, w którym zobaczył, jak płacze. Trzymali się w swoich objęciach długo. Bardzo długo. W końcu do pokoju weszła Yuko, zaniepokojona nieobecnością sensei'a, a jej reakcja była podobna do tej lisa. Upadła na kolana i zaczęła łkać.
- Yuko? Co się dzieje? - Zapytał Hatake wchodząc do pokoju zaniepokojonym głosem. Staną w drzwiach, widząc znajome blond włosy. - Bracie...
Po raz pierwszy nazwał go tak otwarcie. Niebieskooki uśmiechną się na jego słowa.
- Tak? - "Myślałem, że i ciebie straciłem" Kakashi zaczął mimowolnie płakać. Zablokowanie czakry Naruto i brak możliwości skontaktowania się, sprawił, że lis pomyślał, że blondyn nie żyje. Wszyscy tak myśleli.
Minęło dobre kilka minut, zanim zdołał się uspokoić i kolejne pół godziny zanim uspokoili się oni. Kurama dokładnie obejrzał ciało chłopca. Było pokryte bliznami, wyglądało koszmarnie, ale mimo tego lis uśmiechał się. Naruto żył. To było najważniejsze.
Żył i był tutaj. Byli razem.
Komentarze
Prześlij komentarz